Jesień zbliża się wielkimi krokami, a to oznacza wzmożoną zapadalność na grypę. Dodatkowo w sierpniu nastąpił wzrost zachorowań na koronawirusa. Zarządzający szpitalami obawiają się więc, że nie udźwigną nadciągającej drugiej fali epidemii, a ich jednostki nie są na nią w pełni przygotowane. Szczególnie, że już teraz każdego dnia do oddziałów zakaźnych w całej Polsce zgłasza się kilkanaście tysięcy pacjentów z podejrzeniem COVID-19.
W sezonie grypowym menadżerowie spodziewają się dodatkowych około 30 tysięcy chorych, łącznie będzie to więc już codziennie od 50 do 60 tys. osób z podejrzeniem koronawirusa. Alarmują, że wtedy szpitale mogą stać się niewydolne
Przygotowanie szpitali do powinno się oprzeć o decentralizację
- System testowania i leczenia pacjentów z koronawirusem powinien być zdecentralizowany, oparty nie tylko na szpitalach jednoimiennych, należy w niego koniecznie zaangażować lekarzy rodzinnych - mówi Stefan Bednarz, dyrektor ds. lecznictwa Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Krakowie, który został przemianowany wiosną na jednoimienny. Jego zdaniem, należy też zaangażować w walkę z epidemią nocną i świąteczną opiekę lekarską. - Nocne przychodnie działające przy szpitalach mogłyby współpracować z lekarzami rodzinnymi w diagnozowaniu pacjentów z COVID-19 - wskazuje dyrektor Bednarz.
Czytaj w LEX: Kształcenie podyplomowe lekarzy po nowemu >
Eksperci przyznają też, że mimo wprowadzania przez rząd różnych procedur, nadal w kraju brakuje określenia jasnych zasad postępowania, m.in. w przypadku podejrzenia infekcji koronawirusem. Bo jeśli pacjent podejrzewa u siebie COVID-19 i dzwoni do sanepidu, dostaje często informację, że służby przyjadą za kilka dni i pobiorą wymaz. Co oznacza, że potencjalny zarażony może chodzić dalej i zarażać innych.
Zobacz w LEX: Zadania podmiotów leczniczych i personelu medycznego w związku z epidemią koronawirusa >
- Pacjent musi dokładnie wiedzieć, gdzie ma się udać, gdy zauważy u siebie konkretne objawy zakażenia. Z kolei lekarze muszą mieć dokładane wytyczne dotyczące tego, których pacjentów mają diagnozować, jak pobrać materiał do badania i gdzie go wysłać. Laboratoria z kolei powinny znać graniczne terminy pilnego dostarczania wyników do konkretnych miejsc, a szpitale dysponować odpowiednią liczbę miejsc dla chorych bezwzględnie wymagających hospitalizacji - wskazuje Władysław Perchaluk, dyrektor Szpitala Specjalistycznego w Bytomiu i szef Śląskiego Stowarzyszenia Szpitali Powiatowych.
Waldemar Kraska, wiceminister zdrowia zapowiedział kilka dni temu, że resort zamierza zaangażować lekarzy rodzinnych do testowania pacjentów na jesieni. Według niego będą przeprowadzali wywiady epidemiologiczne i w razie potrzeby zlecali testy w kierunku koronawirusa. Na razie jednak szczegóły nie są znane.
Obecnie sytuacja jest taka, że część szpitali wykonuje testy pacjentom przyjmowanym do szpitala. Oczekują oni w specjalnych izolatkach. Ale są i takie szpitale w powiatach, których personel słysząc od pacjenta, że ten nie miał kontaktu z chorym na koronawirusa, w ogóle nie zlecają testu.
Czytaj w LEX: Opieka w izolatoriach - zadania lekarza i pielęgniarki >
Nieprzygotowanie szpitali w powiatach
O nieprzygotowaniu alarmują zatem także szefowie szpitali nie zakaźnych. - Pandemia trwa już od marca, ale nadal mamy niejednolite zasady co do pobierania wymazów do testów w kierunku koronawirusa. Potrzebne są szkolenia personelu placówek medycznych, m.in. pielęgniarek środowiskowych i lekarzy rodzinnych, dotyczące pobierania materiału biologicznego do badań - zauważa Władysław Prechaluk. Podkreśla, że pacjentom, którzy trafiają do szpitala w stanach nagłych trzeba robić szybkie testy na COVID- 19, np. kasetkowe, polegające na badaniu krwi a później weryfikować je jeszcze testami PCR, polegającymi na pobraniu wymazu. - Na wyniki tych drugich, bardziej wiarygodnych czeka się jednak dłużej, od kilkunastu godzin do doby, a pacjent trafiający na izbę przyjęć czy oddział ratunkowy w stanie nagłym, nie może przecież tyle czekać bo czasem trzeba mu udzielić pomocy natychmiast - zaznacza dyrektor Perchaluk.
Czytaj w LEX: Tarcza 4.0 – wsparcie dla publicznych podmiotów leczniczych >
Inny problem, jaki obnażyła epidemia, to brak koordynacji ruchu karetek. Zdarza się, że pod jeden szpital np. Specjalistyczny w Bytomiu przyjeżdża w jednym czasie pięć karetek. - Dlatego szpitale powinny tu ze sobą współpracować. Kontaktować się, ustalać, który szpital ma wolne miejsca, aby przyjąć kolejnego chorego - podsumowuje dyrektor Perchaluk. I dodaje, że przed Adamem Niedzielskim, nowym ministrem zdrowia stoi zatem nie lada wyzwanie i będzie musiał jesienią poradzić sobie z epidemią.
Czytaj w LEX: Odpowiedzialność za błąd medyczny w czasie epidemii >