– Począwszy od 2016 roku mój rząd zaproponuje młodym Polakom – tym najzdolniejszym – możliwość studiowania na najlepszych uczelniach zagranicznych. I ta możliwość będzie sfinansowana przez państwo polskie. Pod jednym warunkiem: każdy z tych młodych ludzi będzie musiał co najmniej pięć lat po powrocie ze studiów przepracować w naszym kraju – zapowiedziała w exposé premier Ewa Kopacz.
Eksperci nie są zachwyceni tym pomysłem. Na wady tego rozwiązania wskazują zarówno rektorzy, jak i studenci.
– To nie jest pora na taką propozycję. Przecież mamy niż demograficzny, na polskich uczelniach kształci się coraz mniej studentów. Równolegle rząd i rektorzy zabiegają o cudzoziemców i ściągają ich z całego świata. Tymczasem premier chce opłacać Polakom naukę za granicą – stwierdza Krystyna Łybacka, była minister edukacji narodowej i sportu, obecnie europoseł.
Jej zdaniem propozycja premier tylko powiększy obecne kłopoty uczelni.
– Pomysł sam w sobie prezentuje się sympatycznie. Studenci przeżyją fantastyczną przygodę, zdobędą bardzo dobre wykształcenie. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, by ich wysyłać na zagraniczne studia na semestr bądź dwa, tak jak to się dzieje w przypadku Erasmusa. Propozycja premier Kopacz to też przyznanie, że polskie uczelnie są z definicji gorsze – uważa Krystyna Łybacka.
Natomiast propozycje premier pozytywnie ocenia Piotr Müller, przewodniczący Parlamentu Studentów Rzeczypospolitej Polskiej.
– To dobre rozwiązanie, ale diabeł jak zawsze tkwi w szczegółach – zastrzega.
Wskazuje, że straszak w postaci konieczności przepracowania pięciu lat w Polsce może okazać się niewystarczający.
– Może to doprowadzić do drenażu talentów. Wiele osób kończących na koszt państwa studia na zagranicznych uczelniach może nie wrócić do kraju. Pozostaną w innych państwach, a z pensji, które otrzymają od zagranicznych przedsiębiorców spłacą długi, które będą mieli wobec Polski – ostrzega Piotr Müller.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna