Pandemia wpływa na postrzeganie przez Polaków znaczenia wiedzy ekonomicznej – ponad połowa badanych po ostatnim roku chce wiedzieć więcej na temat finansów i funkcjonowania gospodarki (57 proc.) oraz cyberbezpieczeństwa (53 proc.). Rośnie popyt na wiedzę z zakresu inwestowania,
a zdecydowana większość badanych jest zdania, że zajęcia z edukacji finansowej powinny mieć charakter obowiązkowy. Najpopularniejszymi źródłami wiedzy dla ponad połowy Polaków w 2021 r. jest internet (59 proc.) oraz banki i inne instytucje finansowe (54 proc.) – to wnioski z badania „Poziom wiedzy finansowej Polaków 2021”, przeprowadzonego w marcu br. na zlecenie Warszawskiego Instytutu Bankowości (WIB) i Fundacji GPW.
Panie chętniej czytają umowy
Badanie pokazało wzrost odsetka Polaków deklarujących bardzo dokładne czytanie dokumentacji przed podpisaniem umów z instytucjami finansowymi – z 32 proc. w 2019 r. do 40 proc. w 2021 r. Skrupulatniej do tak ważnej czynności jak zaciągnięcie zobowiązania podchodzą kobiety niż mężczyźni – 44 proc. z nich czyta umowy bardzo dokładnie (przy 36 proc. mężczyzn). Oznacza to, że mimo znaczącej poprawy sytuacji w ciągu ostatnich dwóch lat aż 60 proc. konsumentów z różnych przyczyn nie ma pełnej wiedzy o zakresie podpisywanej umowy, nie zna jej wszystkich warunków, a przez to nie jest świadoma swoich praw w relacjach z instytucją finansową.
- Z zeszłorocznego badania Fundacji Rozwoju Rynku Finansowego, w ramach którego sprawdzaliśmy, na co konsumenci zwracają uwagę przy zawieraniu umowy kredytowej, wynika, że kredytobiorcy najczęściej sprawdzają całkowity koszt pożyczki lub kredytu, czyli sumę opłat pobieranych przez instytucję finansową w związku z udzieleniem finansowania (60 proc. odpowiedzi) – mówi Agnieszka Wachnicka, prezes Fundacji Rozwoju Rynku Finansowego.
Zaledwie co trzeci konsument sprawdza wyłącznie wysokość raty i termin jej płatności. - Te negatywne zachowania dominują u starszych konsumentów, znajdujących się w wieku 50-64 lata i powyżej 65 lat - podaje Agnieszka Wachnicka.
Trudny język umów
Nie zawsze tylko konsument jest winny tego, że nie zapoznaje się on z umową. Przyczyn, dla których konsumenci rezygnują z dokładnego czytania umów jest wiele. - Gros konsumentów przyznaje, że są one pisane trudnym, niezrozumiałym dla nich językiem. Wiele osób uważa, że umowy są za długie i uznaje, że informacje z oferty reklamowej lub przedstawione przez pracownika instytucji finansowej są wystarczające do podjęcia decyzji – tłumaczy Agnieszka Wachnicka.
Istotną barierą zniechęcającą konsumentów do czytania umów jest przekonanie, że zapisy umowne nie podlegają negocjacji. - Nie wszystkie jednak z tych argumentów są zawsze zasadne – coraz częściej instytucje finansowe są otwarte na pertraktacje z klientem, a nawet jeśli z różnych przyczyn niektórych zapisów umowy nie da się zmienić, to mimo wszystko warto przedstawić nasze obawy, gdyż wówczas istnieje szansa na zmianę poszczególnych parametrów produktu lub usługi, tak by finalne rozwiązanie odpowiadało naszym potrzebom i było dopasowane do naszych możliwości finansowych – podkreśla Agnieszka Wachnicka.
Jej zdaniem pozytywnym trendem wśród instytucji finansowych, wynikającym w wielu przypadkach z wymogów regulacyjnych, jest dołączanie do umowy krótkiego, często jednostronicowego dokumentu, w którym są wyszczególnione najważniejsze parametry danego produktu lub usługi. Dla przykładu, w umowach o kredyt konsumencki kredytodawca jest zobowiązany przedstawić konsumentowi formularz informacyjny zawierający główne założenia umowy jeszcze przed jej zawarciem. Analiza dokumentu nie zwalnia konsumenta z obowiązku przeczytania całej umowy, ale stanowi to duży krok w kierunku upraszczania umów i ułatwiania ich zrozumienia przez konsumentów.
Nieświadomy, ale chroniony
Zdaniem Rzecznika Finansowego, że prawo chroni konsumenta zupełnie niezależnie od tego czy umowę przeczytał, czy ją zrozumiał, czy też nie. Rzecznik wypowiedział się parokrotnie na ten ten temat, przystąpił też do sprawy klienta jednego z banków, w której warszawski Sąd Rejonowy skierował pytania prejudycjalne do TSUE (C-198/20). Pytania dotyczyły zakresu ochrony konsumenckiej wynikającej z dyrektywy 93/13. Sąd odsyłający powziął m.in. wątpliwość czy ta ochrona przysługuje każdemu konsumentowi, czy też tylko właściwie poinformowanemu, dostatecznie uważnemu i rozsądnemu przeciętnemu konsumentowi.
Rzecznik Finansowy przypomniał, że fundamentem dyrektywy 93/13, jest założenie dotyczące słabszej pozycji konsumenta wobec przedsiębiorcy, zarówno pod względem możliwości negocjacyjnych, jak i ze względu na stopień poinformowania.
- Z orzecznictwa Trybunału wynika, że pojęcie „konsument” w rozumieniu art. 2 lit. b dyrektywy 93/13 ma charakter obiektywny. Jest niezależne od konkretnego zasobu wiedzy, jaki może mieć dana osoba, czy też od posiadanych przez nią w rzeczywistości informacji – podkreślił dr hab. Mariusz Golecki, Rzecznik Finansowy.