W Sejmie trwa batalia o nowe zapisy ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty. Rząd chce ułatwić podejmowanie zatrudnienia medykom spoza krajów Unii Europejskiej, a tym samym ułatwić im nostryfikację dyplomów - zaś samorząd lekarski oponuje przeciwko temu rozwiązaniu. Przedstawiciele Naczelnej Rady Lekarskiej uważają, że nadmierne ułatwienie lekarzom spoza UE pracy w naszych podmiotach leczniczych, a także nostryfikacji dyplomów, jest zagrożeniem do pacjentów. Głównym argumentem samorządowców jest fakt, że na Białorusi czy Ukrainie znacznie łatwiej jest skończyć studia i zrobić specjalizację.

Okazuje się jednak, że dyrektorzy szpitali nie mają takich obaw. Chwalą pracę lekarzy przybyłych zza naszej wschodniej granicy, którzy już pracują w strukturach polskich placówek medycznych. Menadżerowie zacierają też ręce na możliwość ułatwienia nostryfikacji dyplomów zagranicznych lekarzy.

Na razie trudno z nostryfikacją

-Zatrudniam dwie lekarki Ukrainki. Niczym nie ustępują w pracy swoim polskim kolegom. Robią specjalizację z ginekologii. To lekarki "do tańca i do różańca" - nie boją się pracy. Jeśli trzeba, zszywają nawet rany - mówi Grzegorz Lasak, dyrektor Szpitala w Busku-Zdroju. Przyznaje, że zatrudnienie dwóch Ukrainek było dość karkołomnym przedsięwzięciem, gdyż trzeba było wykoncypować jak dać im pracę, nim nostryfikują dyplomy.
- Dlatego podpisałem umowę z kielecką uczelnią, która prowadzi kierunek lekarski. Panie nostryfikują tam dyplomy - na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego, a pracują jednocześnie u mnie - mówi Grzegorz Lasak. Zapytany o to, czy nie obawia się, że lekarze z państwo spoza UE będą się częściej dopuszczać błędów medycznych, odpowiada że polscy też to robią. - Musimy teraz mocą wyroku sądowego zapłacić 2 mln złotych odszkodowania za błąd medyczny polskich ginekolożek, który popełniły w 2005 r., doprowadzając do tego, że dziecko urodziło się z czterokończynowym porażeniem mózgowy - dodaje dyrektor Lasak.

 

Z pracy cudzoziemców bardzo zadowolony jest także dyrektor Mazowieckiego Szpitala Wojewódzkiego im. Jana Pawła II w Siedlcach. Od kilku lat prowadzi program zatrudniania kadry medycznej zza granicy. Szpital jest zlokalizowany zaledwie 100 km od granicy z Białorusią, więc co jakiś czas firma pośrednicząca w zatrudnianiu jeździ do naszego wschodniego sąsiada. Tam, dla szpitala, werbuje młodych lekarzy, chętnych do pracy w Siedlcach. Dyrekcja sprowadza do swojej placówki białoruskich specjalistów i zatrudnia ich na początku jako asystenta medycznego. W takim charakterze mają szansę popracować od kilku miesięcy do roku, nauczyć się języka polskiego po czym przystąpić do nostryfikacji dyplomu.  

Sprawdź w LEX: Czy lekarka z Ukrainy może zawrzeć ze szpitalem umowę wolontariatu jako sekretarka medyczna oddziału? >

Sposób za zatrudnienie lekarzy zza granicy

-Prowadzimy trzy nabory w ciągu roku. Obecnie zatrudniamy 10 lekarzy z Białorusi - są na stażu. Jestem bardzo zadowolony z ich pracy. Sprawdzamy dokładnie kwalifikacje lekarzy zza granicy i nawet zdarzyło się nam odrzucić cztery kandydatury - mówi Marcin Kulicki, prezes zarządu siedleckiego szpitala. Na Białorusi kształcenie lekarza trwa sześć lat. W tym czasie kończy studia i specjalizację. - Naszym programem zatrudniania cudzoziemców interesuje się rzesza dyrektorów szpitali. Dostaję bardzo dużo pytań - mówi prezes Kulicki.

Sprawdź w LEX: Jak zgodnie z prawem zatrudnić w podmiocie leczniczym ukraińską pielęgniarkę? >

Prawie tysiąc lekarzy ze Wschodu pracuje w Polsce

Z danych Naczelnej Izby Lekarskiej wynika, że prawo do wykonywania zawodu lekarza lub lekarza dentysty na terytorium Polski posiadało na koniec 2019 roku 1823 obcokrajowców. Najwięcej lekarzy i dentystów cudzoziemców pochodziło z:

  • Ukrainy -547 osób
  • Białorusi-306 osób
  • Niemiec -140 osób
  • Republiki Litewskiej -66 osób
  • Rosji -65 osób
  • Syrii -47 osób
  • USA -50 osób
  • Czech -39 osób
  • Szwecji -36 osób

Raport „Niedobór talentów w branży medycznej” przygotowany przez firmę Manpower Life Science na zlecenie Polskiej Federacji Szpitali też pokazał, że dyrektorzy szpitali bardzo chętnie zatrudnią personel medyczny zza wschodniej granicy.

Rząd chce ułatwić nostryfikację

W ostatni wtorek, podczas sejmowej podkomisji zdrowia ds. noweli ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty, propozycja samorządu lekarskiego co do tego aby wprowadzić obostrzenie co do podejmowania pracy przez lekarzy nieunijnych w Polsce została odrzucona.

Zgodnie bowiem z rządowym  projektem, lekarz spoza UE, który odbędzie roczne przeszkolenie praktyczne i zda lekarski egzamin weryfikacyjny (LEW) - otrzyma czasowe prawo wykonywania zawodu ograniczone do określonych czynności i do miejsca. Czyli podejmie pracę w konkretnym szpitalu. Będzie mógł tam być zatrudniony przez pięć lat. W tym czasie powinien nostryfikować swój dyplom.

O tym czy lekarz będzie miał prawo podjąć pracę w szpitalu i jakie czynności wykona, wedle rządowego projektu, zadecyduje okręgowa izba lekarska. Na sejmowej podkomisji lekarze chcieli, by tymczasowe prawo wykonywania zawodu mógł dostać lekarz, który ukończył co najmniej pięcioletnie studia medyczne w swoim kraju. Jeśli zaś uzyskał specjalizację w swoim państwie, to jej program powinien się równać się co najmniej połowie czasu potrzebnego do uzyskania specjalizacji w Polsce. Poprawkę podkomisja odrzuciła została odrzucona. Ministerstwo Zdrowia uzasadnia, że nie ma obaw co do kompetencji lekarzy spoza UE