Członkowie PAN, jak również dyrektorzy instytutów i przewodniczący komitetów naukowych Akademii zostali, dzięki skierowanemu do nich pismu Prezesa PAN z 6 kwietnia, powiadomieni o przygotowywanym w Ministerstwie Edukacji i Nauki projekcie ustawy o Narodowym Programie Kopernikańskim. W ślad za tym, o projekcie dowiedziała się opinia publiczna.

Więcej: Rząd planuje powołanie nowej instytucji>>

 

Projekt niekompletny

Podstawowym elementem projektu jest utworzenie – i to z dniem wejścia w życie ustawy, którym ma być 1 czerwca br. – Międzynarodowej Akademii Kopernikańskiej. Jedyne ustawowe wymaganie od członków Akademii, których pierwszy skład zostałby powołany przez Prezesa Rady Ministrów na wniosek ministra właściwego do spraw nauki i szkolnictwa wyższego, to zatrudnienie, odpowiednio w krajowej albo zagranicznej, uczelni lub instytucji naukowej; nie musi to być zatrudnienie na stanowisku naukowym. Realizowany przez Akademię Narodowy Program Kopernikański miałby objąć:

  • przyznawanie Nagród Kopernikańskich w wysokości 150.000 dolarów (nie euro) co roku po kolei z czterech dziedzin;
  • nadzorowanie i wspieranie mającej istnieć od 1 października b.r. Szkoły Głównej Mikołaja Kopernika jako szczególnej szkoły wyższej, której kolegia (w tym niebędąca dotąd uczelnią Krajowa Szkoła Administracji Publicznej im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego) od razu otrzymałyby wyróżniającą kategorię B+ (którą inne jednostki będą mogły mieć dopiero od 2023 r.);
  • wspieranie rozwoju młodych naukowców poprzez program Stypendiów Kopernikańskich administrowany przez Centrum Badawcze Mikołaja Kopernika, mające działać od 1 października 2022 r.;
  • realizowanie Programu Ambasadorów Akademii; współpracę z, również mającym działać od 1 października 2022 r., Polskim Instytutem Naukowo-Kulturalnym, rodzajem następcy obecnych polskich reprezentacji naukowych i kulturalnych za granicą.

 

Cena promocyjna: 119.2 zł

|

Cena regularna: 149 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł


Projekt nie jest kompletny – brak w nim (jest tylko tytuł rozdziału) rozwinięcia idei Polskiej Agencji Kosmicznej im. Mikołaja Kopernika (Polska Agencja Kosmiczna istnieje od 2015 r. jako agencja wykonawcza w rozumieniu ustawy o finansach publicznych), a przede wszystkim brak przepisów wprowadzających i przejściowych (z wyjątkiem przepisów o utworzeniu poszczególnych instytucji, które, wbrew zasadom techniki prawodawczej, umieszczono w ramach przepisów merytorycznych). W projekcie tylko raz jest wspomniana Polska Akademia Nauk (pracownicy Akademii Kopernikańskiej mają otrzymywać wynagrodzenia odpowiadające wynagrodzeniom pracowników PAN) – nie wymieniono jej wśród instytucji, z którymi miałaby współpracować projektowana nowa Akademia. Nie wymieniono też zresztą Polskiej Akademii Umiejętności.

 

Śmiesznie i strasznie

Projekt - który nie tylko nie był konsultowany z żadnym z podmiotów systemu szkolnictwa wyższego i nauki, ale o którym podmioty te nie miały żadnej wiedzy - został poddany surowej ocenie w powołanym piśmie Prezesa PAN. Zaczynają się wypowiadać w jego przedmiocie przedstawicielstwa środowiska naukowego; Prezydium Towarzystwa Naukowego Warszawskiego uznało go za „wyjątkowo szkodliwy i wręcz ośmieszający powagę państwa polskiego”. Z tą opinią, która nakazuje przypomnieć sobie zakończenie starego dowcipu: „i śmiesznie, i strasznie”, trudno się nie zgodzić – tak jak nie można nie zgodzić się z analizą dokonaną przez Prezesa PAN, w której znalazło się także stwierdzenie: „wiele wskazuje na to, że pewne zamierzenia Narodowego Programu Kopernikańskiego mają być realizowane kosztem PAN”.
 

Minister Edukacji i Nauki, zaprzeczając temu, że dąży do likwidacji PAN, nie zaprzeczył przygotowywaniu projektu, a jego zastępca prof. Bernacki wprost potwierdził, że Ministerstwo Edukacji i Nauki „ma w planach powołanie Akademii Kopernikańskiej”. Z elektronicznego dokumentu projektu da się, jak można sądzić, odczytać nazwiska jego redaktorów - zapewne posiadających stopnie naukowe, lecz niekoniecznie wystarczającą wiedzę o nauce i do tego umiejętności legislacyjne.

Że „śmiesznie”, przychodzi to na myśl, gdy czyta się preambułę projektu. Członkiem Akademii może zostać pracownik administracyjny instytutu badawczego (członkostwem Rumuńskiej Akademii Nauk obdarzono swego czasu Elenę Ceausescu, której nadano co prawda doktorat z chemii, ale po czterech klasach szkoły podstawowej), dzięki czemu ma się wdrażać „wielki, narodowy projekt, którego celem jest dołączenie polskiej nauki do poziomu czołowych centrów naukowych na świecie”, tworząc sieć efektywnych instytucji naukowych, oparty na „świeżości, kreatywności, innowacyjności oraz zaangażowaniu międzynarodowych autorytetów”. Elena Ceausescu miała 9 honorowych wyróżnień uniwersytetów zagranicznych czyli zaangażowane były autorytety międzynarodowe, jednak bardziej cechowała ją świeżość i może kreatywność, lecz nie naukowość.

 

 

Z trzech rozumień nauki, autorzy wybrali najprostsze – formalnoinstytucjonalne, pomijając również formalne, ale mimo wszystko wymagające spełnienia pewnych wymogów, rozumienie personalne (pracownicy naukowi - niekoniecznie uczeni), a tym bardziej rozumienie merytoryczne, metodologiczne. Nauki w tym ostatnim rozumieniu nie tworzą formalne instytucje ani pracownicy naukowi z nadania administracyjnego. Jest „strasznie”, bowiem na rzecz nauki formalnej można, choćby finansowo, marginalizować naukę merytoryczną, którą można uprawiać nie w każdej formalnej instytucji naukowej, lecz w autonomicznych szkołach wyższych, w autonomicznej akademii nauk i w samodzielnych instytutach badawczych, zgodnie z konstytucyjnymi zasadami autonomii uczelni, wolności badań naukowych i wolności nauczania.

 

Rewolucja w polskiej nauce

Projekt, zamiast rozwijać ideę, która spowodowała ustanowienie ustawą z 9 stycznia 2020 r. nowego święta państwowego – Dnia Nauki Polskiej w dniu 19 lutego, czyli właśnie w rocznicę urodzin Mikołaja Kopernika, odrywa pamięć o tym wszechstronnym uczonym: astronomie, lekarzu i ekonomiście od rzeczywistych potrzeb i potencjału nauki polskiej, której podstawą nie są etatystyczne instytucje i stosunki zatrudnienia, ale etos i poszukiwanie prawdy przez uczonych. Jeżeli zagraża nam kolejny „przewrót kopernikański”, nie byłby on próbą stworzenia nowego paradygmatu nauki, dzięki któremu nauka polska dołączyłaby do poziomu czołowych centrów naukowych na świecie, lecz sposobem dokonania swoistej rewolucji w nauce polskiej.

W De revolutionibus orbium coelestium „rewolucja” oznacza „obrót”. Rewolucja czy obrót w przypadku projektu ma oznaczać powrót do idei, które wdrażano w 1951 r. znosząc autonomię szkół wyższych oraz tworząc na wzór radziecki Polską Akademię Nauk „w celu zapewnienia nauce polskiej wszechstronnego rozwoju i pełnego rozkwitu oraz nadania badaniom naukowym kierunku odpowiadającego istotnym potrzebom Narodu”, określanym przez Partię i Rząd. Nawet jednak i wtedy zastrzeżono, że Akademia miała „jednoczyć w swoim składzie wybitnych uczonych polskich dla twórczej pracy naukowej” (i, co więcej, po części składała się z takich uczonych), a powołanie pierwszego składu członkowskiego oraz Prezydium powierzono Prezydentowi Rzeczypospolitej, a nie premierowi, i tak powołane Prezydium miało funkcjonować jedynie 3 lata. Kolejne obroty składające się na proces odchodzenia od radzieckich wzorów organizacji nauki rozpoczęły się w 1956 r. – skutkiem czego było ugruntowanie po 1989 r. całkowicie nowego modelu, którego zasady zostały zadeklarowane w Konstytucji RP. Nowy obrót - czy przewrót – byłby zatem nie rewolucją, lecz kontrrewolucją.