Bąk uważa, iż obecny stan polskiej nauki i braku jej współpracy z biznesem jest wynikiem wieloletnich zaniedbań. Współpraca na tej linii rodziła od razu oskarżenia o korupcję i zarzuty wręcz nieetycznego wykorzystywania publicznej nauki dla własnych, gospodarczych celów.
Jego zdaniem środki wypłacane z budżetu państwa pozwalają uczelnią istnieć, ale nie rozwijać się. Przekłada się to na obniżające się standardy nauczania i spadającą renomę polskich uczelni.
Jednak ostatnimi czasy widać postępującą zmianę podejścia. Kryzys gospodarczy i rosnące w dużym tempie bezrobocie wśród studentów doprowadziły do wzajemnego otwarcia – i nauki i biznesu. Bąk uważa taką sytuację za niezwykle korzystną.
Przedstawia on następującą prognozę rozwoju sytuacji. W pierwszej kolejności, uczelnie przekazują pieniądze, a uczelnia know-how i wykształcone kadry. Na tym etapie nie widać jeszcze bezpośrednich skutków takiej polityki, ale po pewnym czasie pojawiają się pierwsze efekty współpracy, które można skomercjalizować. Przedsiębiorcy, którzy zwiększyli swoje zyski, chętniej dzielą się nimi z uczelniami, bo wiedzą, że to dobrze wydane pieniądze. To z kolei pozwala rozszerzyć zakres badań uczelni i doskonalić własną kadrę.
Publicysta DGP uważa, ze taki właśnie powinien być kierunek zmian. Wszyscy będą z nich zadowoleni – biznes, nauka, ale także studenci.
Więcej w Dzienniku Gazecie Prawnej, 22 października 2012 r.