– Od ponad dziesięciu lat na całym świecie mamy wysyp nowych terapii dla pacjentów z rakiem prostaty. Nawet dla tych z przerzutami i w stadium, w którym przestaje działać leczenie hormonalne. Jest pięć takich leków zarejestrowanych w Europie i Stanach Zjednoczonych. Niestety, polscy pacjenci mają dostęp tylko do starej chemioterapii i tylko jednego z nowych leków hormonalnych – mówi agencji Newseria Biznes dr Iwona Skoneczna, urolog i onkolog ze Szpitala św. Elżbiety w Mokotowskim Centrum Zdrowia.
Rak płuc i prostaty (czyli gruczołu krokowego) to dwa najczęściej występujące wśród mężczyzn nowotwory złośliwe. Jak podaje ogólnopolskie stowarzyszenie „Gladiator”, każdego roku diagnozuje się około 10 tysięcy nowych przypadków i około 5 tysięcy zgonów z powodu tego raka. W liście do ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła stowarzyszenie zwraca uwagę na to, że ten wskaźnik może być o wiele niższy, jeżeli w Polsce poprawi się dostęp do wczesnej diagnostyki i terapii nowej generacji.
Pacjenci cierpiący na raka prostaty – w tym również opornego na kastrację raka gruczołu krokowego z przerzutami do kości – od przeszło czterech lat apelują do Ministerstwa Zdrowia i NFZ-u o refundację enzalutamidu i dichlorku radu 223 – dwóch leków, które dają bardzo dobre efekty w leczeniu tego nowotworu.
Leki nowej generacji są refundowane i dostępne dla pacjentów w USA i Kanadzie oraz w krajach unijnych, między innymi w Bułgarii, Rumunii, na Słowacji i Węgrzech, w Czechach, Francji, Wielkiej Brytanii i w Niemczech. Wśród państw europejskich tylko polscy pacjenci nie mają do nich dostępu.
– Polscy pacjenci są leczeni lekami starszej generacji. Do nowoczesnych terapii, takich jak enzalutamid, mają utrudniony dostęp. Ten lek jest co prawda zarejestrowany w Polsce, ale nie jest refundowany. Dla większości pacjentów jest nieosiągalny ze względu na swoją cenę – mówi dr Leszek Borkowski, farmakolog kliniczny oraz prezes Fundacji „Razem w Chorobie”.
Dr Leszek Borkowski podkreśla, że nowotwór prostaty potrzebuje do rozwoju androgenów – testosteronu, dihydrotestosteronu i androstendionu. Walka z tym nowotworem polega na blokowaniu syntezy tych androgenów w organizmie pacjenta. Tę funkcję spełniają właśnie nowoczesne leki hormonalne, stąd tak ich wysoka skuteczność.
– Androgeny są normalnie produkowane w jądrach i nadnerczach. W stanie chorobowym komórki nowotworowe są tak sprytne, że same dla siebie produkują to, co jest im potrzebne do życia. Enzalutamid działa na poziomie szlaku receptora androgenowego. Blokuje jego uaktywnienie się pod wpływem androgenów, następnie blokuje przejście uaktywnionego receptora do jądra komórkowego i w końcu hamuje łączenie się tego receptora z DNA jądrowym komórki. Czyli, krótko mówiąc, doprowadza do tego, że komórki nowotworowe ulegają śmierci – wyjaśnia dr Leszek Borkowski.
– Nowe leki hormonalne to doustne tabletki bardzo przyjazne dla pacjenta. Wiemy, że te leki działają i po chemioterapii, i przed chemioterapią. Dzięki takiemu leczeniu udaje nam się często powstrzymać chorobę na lata. Pacjenci czują się dobrze, mogą pracować zawodowo i wrócić do swoich aktywności. Udokumentowano, że dzięki nim opóźnia się powstawanie nowych przerzutów i postępowanie bólu, który wymaga mocnych, opioidowych leków narkotycznych – dodaje dr Iwona Skoneczna.
Mimo pozytywnej rekomendacji Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT), która rekomenduje leki i terapie do refundacji, oba nowoczesne leki po raz kolejny nie znalazły się na liście refundacyjnej opublikowanej z początkiem maja 2017 roku. Według wyliczeń podawanych przez stowarzyszenie pacjentów „Gladiator”, koszt refundacji obu terapii wyniósłby około 2 mln zł rocznie.
Lekarze i organizacje pacjenckie podkreślają, że terapie nowej generacji mogą wydłużyć życie pacjentom nie o kilka, ale nawet o kilkanaście lat, a ich skuteczność została potwierdzona szeregiem wiarygodnych, uznanych na świecie badań klinicznych. W Polsce tymczasem możliwości leczenia raka prostaty są ograniczone tylko do jednego leku i tradycyjnej, inwazyjnej chemioterapii.
– Jako onkolog życzyłabym sobie, żebyśmy mieli możliwość stosowania większej liczby nowych leków. Mamy szanse o całe lata wydłużać życie pacjentom. To również bardzo ważne, że poza wydłużeniem życia większość tych terapii utrzymuje jego dobrą jakość, zabezpiecza pacjentów przed dolegliwościami bólowymi i przed osłabieniem wynikającym z postępu choroby – mówi dr Iwona Skoneczna.
Lekarze przestrzegają, że choć zachorowalność na nowotwór prostaty rośnie, wciąż niewielu mężczyzn poddaje się regularnie badaniom profilaktycznym. To istotne o tyle, że pierwsze objawy są nieoczywiste, przez co choroba może pozostawać w ukryciu przez wiele lat. Część mężczyzn odczuwa też skrępowanie związane z poddaniem się badaniu.
Choć złośliwy nowotwór prostaty dotyka częściej starszych mężczyzn, po 50 roku życia, w grupie ryzyka znajdują się również dużo młodsi. Dlatego aby wcześnie wykryć chorobę, należy regularnie odbywać kontrole u urologa i poddawać się prostemu badaniu krwi na poziom PSA.
– Liczba zachorowań na raka prostaty w Polsce jest podobna do parametrów, jakie obserwujemy w Unii. Z tą różnicą, że u nas zachorowalność w dalszym ciągu bardzo wzrasta, ponieważ mężczyźni w Polsce dopiero zaczynają myśleć o raku prostaty na wczesnym etapie. Z przeprowadzonych kilka lat temu badań wynika, że połowa mężczyzn przed 60 rokiem życia nie robiła sobie jeszcze nigdy badania PSA. Mamy nieco gorsze wyniki, jeśli chodzi o pięcioletnie przeżycia w tej grupie pacjentów. Wiąże się to w dużej części z tym, że nasi panowie są diagnozowani później niż w Europie Zachodniej czy w Stanach Zjednoczonych – mówi dr Iwona Skoneczna.
Newseria