Niedługo Twoje pierwsze egzaminy na studiach. Jak się czujesz?

Przede wszystkim, ogromnie się stresuję. Na początku wydawało mi się, że nie będzie z tym większego problemu, ale zaczęłam się denerwować, kiedy sobie uświadomiłam, że mogę nie zdążyć przyswoić tak dużej ilości materiału. Poza tym, czuję niepewność – nie wiem, czego się spodziewać po egzaminach, jaka będzie ich forma i jak profesorowie będą nas oceniać. Pierwsza sesja w życiu to duże emocje, mam świadomość, że nie będzie już tak łatwo jak w liceum.

Czy uważasz, że sesja na studiach jest potrzebna? Może wystarczą tylko kolokwia, jak sprawdziany w szkole?

Mimo wszystko wydaje mi się, że jest bardzo potrzebna, bo jest jedyną uczciwą, sprawiedliwą weryfikacją wiedzy studentów. Końcowy egzamin jest dobry, ponieważ każdy może przygotowywać się do niego w swoim własnym tempie. Minusem jest to, że rozpoczynając semestr z przeświadczeniem o ogromnej ilości czasu pozostałego do sesji, trudno samemu zmobilizować się do nauki. Dlatego właśnie dobrą opcją są kolokwia, podsumowujące jakąś mniejszą część materiału, którą łatwiej jednorazowo przyswoić, a wiadomo, że przy regularnej nauce przed egzaminem wystarczy tylko wszystko powtórzyć.

Czy ucząc się do kolokwiów, a teraz do egzaminów, musiałaś zmienić metodę nauki jaką obrałaś wcześniej, będąc uczennicą?

Będąc na prawie, muszę przede wszystkim dużo czytać – nie wystarczy, tak jak w liceum, zrozumieć i rozwiązać zadania np. z matematyki. Moim sposobem na skuteczną naukę jest przepisywanie – robię notatki, skrypty z podręczników, przepisuję kilkukrotnie najważniejsze rzeczy, a dopiero potem „wkuwam” na pamięć. Jestem wzrokowcem, moje książki są niemal w całości pozakreślane kolorowymi mazakami, a w zeszytach jest wiele tabelek i kolorowych rysunków – to pozwala mi lepiej zapamiętywać. Poza tym uczę się w nocy, to najlepsza dla mnie pora, wtedy nikt mi nie przeszkadza, a i mój mózg lepiej pracuje.

Jak oceniasz swoje przygotowania do egzaminów?

W tej chwili kiepsko. Popełniłam błąd, zabierając się za naukę tak późno, przed samą sesją. Może gdybym zaczęła trochę wcześniej, teraz nie stresowałabym się tak bardzo. Jednak na te ostatnie dni przed sesją warto dobrze zorganizować sobie czas, a wtedy wszystko da się zrobić (oczywiście przy dużej ilości kawy, samodyscypliny i wyłączonym facebook’u).

Na jakim przedmiocie Ci najbardziej zależy?

Myślę, że w tej chwili najważniejszy jest wstęp do prawoznawstwa. Oprócz egzaminu mamy jeszcze końcowe kolokwium, więc materiału do przyswojenia jest naprawdę dużo. Poza tym warunkiem przystąpienia do egzaminu jest właśnie zaliczenie ćwiczeń, więc to przysparza najwięcej nerwów – egzamin można zawsze poprawić… Również historia jest przedmiotem wymagającym spędzenia dużej ilości czasu nad książkami i notatkami.

Czy słuchasz rad starszych, którzy przeszli już egzaminy, które Ciebie czekają?

Tak. Wolę wiedzieć, czego się spodziewać. Pytam starszych znajomych o formę egzaminu czy kolokwium, metody oceniania. Czasem proszę o ich notatki czy posiadaną literaturę dodatkową w myśl zasady: „wszystko może się przydać”. Czuję, że mam w nich ogromne wsparcie, chociaż wydaję mi się, że czasami tylko straszą, że w trakcie sesji będę tylko i wyłącznie się uczyć – z przerwami na sen i posiłek.

Czy zależy Ci na zdaniu egzaminów z jak najlepszymi wynikami?

Bardziej zależy mi na tym, żeby je po prostu zdać. Wiadomo, oceny są ważne, ale przy moim obecnym „przedsesyjnym” stresie wystarczą mi trójki z większości przedmiotów, choć może brzmi to mało ambitnie.

Podsumowując, warto uświadomić sobie, że sesja nie jest tym samym co sprawdziany w szkole, czy nawet matura. Egzaminy są wymagające, a żeby się do nich przygotować należycie, nie wystarczy zaliczyć ćwiczenia i uczyć się noc przed egzaminem.

Studencie I roku – jeśli jeszcze nie otworzyłeś książki i nie zajrzałeś do notatek – po przeczytaniu tego wywiadu wyłącz komputer i zacznij się uczyć.


Rozmawiał: Paweł Rafałowicz