Według Li ostatnie pięć lat, czyli pierwsza kadencja Xi na stanowisku sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Chin (KPCh), było „najlepszym okresem dla cywilizacji ekologicznej”, w którym dokonano „bezprecedensowych wysiłków w celu zmniejszenia zanieczyszczenia”. Minister przyznał jednak, że wiele problemów nie zostało jeszcze rozwiązanych.
W tym czasie Chiny zmodernizowały pod kątem emisji elektrownie węglowe o łącznej mocy 570 gigawatów, wycofały z użycia 18 mln niespełniających norm pojazdów i przeprowadziły projekty związane z ochroną środowiska w 110 tys. wsi, co polepszyło warunki życia 190 mln ich mieszkańców – wymieniał Li na konferencji prasowej.
Zapowiedział, że kampania będzie kontynuowana, by osiągnąć do 2020 roku cel w postaci zmniejszenia w setkach dużych miast średniego wskaźnika PM2,5 (stężenia drobnych cząstek zawieszonych w powietrzu) o 18 proc. w porównaniu z rokiem 2015, a w dalszej perspektywie utrzymania go na poziomie nieprzekraczającym 35 mg/m3. „Zrobimy, co w naszej mocy, by osiągnąć ten cel” - powiedział Li.
Podkreślił, że prawo i nadzór nad jego przestrzeganiem „jeszcze nigdy nie były tak surowe”. Od ubiegłego lata 5,6 tys. inspektorów z ministerstwa środowiska i partyjnych organów antykorupcyjnych przemierza kraj, usuwa lokalnych urzędników i karze firmy za łamanie norm ekologicznych. Jak obliczają media, do tej pory ukarano w kampanii co najmniej 18 tys. przedsiębiorstw i 12 tys. urzędników.
Kampania zmieniła chiński krajobraz, uderzając w małe i duże przedsiębiorstwa: od opalanych węglem grilli usuwanych przez straż miejską z chińskich ulic po huty, stalownie i fabryki części samochodowych, zmuszane do zmniejszenia produkcji, karane grzywnami lub zamykane za zanieczyszczenia.
Część komentatorów zwracała uwagę na możliwe negatywne skutki kampanii dla biznesu i zarzucała rządowi, że przy egzekucji przepisów stosuje model „jeden rozmiar dla każdego”, nie zwracając uwagi na specyfikę konkretnych przypadków. Minister nie zgodził się z tym zarzutem i zapewnił, że kampania ekologiczna nie wpływa negatywnie na gospodarkę.
„W długim okresie to jest wpływ minimalny” - powiedział. Powołał się na analizę wskaźników ekonomicznych na poziomie lokalnym, która wykazała, że regiony „nie były dotknięte (problemami), a w niektórych przypadkach nawet radziły sobie lepiej” niż przed rozpoczęciem kampanii.
„Nie zamykaliśmy wszystkich firm łamiących przepisy, a tylko te, które nie rokowały żadnych nadziei na dostosowanie się do reguł” - zapewnił minister. Ostrzegł, że władze będą trzymać się zasady zero tolerancji i surowo karać firmy zanieczyszczające środowisko.
Wszystkie te działania ministerstwo ochrony środowiska będzie prowadziło „zgodnie z wytycznymi sekretarza generalnego Xi Jinpinga” - powiedział Li.
Otwierając zjazd 18 października Xi zauważył, że w chińskim społeczeństwie wytworzyła się „nowa kluczowa sprzeczność”, pomiędzy „niezrównoważonym rozwojem gospodarczym a rosnącą potrzebą lepszego życia”. Zapowiedział, że do 2035 roku Chiny staną się „rozwiniętym krajem socjalistycznym”, a przed połową 2050 roku osiągną status bogatego, wpływowego mocarstwa, realizując przy tym lansowany przez niego slogan „piękne Chiny”.
„Sekretarz generalny Xi Jinping dał jasno do zrozumienia, że wzrost PKB nie jest jedynym celem” lokalnych władz – powiedział minister Li, nazywając to „fundamentalną zmianą w systemie ochrony środowiska”. „Nasz kraj będzie się cieszył niebieskim niebem, czystą wodą, zielonymi wzgórzami, a nasi ludzie będą mogli podziwiać nocą gwiazdy. Osiągniemy harmonijne współistnienie między człowiekiem a naturą” - powiedział Li.
Z Pekinu Andrzej Borowiak (PAP)