K.S: Od jak dawna jest pan biegłym sądowym?
B.J
: Biegłym sądowym jestem od pięciu lat, moja kadencja wygasa z końcem obecnego roku kalendarzowego. Dnia 15 miesiąca grudnia upływa termin złożenia aplikacji o jej przedłużenie. Bycie biegłym sądowym zawsze dawało mi dużą satysfakcję, jestem pasjonatem swojej dziedziny i cieszę się, że mogę robić to, co lubię, ponieważ nie każdy ma taką możliwość. Zawsze miałem duży szacunek do ludzi kultury, nauki i sztuki, którzy poświęcali się swojej pasji. Moimi autorytetami są profesorowie uniwersytetów takich jak Cambridge, Oxford czy Sorbona, którzy w swoich sympozjach lubią doszukiwać się określonych wartości. Ilekroć mam okazję przebywać w kręgach uniwersyteckich, a często moi koledzy są byłymi lub obecnymi wykładowcami, zawsze mamy bardzo dużo do powiedzenia. Odnajduję w nich swoje bratnie dusze, ponieważ przedkładają oni pasję i satysfakcję z wykonywanej pracy nad środki finansowe, które nie zawsze są adekwatne do jej poziomu, a wręcz niekiedy bywają skąpe. Gdybyśmy nie byli pasjonatami tego, co mówimy i robimy, to na pewno nie bylibyśmy wykładowcami uniwersyteckimi i nie pisalibyśmy publikacji naukowych. Chcemy uczyć innych i sami poszerzać swoją wiedzę. Często zdarza mi się usłyszeć słowa, które przekonują mnie, że warto jest nie tylko nawiązywać w rozmowach, ale doszukiwać się w publikacjach naukowych przytoczonych wcześniej uniwersytetów wartości, których nie mamy w życiu codziennym, a posiadają je ich autorzy. Nigdy nie sądziłem, że będę mógł zostać biegłym sądowym i pomagać w pracy instytucjom wymiaru sprawiedliwości, do których mam wielki szacunek, ale z perspektywy tych pięciu lat uważam, że było warto. Pozytywne opinie na temat mojej pracy przekonują mnie, że warto poświęcić czas na szkolenia i kontakty ze studentami, nawet kosztem życia rozrywkowego, którego nam zawsze brakuje.

K.S: Jak wielka w skali roku jest ilość spraw, do których sporządza pan opinie?
B.J:
Nigdy nie zastanawiałem się nad tym, czy praca biegłego polega na wydawaniu jak największej liczby opinii; czytając akta doszukiwałem się, że dla moich kolegów jest to już np. 40 opinia w ciągu roku, a mieliśmy dopiero marzec. Nie narzucam sobie ilości spraw, do których chcę sporządzić opinię w danym roku. Moi koledzy mają własny styl, a każdy człowiek ma inny. Sporządzam opinie w różnych sprawach, od typowych, standardowych, po bardzo złożone. Szczególną uwagę zwracam na materiał dowodowy i nasuwające się na jego podstawie pytania, na które nie zawsze, po przeczytaniu akt, odpowiedź jest oczywista. Uzupełniam ją, kierując się pismami procesowymi do stron o wykazanie rachunków, ilości pobranej energii, żeby ustalić całodobowe i godzinowe zużycie. Częstokroć są to rzeczy trudne do ustalenia, bo czas i okoliczności zdarzenia nie zawsze pozwolą dokonać oceny materiału w sposób szablonowy. Niemniej jednak dogłębna analiza przekłada się na wydanie opinii o mocnym uzasadnieniu. Nigdy nie ma dla mnie znaczenia, czy to będzie 10 kartek, 20 czy 15, tylko staram się do każdej sprawy podejść w taki sam sposób, nie szczędząc swojego czasu i nakładu pracy. Myślę, że te elementy, które stanowią o wartości procesowej, to właśnie konkretne, rzeczowe wytłumaczenie okoliczności, mających wpływ na ostateczny wyrok. Bywa, że czasami na jeden termin mam cztery różne sprawy, a obecnie mam wszystkie terminy zajęte już do sierpnia.

K.S: Która ze spraw najbardziej zapadła panu w pamięci?
B.J:
Nigdy nie zadawałem sobie takiego pytania, bowiem jest to pytanie trudne. Przestępstwa gospodarcze, kradzież mienia jest różnorodna. Nie ma tutaj żadnego odniesienia. Pamiętam sprawę, w której kilku moich kolegów, wspaniałych metodyków, wypowiadało się na sali sądowej. Dotknięci lawiną pytań prawniczych, zestresowani brakiem umiejętności obrony, zostali odrzuceni. Często się zdarza, że są to fachowcy, ludzie o najwyższym wykształceniu, które można posiadać, o znakomitej wiedzy, umiejętnościach wypowiedzi, a niekoniecznie  obrona jest elementem najmocniejszym u moich kolegów i zdarzyło mi się, że musiałem bronić ich stanowiska. Na szczęście bardzo przykładam się do pisemnej obrony mojej pracy, zagadnień, które mam opracować i zazwyczaj nie muszę bronić swoich twierdzeń na wokandach. W dotychczasowej karierze zawodowej taka sytuacja zdarzyła się tylko raz i od tej pory moje opinie bronią się same. Dopóki tak będzie się działo, to zapewne dalej będę miał ochotę być biegłym . Sytuacja odwrotna stanowić będzie dla mnie sygnał, że muszę coś zmienić w swojej metodyce.

K.S: Jakie techniki stosują najczęściej osoby kradnące energię?
B.J
: Z reguły przestępstwa tzw. pospolite to kradzież energii, która polega na magnesowaniu. Często osoby, które je popełniają, mają świetne przygotowanie zawodowe w dziedzinie elektryki, zdarza się, że są perfekcjonistami w tym, co robią. Nie tylko potrafią ukraść, ale potem starają się udowodnić, że zużywają mało prądu, ponieważ większość wieczorów spędzają np. na grze w pokera, karty u przyjaciół; rodzina wyjechała za granicę, a przestępca, jako jedyny domownik, wieczorem wcześnie kładł się do łóżka. Bardzo ciężko organom jest ustalić prawdę, ponieważ tłumaczenia oskarżonych często są niezwykle prawdopodobne, wcześniej przygotowane. Zdarza się też tak, że przestępcy wykonują dwumilimetrowy otwór w liczniku, wkładają drut i z uwagi na przypadkowość kontroli, nie zdążą go wyciągnąć. Samo życie.

K.S: Jakie są największe problemy w pracy biegłego ?

B.J: Jest to bardzo mocne pytanie. Częstym problemem są małe kompetencje o charakterze prawnym, bowiem biegły nie jest osobą prawnie chronioną. Zwracaliśmy na to uwagę w pracach legislacyjnych. Ostatnio na XI krajowej konferencji biegłych sądowych, w której uczestniczyłem i wygłosiłem dosyć obszerny referat, również podniesiono ten problem. Ja i moi koledzy biegli uważamy, że rząd nie przykłada wystarczającej uwagi do tej sprawy. Wielu wspaniałych biegłych, którzy są nawet doktorami habilitowanymi, nie ma ochrony prawnej. Przestępca zna adres, telefon biegłego , zdarza się, że sporządzający ekspertyzę jest później szykanowany, pobity, ma same problemy. Nasi koledzy często mówią, że nie warto być biegłym, bo państwo nie daje nam ochrony prawnej, że to, co robimy, jest bardzo kiepsko opłacane, a  jesteśmy atakowani w niewybredny sposób. Częstokroć nawet w pismach pogrubionym drukiem wyszczególnia się, że grozi nam 3 lata pozbawienia wolności. Jest to nie tylko obraźliwe, ale i niezrozumiałe, bo jeśli biegły jest osobą zaprzysiężoną i świadomą swoich czynów, jakie skutki mogą wywołać, to dobrze wie o tym, że sankcje karne i administracyjne obciążają go w całości. Często biegły nie jest partnerem dla sądu, a przede wszystkim nie jest partnerem dla prokuratury.

K.S: Jakie zmiany można wprowadzić, aby pomóc biegłym w wykonywaniu ich pracy?
B.J:
Biegły nie ma możliwości sprawdzenia, czy jego opinia miała wpływ i w jakim zakresie na orzeczenie sądu. Nie jest partnerem, nie ma ochrony prawnej. To należy jak najszybciej zmienić. Moi koledzy, często  wybitni znawcy w swoich dziedzinach uważają, że bycie biegłym jest nieopłacalne. Nie mamy większego wpływu na przebieg prac nad ustawą, która mogłaby przynieść korzystne zmiany w kwestiach, które od kilku już lat są podnoszone na konferencjach biegłych. Jeżeli nic się nie zmieni, to będziemy tracić wybitnych ekspertów, pasjonatów swoich dziedzin, a będziemy mieć osoby przypadkowe, które negatywnie wpływać będą na wizerunek całego wymiaru sprawiedliwości. Myślę, że moja wypowiedź będzie dzwonkiem dla niektórych osób i coś w końcu się zmieni. Taką mam nadzieję, czego bardzo życzyłbym sobie i moim wszystkim kolegom, za których w tym momencie się wypowiadam. Na pewno przydałaby się również biegłym darmowa dostępność do LEX-a, a także możliwość uczestniczenia w bezpłatnych szkoleniach, zwiększających ich merytoryczną wiedzę. Dziękuję bardzo za zrozumienie.

K.S: Dziękuję bardzo za rozmowę.

Krzysztof Surdej