Nocna manifestacja, w której uczestniczyło co najmniej 3 tys. ludzi, była 30. od początku protestów, które zaczęły się 100 dni temu. Policja uznała ją za nielegalną i po trzech godzinach trwania pokojowego marszu rozpoczęła aresztowania.
W obliczu trwających od ponad trzech miesięcy protestów przeciw podwyższeniu opłat za studia, rząd Quebecu wprowadził w życie w ubiegłym tygodniu specjalne przepisy, w myśl których organizatorzy demonstracji muszą przedstawić policji z wyprzedzeniem trasy i daty przemarszu. Uruchomienie tego prawa miało jak dotąd odwrotny skutek - komentatorzy zgodnie konstatują, że protesty stały się gwałtowniejsze i tylko w niedzielę zatrzymano ok. 300 osób. W środę zatrzymano 100.
Stowarzyszenia studenckie argumentują, że przepisy ograniczają ich obywatelskie prawo do zgromadzeń, i zapowiadają, że będą dowodzić ich nielegalności w sądzie.
W geście sprzeciwu wobec nowych przepisów mieszkańcy centralnych dzielnic Montrealu od piątku codziennie o godz. 20 wychodzą na ganki i balkony swoich domów, uderzając w garnki i patelnie.
Studenci twierdzą, że podwyżka czesnego, o 75 proc. w ciągu pięciu lat, wepchnie ich w długi, rząd Quebecu podkreśla z kolei, że opłaty za studia w tej prowincji należą do najniższych w Kanadzie i nawet po podwyżce takie pozostaną.
Część organizacji studenckich zapowiedziała już, że protesty będzie kontynuowała także latem, co - wskazują media - może poważnie zakłócić organizację licznych festiwali pod gołym niebem w Montrealu, które zapewniają miastu znaczący dochód. (PAP)
klm/ ro/
11489679 arch.