– Ustawa 27 lipca 2005 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 572 ze zm.) była już dwukrotnie nowelizowana i jej objętość znacznie się rozrosła, dlatego widzimy konieczność pracy nad selektywną deregulacją przepisów. Czym mniej artykułów regulujących działalność uczelni, tym większa jej autonomia, ale i odpowiedzialność – zapewnia prof. Wiesław Banyś, przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich.
Wskazuje, że rektorzy będą dyskutować, jakie przepisy ewentualnie wymagają deregulacji. – Chodzi np. o jeszcze większą niezależność uczelni w zakresie tego, kto i jak ustala nowe kierunki studiów, a także liczby samodzielnych pracowników naukowych do ich prowadzenia – wylicza prof. Wiesław Banyś.
Rektorzy zamierzają też przeanalizować różne warianty finansowania szkół wyższych.
– Obecny system jest krytykowany. Algorytm, od którego uzależniona jest dotacja, jest zbudowany przede wszystkim na podstawie wskaźników liczbowych a nie jakościowych. To wymaga zmiany. Jednym z ważnych kryteriów jest m.in. liczba studentów – mówi prof. Wiesław Banyś.
– Z tego względu uczelnie rywalizują o każdego kandydata, a to prowadzi do spadku ich poziomu – wyjaśnia prof. Jerzy Wilkin z Uniwersytetu Warszawskiego, który jest odpowiedzialny za część raportu FRP w sprawie finansowania.
Dlatego jeden z wariantów dotyczy znacznego zmniejszenia składnika studenckiego dla określania wielkości dotacji. Przykładowo uczelnia otrzymywałaby pieniądze na cały cykl kształcenia, a nie jedynie na kolejny rok studiów. Inna polega na tym, aby pieniądze były uzależnione od efektów.
Rektorzy zastanawiają się też nad tym, czy jedyną ścieżką finasowania ma być algorytm. Drugą mógłby być kontrakt, czyli uczelnia otrzymywałaby pieniądze na zrealizowanie określonego zadania, np. wykształcenie danej grupy studentów.
Niezależnie od wariantów przedstawianych przez rektorów, nad nowym sposobem wyliczania dotacji zastanawia się też MNiSW.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna