Zdaniem lekarza, to co dzieje się w Polsce - nielegalne zabiegi, komplikacje, łykanie środków chemicznych uszkadzających płody - to katastrofa.
Jego kilnika znajduje się kilkadziesiąt kilometrów od granicy, dlatego od lat obserwuje tzw. polską "turystykę aborcyjną". Jak mówi, zjawisko nasiliło się po wejściu Polski do UE. Od tamtej pory Polek przyjeżdżających do jego kliniki jest coraz więcej, bo wiele kobiet dopiero dowiaduje się, że w niektórych bliskich krajach aborcja jest legalna. Więcej>>>
Tysiąc "polskich" aborcji w jednej niemieckiej klinice
W naszej klinice aborcję robi około tysiąc Polek rocznie - mówi w rozmowie z radiem TOK FM dr Janusz Rudziński, który od 30 lat pracuje w klinice w niemieckim miasteczku Prenzlau, niedaleko granicy z Polską.