Lipińska-Nałęcz zauważyła we wtorek w Senacie, że przepisy proponowane w nowelizacji ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym doprowadzić powinny do podziału szkół wyższych na zawodowe i akademickie.

Zdaniem wiceminister sprawi to, że z uczelni akademickich "wyłonić się powinno kilka naprawdę dobrych uczelni badawczych". Jej zdaniem warto, by nastąpiła specjalizacja uczelni. "Musimy mieć ośrodki, które są liderami w badaniach i które autentycznie rozwijają gospodarkę krajową, ale - z drugiej strony (...) musimy mieć szkoły wyższe, które dobrze przygotowują do życia zawodowego" - zaznaczyła.

Projektem nowelizacji ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym zajmuje się na razie sejmowa podkomisja stała ds. nauki i szkolnictwa wyższego.
Senator Kazimierz Wiatr (PiS) wyraził zaniepokojenie proponowanym podziałem szkół wyższych, interpretując, że jest to podział na uczelnie "badawcze i niebadawcze". "Mnie się wydawało (...), że nie ma szkolnictwa wyższego bez badań naukowych" - mówił. Według niego szkolnictwo wyższe tym się wyróżnia w systemie kształcenia, że student "wprzęgany" ma być w badania naukowe.

Lipińska-Nałęcz przyznała, że warto mieć sieć ogólnoakademickich szkół wyższych, które byłyby "zapleczem wysokiego życia intelektualnego", ale nie warto zmuszać do pełnienia takiej roli wszystkich uczelni. Zaznaczyła, że dawniej na uczelnie trafiało 10 proc. absolwentów szkół średnich, a teraz to już ok. 50 proc. "Musimy im dać rzetelną wiedzę i bardzo dobre wykształcenie - maksymalnie szerokie" - komentowała.

Senatorzy mieli też wątpliwości, jak wyglądać będzie przyszłość uczelni zawodowych - a zwłaszcza Państwowych Wyższych Szkół Zawodowych, które nie prowadzą badań naukowych i w związku z tym mają utrudniony dostęp do grantów.
Senatorzy zgłaszali też swoje uwagi do faktu, że przepisy dotyczące szkolnictwa wyższego zmieniają się zbyt często - ostatnia nowelizacja ustawy miała miejsce w 2011 r.

"Jeszcze nie mamy dobrej oceny tamtej ustawy, a wchodzimy w następną" - mówił Józef Zając (PSL). Wiatr stwierdził natomiast, że nadmiar przepisów prowadzić może do nadmiernej regulacji. "Chcemy kształcić kreatywność studentów, a zabijamy kreatywność profesorów. Jak niekreatywni profesorowie mają kształcić niekreatywnych studentów?" - pytał.

Zdaniem Lipińskiej-Nałęcz "ustawy tyją", ale i świadomość prawna ludzi rośnie. "Jeśli czegoś w ustawie nie wskażemy, pozbawiamy się możliwości działania, np. przeciw nieuczciwym założycielom szkoły (wyższej)" - tłumaczyła.

Zając zwrócił też uwagę, że w świecie naukowym występuje nowe, niekorzystne zjawisko - pojawiają się tzw. "możnowładcy grantowi". Zdaniem senatora takie osoby mają biegłość w pozyskiwaniu grantów, ale nie realizują ich zgodnie z przeznaczeniem - kiedy zbliża się okres rozliczeniowy, proponują naukowcom, którzy grantu nie dostali, by - za wynagrodzeniem - włączali swoje badania do finansowanego projektu. "Możnowładców grantowych powinniśmy traktować jako kogoś, kto pasożytuje na systemie grantowym" - zaznaczył Zając.