Redakcja Student.lex.pl: Ania, jesteś obecnie na drugim roku aplikacji radcowskiej, co oznacza, że nie odpadłaś w sesji egzaminacyjnej po pierwszym roku. Było ciężko?
Anna: Było ciężko, nawet bardzo. Uważam jednak, że aplikacja nie polega na "odbębnieniu nauki" w potocznym tego słowa znaczeniu, w celu zdania egzaminu zawodowego i zostania tak zwanym profesjonalistą, ale przede wszystkim na pogłębianiu wiedzy. Porównując wiedzę przekazywaną na studiach i tę zdobywaną na aplikacji mogę stwierdzić z czystym sumieniem, że różnica jest ogromna. Na szkoleniu zgłębiamy ogromną ilość orzecznictwa, kodeksy powinny być już opanowane, które w praktyce zawodowej jest bardzo przydatne. Osobiście musiałam zdawać dwukrotnie egzamin z prawa cywilnego, ale wiedza którą przyswoiłam podwójnie cały czas procentuje i często przydaje się w pracy. Owszem, wszystko zależy od wybranej specjalizacji. Z pewnością znajdą się i tacy, którzy powiedzą, że poszczególne dziedziny prawa będą zbędne w ich dalszej praktyce zawodowej, ale osobiście uważam, że przebrnąć trzeba przez wszystko, nawet jak się czegoś nie lubi lub nie jest to w danym momencie potrzebne. Nigdy nie wiadomo, co okaże się przydatne.
Zdawałaś egzamin dwa lata temu, co oznacza, że wyglądał on tak samo jak ten, z którym kandydaci zmierzą się w najbliższej rekrutacji. Czy uważasz, że jeden test z wyrywkowymi pytaniami z tak wielu dziedzin prawa to dobry sposób sprawdzenia wiedzy?
Preferuję przeprowadzanie egzaminów osobno z poszczególnych przedmiotów . Zdecydowanie nie podoba mi się pomysł robienia jednego egzaminu ze wszystkiego, bo to jest dopiero prawdziwa droga przez mękę. Szczególnie współczuję młodym rodzicom, dodatkowo ciężko pracującym po godzinach w kancelariach, bo połączenie tak ogromnej ilości nauki z życiem osobistym to niemalże ekstremalny wyczyn.
Przyjęcie tak licznego grona osób na szkolenie w 2010 roku było dynamicznie komentowane w środowiskach prawniczych. Wypowiadały się władzę samorządów, ludzie nauki i praktyki prawniczej. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat? Jest Was za dużo?
Uważam, że tak. Nie chcę nikogo obrażać, ale uważam że próg punktowy przy przyjęciu na szkolenie powinien być wyższy. Dodatkowym ułatwieniem na egzaminie wstępnym była treść pytań, które w dużej mierze pokrywały się z ubiegłorocznymi. Znam ludzi, którzy nie uczyli się dużo; przerobili testy z egzaminów adwokackich, radcowskich i sędziowskich z poprzednich lat i to okazało się być wystarczające, aby pomyślnie przejść rekrutację Zbyt dużo pytań powtarzało się. Sędziowie, z którymi mamy zajęcia niejednokrotnie podkreślali, że w porównaniu ze starszymi rocznikami prezentujemy niższy poziom wiedzy. Moim zdaniem to, że tak bardzo dużo osób odpadło po pierwszym roku wskazuje na fakt, że aplikacja nie jest przeznaczona dla wszystkich.. Dostać się było o wiele łatwiej niż utrzymać. Oczywiście nie można generalizować. Nie jest tajemnicą, że nawet ci, którzy ciężko pracują oblewają później egzaminy, ponieważ w danej grupie pytania są naprawdę trudne lub sprawdzający patrzą na rozwiązania wyjątkowo mało przychylnie. Czasem można mieć po prostu pecha.
A kwestia rozwiązań administracyjnych? Jak Izba kontaktuje się z aplikantami? Jak wygląda przepływ informacji? Czy działa coś podobnego do studenckiego, zawsze zatłoczonego, dziekanatu?
Na pierwszym roku działało. Owszem, bywały duże kolejki, jak to przy grupie liczącej ponad 2 tysiące aplikantów na roku, ale pomimo tego administracja pracowała sprawnie; wszystko można było załatwić w przyjemnej atmosferze. Co więcej, było wygodnie, bo biuro dla aplikantów I roku mieściło się w miejscu, gdzie mieliśmy zajęcia, przy ul. Pawiej i było otwarte do późna. Obecnie niestety jest zlikwidowane. W miejsce dotychczasowego dziekanatu utworzono Biuro Obsługi Aplikanta (BOA) na Żytniej, które jest czynne do godziny 17, co w praktyce jest dużym utrudnieniem. Dodatkowo, komunikacja z aplikantami odbywa się za pomocą extranetu, czyli specjalnej strony internetowej.
Cały czas wracam do tego, że aplikantów jest tak dużo. Wiadomo, że w mniejszych grupach nauka jest efektywniejsza. Czy na aplikacji ma to znaczenie? Przecież wszystkim szkolonym zależy na jak najlepszym przygotowaniu do zawodu...
Ma to znaczenie. Nie ma czegoś takiego jak ćwiczenia, forma nauki znana ze studiów. Nie można przecież nimi nazwać zajęć, które odbywają się w grupie ponad 200 osób. Poza tym, prawie wszystkie spotkania przeprowadzane są w formie wykładów, gdzie liczba słuchaczy jest obojętna.
Ania, czas na pytanie praktyczne: ile czasu poświęcasz na aplikację? Czy aktywny udział w zajęciach wystarczy, żeby satysfakcjonująco zdać egzaminy?
O, zdecydowanie nie. Poza samymi zajęciami na aplikację trzeba poświęcić dużo dodatkowego czasu. W okresie przed egzaminami nie ma czegoś takiego jak wolny wieczór lub weekend, a że egzaminy potrafią trwać przez trzy miesiące, to trzy miesiące są wyjęte z życia. W chwili obecnej, II rok aplikacji, trzeci miesiąc zajęć, można powiedzieć, że jest "luz".
Oprócz zajęć teoretycznych od przyszłych radców wymagane są umiejętności praktyczne. Czy czasu starcza na wszystko? Jak w Twoim przypadku wygląda zdobywanie doświadczenia?
Zdobywam doświadczenie w pracy i to chyba najlepszy możliwy sposób. Uważam, że aplikant powinien pracować w kancelarii lub w departamencie prawnym firmy podczas całego toku aplikacji. To właśnie teraz jest czas, żeby to doświadczenie zdobywać. Oczywiście, najlepiej pracować w małej kancelarii, gdzie “wpada” wszystko z każdej dziedziny prawa i bez problemu aplikant dopuszczany jest do występowania przed sądem z upoważnienia pełnomocnika,. Nie można jednak marudzić przy tak dużej konkurencji na rynku, która ma miejsce również wśród samych aplikantów. O pracy trzeba pomyśleć dużo wcześniej niż w momencie przystępowania do egzaminu zawodowego. Jeśli komuś już na etapie szkolenia ciężko jest znaleźć pracę, to potem będzie już tylko gorzej.
Czy mając możliwość ponownego wyboru swojej ścieżki zawodowej, również wybrałabyś aplikację radcowską? A może na to pytanie jest już za późno?
Chyba za późno. Myślę że wybrałabym ponownie aplikację radcowską, ewentualnie notarialną, ale z pewnością nie adwokacką. Mimo tego, że w Warszawie akurat aplikantom adwokackim najłatwiej było się dostać na II rok, to uważam, że nasze szkolenie jest na o wiele wyższym poziomie merytorycznym. Tym samym jest nieporównywalnie bardziej wymagające i, po ludzku mówiąc, cięższe. Czasem żałuję, że nie poszłam na Politechnikę i nie zrobiłam specjalizacji w mniej obleganej dziedzinie niż prawo. Praca prawnika, jak na tyle lat nauki, jest po prostu męcząca, a dodatkowo powoli staje się nieopłacalna. Zazdroszczę znajomym, którzy z prawem nie mają nic wspólnego, pracują od poniedziałku do piątku, a w weekendy są po prostu wolni. Nie wspominam nawet o ich wyższych zarobkach...
Aniu, bardzo dziękujemy za rozmowę. Życzymy powodzenia i trzymamy kciuki za pomyślny rozwój Twojej kariery.
Z Anną Matyjuk, aplikantką radcowską w Okręgowej Izbie Radców Prawnych w Warszawie, rozmawiała Marta Osowska.
]]>