To dane z najnowszego raportu dotyczącego sytuacji zdrowotnej ludności Polski, do którego dotarło Prawo.pl. Został opracowany pod redakcją prof. Bogdana Wojtyniaka i dr. Pawła Goryńskiego z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny (NIZP-PZH). Analiza dotyczy okresu od 2015 do 2017 r. Największym zaskoczeniem jest spowolnienie wzrostu długości życia.
Długość życia prawie nie rośnie
W 2016 r. długość życia w naszym kraju nieco wzrosła, ale teraz już prawie się nie zmienia. W 2017 r. długość życia mężczyzn w Polsce wynosiła 74 lata, a kobiet była o 7,8 roku dłuższa (żyły średnio 81,8 lat).
- Doszło do spowolnienia wzrostu długości życia, ale taki trend widać nie tylko w Polsce – mówi prof. Bogdan Wojtyniak, zastępca dyrektora Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego Państwowego Zakładu Higieny. – Niepokojący jest fakt, że w latach 2014-2018 długość życia zarówno mężczyzn, jak i kobiet, wzrosła zaledwie o 2,5 miesiąca. Jest to najgorszy trzyletni okres pod względem wzrostu długości życia jaki obserwujemy po 1991 r. – mówi prof. Wojtyniak.
Warto pamiętać, że długość życia Polaków jest wyraźnie krótsza, niż przeciętna w krajach Unii Europejskiej. Według Światowej Organizacji Zdrowia w 2015 r. mężczyźni w Polsce żyli o 4,6 roku krócej niż obywatele innych unijnych krajów, a kobiety – o 1,9 roku.
Obecna długość życia polskich mężczyzn jest równa tej jaka dla ogółu krajów UE była 16 lat temu, a długość życia Polek jest równa tej jaka była 11 lat temu.
Autorzy opracowania szacują, że trzydziestoletni, polski mężczyzna z wykształceniem wyższym, może oczekiwać dalszego życia krótszego o 2-3,5 roku, w porównaniu z jego rówieśnikami o takim samym wykształceniu z Europy Zachodniej. W przypadku panów z wykształceniem gimnazjalnym lub podstawowym, ta różnica jest jeszcze większa i wynosi 8-11 lat.
Cena promocyjna: 139 zł
|Cena regularna: 139 zł
|Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł
Dlaczego żyjemy krócej
Prof. Wojtyniak podkreśla, że nie ma jednego czynnika, który decyduje o tym, że Polacy żyją krócej, niż obywatele innych krajów UE.
Analizy prowadzone w ramach Badania Globalnego Obciążenia Chorobami w 2017 r. wskazują, że wśród Polaków za utratę największej liczby lat przeżytych w zdrowiu (tzw. wskaźnik DALY, stosowany do określenia stanu zdrowia danego społeczeństwa) odpowiadają: palenie tytoniu, nieprawidłowa dieta oraz wysokie ciśnienie krwi.
Raport podaje, że ogromnym problemem jest dynamiczny, ciągły wzrost liczby osób z nadwagą i otyłością.
Nadwagę lub otyłość ma blisko 70 proc. mężczyzn
W Polsce problem z nadwagą i otyłością ma już 69 proc. mężczyzn i 57 proc. kobiet (pod tym względem zajmujemy 12 i 13 pozycje wśród 28 państw UE, licząc od najniższych wartości). Jako kryterium przyjęto Body Mass Index czyli indeks masy ciała. To wzór matematyczny, który w sposób pośredni opisuje zawartość tkanki tłuszczowej w organizmie, na podstawie proporcji masy ciała mierzonej w kilogramach do wzrostu w metrach. Przyjmuje się, że ktoś ma nadwagę, gdy wartość BMI jest wyższa niż 25, a otyłości - powyżej 30.
Otyłych w naszym kraju jest ok. 25 proc. dorosłych mężczyzn i kobiet, co oznacza 16. i 17. pozycję na 28 krajów UE.
- Niepokoją utrzymujące się w Polsce od wielu lat tendencje wzrostowe, jeśli chodzi o występowanie nadwagi i otyłości. Obserwuje się je dla obu płci, ale dla mężczyzn są one wyraźnie silniejsze – mówi prof. Bogdan Wojtyniak.
Otyłość traktowana jest jako czynnik ryzyka wielu chorób przewlekłych np.: sercowo-naczyniowych, niektórych nowotworów oraz cukrzycy.
- Nadwaga jest wymieniana wśród czynników ryzyka, których modyfikacja daje największą szansę na poprawę sytuacji zdrowotnej do 2040 r. – podkreśla prof. Wojtyniak. – Potrzebujemy systemowych działań, by zatrzymać ten niekorzystny przyrost osób z nadwagą i otyłością w naszym kraju.
We wszystkich krajach Unii Europejskiej odsetek osób otyłych można uznać za wysoki. Najmniej otyłych mężczyzn jest na Słowacji (21 proc.), a najwięcej na Malcie (31 proc.). Wśród kobiet problem z otyłością ma 19 proc. Dunek (najmniej w Europie), a najwięcej (aż 31 proc.) - Maltanek.
Zbadano, ile osób pali e-papierosy
W 2018 r. NIZP-PZH po raz pierwszy przeprowadził badania, w których zapytał Polaków także o palenie e-papierosów. Wynik: nie spada już znacząco liczba osób, które palą tradycyjne papierosy, a rośnie kolejna grupa uzależnionych od tytoniu – chodzi o użytkowników papierosów elektronicznych. Z raportu wynika, że 3 proc. mężczyzn i 1,7 proc. kobiet używa wyłącznie e-papierosów.
W 2014 r. regularnie paliło 28 proc. mężczyzn, a w 2018 r. – 27,8 proc. Spadek jest więc minimalny. W 2014 r. paliło 17 proc. pań, a cztery lata później – 15,4 proc.
- Od wielu lat spadała liczba osób regularnie palących papierosy, a teraz widzimy odwrócenie tego trendu – mówi prof. Wojtyniak. – Jeśli uwzględni się osoby palące e-papierosy, to i u kobiet, i u mężczyzn widać wyraźny wzrost.
Wyniki pokazują także, że jest spora grupa osób, która regularnie pali papierosy tradycyjne i elektroniczne. W pewnych grupach wiekowych spadł odsetek osób palących tradycyjne papierosy na rzecz wyrobów elektronicznych.
Autorzy raportu zwracają uwagę na to, że wzrasta odsetek palących wśród osób w wyższym wykształceniem. Wśród nich w 2014 r. regularnie paliło blisko 15 proc. osób, a cztery lata później – 17,4 proc. Kolejne 4,3 proc. pali i papierosy tradycyjne, i elektroniczne, zaś 3,4 proc. tylko e-papierosy.
W Polsce regulacje prawne dotyczące palenia tytoniu zostały unowocześnione w 2016 r. wraz z implementacją tzw. dyrektywy antytytoniowej. Te przepisy wprowadziły nowe sposoby eksponowania informacji o skutkach zdrowotnych palenia, zakaz sprzedaży papierosów aromatyzowanych, ograniczono możliwości eksponowania wyrobów tytoniowych w miejscach sprzedaży oraz wprowadzono m.in. zakaz sprzedaży osobom poniżej 18. r.ż., zakaz palenia w miejscach publicznych).
Polityka antytytoniowa prowadzona obecnie w Polsce jest zgodna z ogólnymi zaleceniami Światowej Organizacji Zdrowia
(WHO). Jednak - jak podkreślają eksperci - brakuje nowych regulacji m.in. wprowadzenia bardziej rygorystycznych przepisów o zakazie palenia, zwiększenia dostępności do specjalistycznego i refundowanego leczenia (w tym farmakologicznego) uzależnienia od tytoniu, dalszego zwiększenia cen papierosów poprzez podniesienie opodatkowania wyrobów tytoniowych, intensywniejszego prowadzenia programów
medialno-edukacyjnych.
Po 20 maja będzie problem ze sprzedażą papierosów czytaj tutaj>>
Kiepskie wyniki leczenia w raku piersi i szyjki macicy
Raport analizuje także wyniki leczenia w różnych chorobach. Wynika z niego, że wyjątkowo niekorzystna jest sytuacja wśród chorych na raka szyjki macicy.
O tym, na jakim poziomie jest opieka onkologiczna w danym kraju pokazuje wskaźnik 5-letnich przeżyć, czyli odsetek osób, które pozostały przy życiu w określonym czasie po zdiagnozowaniu nowotworu. W przypadku raka szyjki macicy poprawa tego wskaźnika była niewielka i wynosiła niespełna 1 pkt.%.
- Umieralność w raku szyjki macicy spada, ale bardzo wolno. Wskazuje na to, że nie ma poprawy w zwalczaniu raka szyjki macicy w Polsce – podkreśla ekspert. - Świadczy to o bardzo niskiej skuteczności Narodowego Programu Zwalczania Chorób Nowotworowych, który działa w Polsce od 2006 r. Ta sytuacja wymaga pilnych badań i stosowanych decyzji w zakresie poprawienia sprawności badań profilaktycznych.
W raku piersi, mimo poprawy wskaźników 5-letnich przeżyć, rośnie umieralność. Poziom umieralności kobiet z powodu raka piersi w trzynastu województwach w latach 2015-2016 był wyższy niż pięć lat wcześniej, a obniżył się tylko w trzech regionach. Najwyższy poziom umieralności u kobiet z powodu tego nowotworu jest w województwie śląskim i wielkopolskim.
Od lat organizacje pacjenckie apelują o wprowadzenie ośrodków, w których kobiety z nowotworem piersi otrzymywałyby kompleksowe leczenie, czyli tzw. Breast Cancer Unit. W styczniu tego roku do konsultacji społecznych trafił projekt, który zakłada tworzenie takich placówek. Teraz są tylko pojedyncze takie jednostki. Resort twierdzi, że powinno ich powstać ok. 40-50.
Kompleksowa opieka w raku piersi ma zacząć działać w tym roku czytaj tutaj>>
Polacy nie wiedzą co to czynniki ryzyka
W ramach raportu zapytano grupę Polaków czy spotkali się z pojęciem „czynniki ryzyka sprzyjające zachorowaniu na zawał serca, chorobę wieńcową, udar mózgu czy nowotwór”. Okazało się, że blisko połowa gimnazjalistów nie zna takiego pojęcia. Ale także jedna trzecia mężczyzn z wyższym wykształceniem i niewiele mniejszy odsetek kobiet - w ogóle się z nim nie zetknęło.
- Zaskakujące jest to, że o tym co to są czynniki ryzyka nie wiedziały nie tylko osoby z niższym wykształceniem, ale także te z wyższym – przyznaje prof. Wojtyniak. - To pokazuje jak bardzo potrzebna jest systematyczna edukacja dotycząca chorób cywilizacyjnych. Tylko, gdy ludzie będą znali czynniki ryzyka, będą w stanie ich unikać lub modyfikować swój styl życia na bardziej prozdrowotny.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.