Prezes Synthos Tomasz Kalwat oceniał, że poważnym źródłem dla przemysłu chemicznego w przyszłości staną się surowce ze źródeł odnawialnych. „Z niektórych można zrobić petrochemikalia, zamiast je spalać. Sporo biomasy stanie się popularną bazą surowcową” - mówił.
Dyrektor Instytutu Nawozów Sztucznych Puławy prof. Cezary Możeński zauważył, że produkty odnawialne przez kilkanaście lat na pewno nie będą podstawą nowoczesnego przemysłu chemicznego. Jednak wskazał, że będzie to podstawa do pozyskiwania substancji biologicznie czynnych, co jest źródłem bardzo dużej wartości dodanej.
„Przyszłość chemii to surowce, które potrafimy generować w każdym miejscu i takie, za które dostaje się więcej pieniędzy niż za proste chemikalia, jak polietylen czy polipropylen” – stwierdził Możeński. Zauważył też, że UE uruchamia obecnie „potężne” środki na innowacje pod warunkiem, że zostaną wdrożone przemysłowo. Bez środków na badania można co najwyżej kupować licencje na rynku, ale to nie ma nic wspólnego z innowacjami – ocenił prof. Możeński.
Jerzy Majchrzak z Ministerstwa Gospodarki wskazał z kolei, że historyczna struktura polskiego przemysłu chemicznego nie odpowiada potrzebom i aby branża miała przyszłość, trzeba to zmienić. Zauważył jednocześnie, że przejście na biokomponenty jest bardzo kosztowne, natomiast gaz z łupków jest lepszym surowcem dla przemysłu, bo zawiera też – obok metanu - wyższe węglowodory.
Jak podkreślił prezes Synthosu, Amerykanie z gazu z łupków już produkują taniej etylen, który trafia do Europy. „Te kraje, które mają etan z gazu z łupków, stanowią dla europejskiego przemysłu petrochemicznego duże wyzwanie” - ocenił.
Z kolei prof. Możeński wskazywał, że polska chemia powinna wchodzić we wszystkie możliwe nisze rynkowe, bo inaczej przegra konkurencyjnie z największymi graczami na rynku. Jak mówił, może powinniśmy iść nie w stronę rozwoju produkcji prostych tworzyw, jak obecnie Grupa Azoty, tylko np. w kierunku tworzyw konstrukcyjnych, potrzebnych obecnemu w Europie przemysłowi samochodowemu.