- Nie ulega wątpliwości, że wbrew twierdzeniom apelującego, ustawowym obowiązkiem rektora uczelni jest dbanie o bezpieczeństwo oraz przestrzeganie prawa na jej terenie. Zakres tego obowiązku wzmacnia okoliczność, że z przepisów prawa wynika też autonomiczność uczelni. Oznacza to, że służby państwowe odpowiedzialne za utrzymanie porządku publicznego i bezpieczeństwa mogą wkroczyć na teren uczelni tylko na wezwanie rektora"- powiedziała w uzasadnieniu wyroku sędzia Barbara Rączka-Sekścińska.

 

Obowiązek ciążył na rektorze

- Sąd I instancji słusznie przyjął, że na rektorze ciążył obowiązek dokonania oceny, czy impreza będzie miała charakter imprezy masowej. Winien on uzależnić zgodę na przeprowadzenie otrzęsin od spełnienia wymogów wynikających z ustawy o imprezie masowej. Ocenie podlegałyby wówczas np. prawidłowość komunikacji między budynkami, liczba wejść i wyjść, położenie, i liczba miejsc ewakuacyjnych, liczba miejsc porządkowych. Z pewnością taka kontrola pozwoliłaby na wyeliminowanie nieprawidłowości, które finalnie doprowadziły do tragedii - dodała sędzia Rączka-Sekścińska.

 

Sąd ocenił, że "zaniedbanie rektora było tym większe", że wiadomym było, że otrzęsiny na UT-P cieszą się dużą frekwencją wśród studentów, co było widoczne w piętnastu poprzednich edycjach tej imprezy. Zdaniem sądu, łatwo było przewidzieć, że w otrzęsinach weźmie udział ponad 500 osób, tym bardziej, że w 2015 r. na bydgoskim uniwersytecie studentów na I roku było ok. tysiąca. (PAP/ms)