Zasady robienia specjalizacji w ramach rezydentury zaostrzone
Uchwalone przez Sejm przepisy przewidują, że absolwenci medycyny starając się o przyjęcie na daną specjalizację za pośrednictwem wojewody, wskażą nie tylko wyniki jakie uzyskali w Lekarskim Egzaminie Końcowym, ale dołączą również list intencyjny. Ten ostatni dokument, wskazujący na możliwość zatrudnienia młodego lekarza, miałby wystawiać szpital, w którym młody medyk robiłby specjalizację. Za dołączenie listu intencyjnego będą przysługiwały dodatkowe punkty, które zwiększą szansę na przyjęcie na specjalizację.
Rezydenci alarmują, że te przepisy nasilą jeszcze bardziej zjawisko nepotyzmu w kręgach lekarskich. -Wiele specjalizacji, zwłaszcza tych trudno dostępnych, ze względu na ograniczoną liczbę miejsc będzie specjalizacjami dziedzicznymi. Błagam marszałka Senatu, aby zmienił te zapisy, a w razie potrzeby prezydent Duda zawetował ustawę - napisał na Twitterze Jakub Kosikowski, lekarz w trakcie specjalizacji z onkologii klinicznej, były działacz Porozumienia Rezydentów.
Do tych z najtrudniej dostępnych specjalizacji, na których co roku jest mała liczba miejsc, należą m.in. endokrynologia, dermatologia, okulistyka, gastrologia, neurochirurgia, - Czyli jeśli przyszły specjalista będzie miał w szpitalu prowadzącym specjalizację np. mamę-neurochirurga, wiadomo, że szpital go zatrudni. To jest wprowadzanie feudalizmu medycznego - uważa Jakub Kosikowski.
Samorząd też zaskoczony zapisami w ustawie
- My zgłaszaliśmy w styczniu ministrowi zdrowia, że listy intencyjne są zbędne i wypaczą sprawiedliwość postępowania rekrutacyjnego przy przyjęciu na specjalizację. Bo na nią powinny się dostawać osoby, które mają najwyższe wyniki z LEK-u. Rozumiem protest młodych lekarzy. Cała nadzieja w Senacie, że to zmieni - mów Krzysztof Madej, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Wygląda więc na to, że propagatorem listów intencyjnych jest minister zdrowia. - To jest nowy mechanizm, mający na celu niewielki, ale jednak wpływ podmiotu leczniczego na to, kto będzie jego przyszłym pracownikiem, przez okres średnio 5 następnych lat. Jest odpowiedzią na apele zgłaszane w trakcie licznych spotkań odbywanych z przedstawicielami podmiotów leczniczych. List intencyjny dotyczyć będzie zarówno lekarzy chcących odbywać szkolenie w trybie rezydenckim, jak i pozarezydenckim - tłumaczy Wojciech Andrusiewicz, rzecznik prasowy ministra zdrowia. Wskazuje, że przypadku, gdy lekarz zakwalifikuje się na specjalizację w danej dziedzinie, będzie miał pierwszeństwo w skierowaniu do jednostki, która wystawiła dokument gwarancyjny. - Jednak warunkiem pierwszeństwa skierowania jest zakwalifikowanie się do szkolenia. Jeżeli lekarz się nie zakwalifikuje, to dokument gwarancyjny nie wywoła żadnych skutków - dodaje Andrusiewicz.
Kontrowersyjne zasady robienia specjalizacji w ramach rezydentury
Młodzi lekarze grzmią na Twitterze, że o dostaniu się na specjalizacje będą decydować znajomości. Kiedyś już tak było. Straszą, ze zaczną wyjeżdżać za granicę. Przyznają też, że na deficytowe specjalizacje i tak trudno jest się dostać medykom bez koneksji rodzinnych, ale gdy zmiany wejdą w życie będzie jeszcze gorzej.
W tym roku, podczas wiosennego postępowania rekrutacyjnego na specjalizację w całym kraju przewidziano prawie 2 tys miejsc rezydenckich. W tym sześć miejsc w całym kraju na endokrynologię, dziewięć miejsc na neurochirurgię, sześć miejsc na kardiologię dziecięcą. Kształcenie małej liczby specjalistów oznacza długie kolejki do nich. Dziś pacjent do endokrynologa czeka nawet 1,5 roku.
Inne zmiany jakie wprowadza nowela ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty, to wymóg dołączenia do dokumentów kwalifikacyjnych średniej ocen ze studiów. Bo jeśli dwóch kandydatów będzie miało podobne wyniki z egzaminu LEK, czy podobne dokumenty intencyjne, brane będą także pod uwagę wyniki egzaminów na studiach.