Katarzyna Nowosielska: Wiele obostrzeń związanych z wprowadzeniem stanu epidemii rząd już zdjął , a tymczasem w niektórych szpitalach dyrektorzy nadal odmawiają kobietom porodów rodzinnych, albo wymagają od osoby towarzyszącej dostarczenia negatywnego testu w kierunku koronawirusa wykonanego na pięć dni przed porodem. Przecież to prawie niewykonalne?
Wystąpiliśmy do szpitali wymagających wyniku badania PCR, wskazując m.in. na komunikat NFZ, w którym prezes tej instytucji wskazał, że od osób towarzyszących nie powinny być wymagane testy. Co więcej, ważne są tu zalecenia konsultantów krajowych w dziedzinie ginekologii i położnictwa oraz perinatologii. Te pierwsze, zamieszczone w maju na stronie internetowej Ministerstwa Zdrowia faktycznie wskazywały, że osoba towarzysząca rodzącej powinna dostarczyć do szpitala negatywny wynik testu na obecność koronawirusa. Niemniej jednak rekomendacje się zmieniły i obecnie nie wymaga się dostarczania wyników tego testu. Aktualizacja wymogów zawisła także na stronie internetowej ministra zdrowia. Rekomendowane jest natomiast przeprowadzenie z osobą towarzyszącą wywiadu epidemiologicznego, noszenie maseczek, rękawiczek i dezynfekcja rąk. Porody rodzinne powinny odbywać się też na oddzielnych salach.
Czytaj w LEX: Odpowiedzialność cywilna i karna za zarażenie koronawirusem >
Ile placówek w związku z tym skontrolowało biuro Rzecznika?
Wystąpiliśmy do 12 placówek wymagających testów, dwie nam nie odpowiedziały, dwie się nie zgodziły a osiem odstąpiło od tego wymogu. W naszych wystąpieniach powołaliśmy się na art. 21 ustawy o prawach pacjenta, z którego wynika prawo do porodów rodzinnych. Prawo to można ograniczyć - owszem, ale proporcjonalnie. I o ile w pierwszej fazie epidemii faktycznie, zakazanie porodów rodzinnych było zrozumiałe, o tyle obecnie, gdy liczba zachorowań na COVID-19 jest stała, a wręcz spada, dalsze tak daleko idące restrykcje dla rodzących są nieuzasadnione. Tym bardziej, że wymóg dostarczenia testu zrobionego na 5 dni przed porodem jest nie tylko znacznym obciążeniem finansowym, ale jest też niewykonalny, bo poród z reguły jest zdarzeniem dość nagłym i nie zawsze dającym się przewidzieć z taką dokładnością.
Teraz to ograniczenie prawa pacjenta powinno być bowiem proporcjonalne do stopnia zagrożenia epidemiologicznego. To może się oczywiście zmienić, o ile stan epidemii będzie zmierzał w złym kierunku, jednak musimy nauczyć się żyć z koronawirusem - tak jak z innymi chorobami zakaźnymi.Natomiast z naszych informacji wynika, że kilkanaście szpitali w kraju w ogóle nadal odmawia porodów rodzinnych. Wystąpiliśmy do nich z żądaniem odstąpienia od tej praktyki.
Zobacz w LEX: Zdarzenia niepożądane w placówce medycznej - zadania kadry zarządzającej oraz personelu >
Jak Rzecznik może przymusić szpitale do zmiany stanowiska?
Możemy wydać decyzję stwierdzającą naruszenie zbiorowych praw pacjenta i wskazać konieczność natychmiastowego odstąpienia od nich. Podmiot jest wówczas zobowiązany niezwłocznie do decyzji się zastosować, bo ona ma rygor natychmiastowej wykonalności. Szpital może się odwołać oczywiście do sądu administracyjnego. Jeśli jednak przegra i nie dostosuje się do decyzji, grozi mu kara do 500 tys. zł. Na przestrzeni ostatnich lat nie przegraliśmy w sądzie żadnej sprawy ze szpitalem.
Poza tym prezes NFZ wydal zarządzenie, które przyznaje szpitalom dodatkowe środki - średnio 100 zł na poród w szpitalu, które można wykorzystać właśnie na dodatkowe środki ochrony osobistej, w tym dla osoby towarzyszącej. To powinno szpitalowi wystarczyć aby zabezpieczyć personel i inne osoby przed ryzykiem zakażenia.
Czytaj w LEX: Odpowiedzialność za błąd medyczny w czasie epidemii >
Jednymi z najczęściej pojawiających skarg od pacjentów spływających do rzecznika na przychodnie i szpitale w czasie epidemii są zamknięte drzwi przychodni. Lekarze jednak wskazują, że nic już nie będzie takie jak przed epidemią. Gdzie leży granica między dostępnością lekarza dla pacjenta a bezpieczeństwem pracowników przychodnia? W czym tkwią obecnie problemy pacjentów z dostępnością do lekarzy?
Od połowy marca do lipca odebraliśmy łącznie ponad 9 tys. skarg od pacjentów. Jak zawsze nie we wszystkich przypadkach nieprawidłowości się potwierdzały. Na pewno najtrudniej było jednak na początku pandemii. Część placówek medycznych nie przewidywała wizyt osobistych, a jednym z największych problemów pozostawało dodzwonienie się do przychodni. Te problemy dalej występują, jednak na dużo mniejszą skalę. Niektóre placówki się otwierają, ale pacjenci nadal mają ten problem.
Takie sygnały o ograniczonej dostępności do świadczeń sprawdzamy. Współpracujemy też w tej sprawie z NFZ. Prezes Niedzielski zdecydował ostatnio o wznowieniu z końcem lipca postępowań kontrolnych w placówkach medycznych i aptekach. Na pewno potrzebna jest każdorazowa ocena rzeczywistej potrzeby osobistego kontaktu z lekarzem, uwzględniająca dobro pacjenta i staranność udzielania świadczeń.
Czytaj w LEX: Zasady przepisywania bezpłatnych leków dla kobiet w ciąży >
Czy telemedycyna to postęp i powinna być tak szeroko stosowana jak chcieliby lekarze?
Z pewnością jest to ogromny postęp, który wymusiła epidemia, bo wcześniej telemedycyna stała w miejscu. Teleporada jest sukcesem. Tak samo jak e-recepty, które doskonale funkcjonują, a wcześniej, przed epidemią były wątpliwości czy np. lekarze starszego pokolenia będą w stanie przestawić się na e-recepty. Na szczęście, nie sprawdziły się.
Niemniej jednak, teleporada nie sprawdzi się zawsze. Trzeba ją stosować rozważnie. A my tymczasem mieliśmy skargi, że pacjentowi radzono zdalnie jak ma podpiąć sobie cewnik. Inny pacjent spotkał się z odmową wizyty u okulisty. Trudno sobie wyobrazić wizytę u okulisty lub dermatologa w formie porady telefonicznej. Potrzeba zapewnienia dokładnej oceny zdrowia pacjentów i ich skutecznego leczenia powinna pozostać najwyższym priorytetem systemu ochrony zdrowia
Czytaj w LEX: Teleporady - co można w ramach umowy z NFZ >
Czy niedostępność jest jedynym problemem pacjentów?
Niedomaga czasem jakość wizyty. Pacjenci skarżyli się, że byli np. umówieni na godzinę 13. a teleporada odbyła się o 15. Mieliśmy także sygnały o tym, że lekarz nie chciał przyjąć na wizytę ciężarnej. W takich sytuacjach, po skardze, dzwonimy do placówki i informujemy, że może dochodzić do naruszeń praw pacjenta.
Wizyty w poradniach specjalistycznych i przychodniach rodzinnych nie będą już takie jak przed pandemią?
Teraz bierzemy pod uwagę możliwość wystąpienia drugiej fali epidemii. Musimy być na to przygotowani. W związku z tym powinniśmy jednak zachować proporcjonalność środków i zdrowy rozsądek. Najważniejsze będzie w tym czasie to, aby umożliwić zapis na wizytę osobistą - jeśli jest to niezbędne, rejestrację pacjenta przez telefon, za pośrednictwem osoby upoważnionej lub wreszcie za pośrednictwem e-maila.
Mail mało gdzie działa.
Tak, jednak placówka powinna udostępnić możliwość rejestracji także w tej formie. Do tego zobowiązuje ją rozporządzenie ministra zdrowia. Niemniej jednak nie każdy pacjent musi mieć telefon i jedyne co może zrobić to zapisać się osobiście. Dlatego przychodnie nie mogą być cały dzień zamknięte. Pacjent powinien móc wejść w rękawiczkach, maseczce, po dezynfekcji rąk.
Czytaj w LEX: Zwolnienie z ograniczenia pracy w jednym miejscu - nowe uprawnienia kierownika oraz pracowników placówki medycznej >
A jaka jest granica między poradą osobistą a teleporadą?
Wszystko zależy od charakteru schorzenia. W niektórych przypadkach już w trakcie rozmowy telefonicznej można ocenić, że pacjent na pewno będzie potrzebował osobistej wizyty. Nie da się wszak zwichniętej ręki zbadać zdalnie ani udzielić pomocy okulistycznej. Jeszcze nie funkcjonują u nas urządzenia pozwalające na takie badania zdalne i przesyłanie danych. Podsumowując, jeśli to możliwe i potrzebne, to pacjent powinien być przyjęty osobiście. Zachowując środki ochrony osobistej. Tak samo musi postępować lekarz. Jednak znajmy miarę. COVID-19 nie jest pierwszą chorobą zakaźną, która z nami jest i nie może uzasadniać zamykania przychodni.
Teleporada z nami jednak zostanie i wielokrotnie znakomicie się sprawdza, np. przy ordynowaniu leków w chorobach przewlekłych, jednak podkreślam że placówka nie może się całkowicie zamykać.
Czytaj w LEX: Tarcza 4.0 – wsparcie dla publicznych podmiotów leczniczych >
Lekarze jednak mówią, ze telemedycyna zracjonalizowała wizyty pacjentów w przychodniach. Podobno często przychodzili niepotrzebnie.
Nie ma na ten temat żadnych danych ani statystyk. Pamiętam dyskusje, mamy też czasem takie sygnały od lekarzy, jakoby część seniorów niepotrzebnie tak często przychodziła do przychodni. Albo młodzi rodzice z dzieckiem z niewielkim katarem, które może być w przychodni narażone na kontakt z ciężej chorymi.
Czy są skargi pacjentów na odmowę wystawienia przez lekarza e-zwolnień? ZUS teraz kontroluje zasadność wystawienia e-zwolnień zdalnie.
Nie mamy takich sygnałów. Jednak czym innym jest sprawdzanie przez ZUS zwolnienia wystawionego zdalnie, a czym innym jest w ogóle weryfikacja zasadności jego wystawienia. ZUS takie kontrole przeprowadzał przecież już wcześniej. Postępująca informatyzacja to wiele korzyści i nowych możliwości, także kontrolnych.
Czy bezpieczeństwo pacjentowi w czasie epidemii zapewni karta teleporady, wprowadzona specustawą COVID-ową. Zgodnie z przepisami powinna być przechowywana tylko przez 30 dni przez lekarza, podczas gdy dokumentacja medyczna przez 20 lat. Czy ta różnica jest zasadna? Przecież pacjenci stracą dostęp do tych danych?
Ten przepis nie był z nami konsultowany. Jednak w nowych zapisach ustawy okołozdrowotnej, którą uchwalił właśnie Sejm, znalazł się zapis, że karta teleporady jest przechowywana jeszcze przez 30 dni od dnia odwołania stanu epidemii albo zagrożenia epidemicznego. Czyli jeśli w grudniu 2020 zostanie ogłoszony koniec stanu epidemi, to pacjent może uzyskać od przychodni kopię karty teleporady jeszcze do końca stycznia 2021. Nie jest to rozwiązanie idealne, ale na pewno lepsze niż dotychczasowe.