Według biegłych pacjent ten po operacji zamiast na salę wybudzeniową trafił na salę ogólną. Udusił się własną krwią.
Prokuratura Łódź-Śródmieście przedstawiła zarzuty narażenia pacjentów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, b. ordynator oddziału klinicznego chirurgii plastycznej oraz ordynatorowi oddziału klinicznego anestezjologii i intensywnej terapii szpitala.
- Zarzuty te łączy się z przeprowadzaniem wówczas zabiegów w znieczuleniu, mimo braku sali pooperacyjnej na tym oddziale chirurgii plastycznej - powiedział rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania.
Zarzut narażenia życia i zdrowia młodego mężczyzny oraz nieumyślnego spowodowanie jego śmierci usłyszał lekarz, który przeprowadzał operację.
Według prokuratury lekarze nie przyznają się do przedstawionych zarzutów. Całej trójce grożą kary do pięciu lat więzienia.
Zarzuty mają związek ze śmiercią w lipcu 2010 roku 23-letniego pacjenta, któremu w klinice przeprowadzono planowy zabieg prostowania przegrody nosowej. Według ustaleń prokuratury kilkadziesiąt minut po operacji doszło do pogorszenia stanu pacjenta, który stracił przytomność. Wezwano zespół reanimacyjny, ale mimo podjętych prób ratowania życia, pacjent zmarł.
O śmierci pacjenta powiadomiła prokuraturę dyrekcja szpitala. Wszczęto śledztwo ws. nieumyślnego spowodowania śmierci 23-latka. Przeprowadzono sekcję zwłok, która wykazała, że do zgonu młodegomężczyzny doprowadziła "ostra niewydolność oddechowa spowodowana masywną aspiracją krwi do płuc". W śledztwie przesłuchano licznych świadków, zebrano dokumentację medyczną.
Prokuratura powołała biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego w Warszawie, by ocenili prawidłowość działania służb medycznych. W swej opinii stwierdzili oni, że bezpośrednio po zakończeniu operacji i wybudzeniu, pacjent został przewieziony na salę ogólną, co było postępowaniem nieprawidłowym i niezgodnym z obowiązującymi zasadami postępowania anestezjologicznego.
- Według biegłych chory po każdym znieczuleniu ogólnym powinien zostać umieszczony w sali wybudzeniowej do czasu ustąpienia działania środków użytych do znieczulenia, odzyskania pełnej sprawności i braku powikłań. Dopiero po tym czasie powinien być przeniesiony na salę ogólną. W sali wybudzeniowej powinien znajdować się pod stałą opieką pielęgniarki anestezjologicznej, a w razie potrzeby anestezjologa - wyjaśnił Kopania. Okazało się, że w klinice chirurgii plastycznej szpitala nie było wówczas sali pooperacyjnej i pacjent od razu po operacji trafił na salę ogólną. Zdaniem biegłych w trakcie operacji doszło także do błędu medycznego i nie zabezpieczenia krwawienia (hemostazy).
- W ocenie biegłych takie zaniechanie należy traktować jako niezachowanie należytej staranności podczas wykonywaniu zabiegu operacyjnego i oceniać w kategoriach błędu medycznego wskazującego na nieprawidłową technikę przeprowadzenia zabiegu - dodał prokurator. Dodatkowo ustalono, że lekarz wykonujący zabieg nie ustalił przed nim grupy krwi pacjenta.