Uczelnie wyższe składające wnioski o wsparcie finansowe przedsięwzięć naukowych często tracą możliwość uzyskania wielomilionowych dotacji. Wszystko zaś za sprawą „ nierzetelnych ekspertów” jak podaje Dziennik Gazeta Prawna. Większość ośrodków naukowych decyduje się na złożenie odwołania w przypadku negatywnej opinii. Uważają, że ich projekty zasługują na przyznanie grantów i jak się okazuje często mają rację. Niestety okazuje się wtedy, że ich projekty nie mają już wtedy szans na pieniądze.
Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie (UEK) w 2013 r. złożył wniosek o 4,5 mln zł na przygotowanie kadry i programów nauczania w obszarze rozwoju innowacyjnego, z wykorzystaniem dobrych praktyk ponadnarodowych. Został on jednak odrzucony przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR).
– Powodem było to, że nie spełniliśmy kryterium horyzontalnego – wyjaśnia Lesław Piecuch z UEK. Wskazuje, że projektowi zarzucono dyskryminację ze względu na płeć.
– To był dla nas niezrozumiały argument. Recenzent dopatrzył się, że na uczelni, która jest częścią tego projektu, była wyższa liczba studentów niż studentek. Chodziło o politechnikę, gdzie jest to tendencja powszechna – wyjaśnia.
Odwołanie od decyzji ekspertów to strata czasu. Mimo, że projekty uczelni po odwołaniu uzyskują wysoką punktację, pieniędzy na ich realizację nie otrzymują. Jak mówi dalej Lesław Piecuch – To jest zgodne z prawem, lecz sprzeczne z logiką i zdrowym rozsądkiem. Eksperci wskazują, że NCBiR powinno rozdzielać fundusze dopiero po uwzględnieniu odwołań.
W sprawie ekspertów przede wszystkim kwestionowany jest ich wybór. Często wystarczy przedstawienie jedynie życiorysu. Nie ma testów weryfikujących kwalifikacje kandydatów.
Eksperci wskazują, że dzięki koneksjom niektóre projekty są bardziej uprzywilejowane, mimo że recenzenci są zobowiązani złożyć oświadczenie o niezależności. Zawodzi też system rekrutacji recenzentów. Zasadą jest, że ekspertów dobiera się wg jej osiągnięć w danej dziedzinie, co jest zgodne ze zdrowym rozsądkiem. W Narodowym Centrum Badań i Rozwoju są oni losowani!
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Konrad Kuć