O co chodzi? Rzecz jasna sprawa opiera się o pieniądze, a dokładniej podatki. ZAiKS, bo to on jest drugą stroną konfliktu uważa, że radio, które znajduje się w zakładzie fryzjerskim przysparza zysków przedsiębiorcy i dlatego należy mu się odpowiedni w tym udział. Pan Marcin jest zgoła odmiennego zdania. Jak się domyślacie sprawa ma swój finał w sądzie.
Postępowanie toczy się o 900 zł.
Dużo, mało? W całej sprawie nie chodzi już o pieniądze tylko o to, kto ma rację. Fryzjer z Wałbrzycha klientom, którzy odwiedzają jego zakład wręcza do podpisania oświadczenie o „niesłuchaniu muzyki w lokalu”, a w razie nie podpisania - zatyczki do uszu. Wygląda to dość zabawnie, jednak jak widzimy obie strony konfliktu biorą to na poważnie.
Kto ma rację?
Chcąc pozostać obiektywnym w tej sprawie, poddam pod Waszą ocenę fragment wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 15 marca 2012 r o sygn. C-135/10 traktujący o bardzo zbliżonej gatunkowo sprawie. Na Wasze opinie czekam jak zwykle w komentarzach!
„Pojęcie publicznego udostępniania w rozumieniu art. 8 ust. 2 dyrektywy 92/100 należy interpretować w ten sposób, że nie obejmuje ono bezpłatnego odtwarzania fonogramów w gabinecie dentystycznym, takim jak ten w postępowaniu przed sądem krajowym, w ramach wykonywania wolnego zawodu, z korzyścią dla klientów, którzy korzystają z tego niezależnie od swojej woli. Zatem takie odtwarzanie nie daje prawa do pobierania wynagrodzenia na rzecz producentów fonogramów.”
Konrad Kuć