Zdaniem pracowników DPS i samorządowców, wliczanie osób nieświadczących bezpośrednio pracy na rzecz mieszkańców domów pomocy społecznej doprowadzi do dalszego obciążania personelu już zatrudnionego. Tymczasem przeciążenie pracowników i rezygnacje z pracy wymagają zmian systemowych, a nie luzowania standardów. Sytuacja w domach pomocy społecznej poprawi się tylko wtedy, gdy będą profesjonalne kadry i finanse.

 

Potrzebne kompleksowe rozwiązania, także finansowe

Jedno z rozporządzeń ministra rodziny, pracy i polityki społecznej, które ma być nowelizowane i jest obecnie w konsultacjach społecznych, dotyczy domów pomocy społecznej i wskazuje m.in., że regulaminy domów pomocy społecznej mają być uzupełnione o procedury dotyczące postępowania w okresie stanu epidemii. Polska Federacja Związkowa Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej zwraca uwagę, że samo wprowadzenie przepisów nie spowoduje, że będą one realizowane, a ze względu na brak środków technicznych i finansowych procedura ta może nie być stosowana.

- Dyrektor, żeby realizować określone zadania musi mieć na to środki finansowe i ludzi – mówi Paweł Maczyński, pracownik socjalny z warszawskiego Ursynowa, przewodniczący Federacji. A chodzi o to, żeby nie były to procedury tylko „na papierze”.

Czytaj też: Ekonomista bez praktyki skontroluje pomoc społeczną, praktyk po licencjacie nie może>>

Obniżanie standardów w DPS

Dotyczy to także kwestii zatrudnienia w domach pomocy społecznej. Dotychczas DPS musiał spełnić określony współczynnik osób zatrudnionych, które bezpośrednio zajmują się mieszkańcami. To osoby, które realnie pomagają w codziennych czynnościach. Jest za to odpowiedzialny powiat. Można było do tych osób zaliczyć stażystów czy wolontariuszy – do 10 proc. kadry. Ministerstwo rodziny chce teraz, aby uwzględnić 20 proc. takich osób jako skład kadry w DPS. Byłoby to więc więcej osób z mniejszym doświadczeniem i kwalifikacjami. Dodatkowo można by wliczać do tej liczby osoby zatrudnione w DPS na umowę zlecenie.

- W praktyce większość DPS nie angażowało wolontariuszy ani stażystów, a zmiana miałaby być dokonana na prośbę samorządów i dyrektorów. Mogłaby więc ona usankcjonować patologię, tzn. wliczanie do współczynnika zatrudnienia nawet osób, które nie pracują z mieszkańcami – wyjaśnia Paweł Maczyński. Jego zdaniem to obniżanie standardów w DPS, a nie rozwiązanie problemów palących to środowisko. A te problemy to przeciążenie pracowników DPS i ich odchodzenie z pracy.

Karina Kaczyńska, zastępca dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Rudzie Śląskiej potwierdza, że zwiększanie udziału osób niebędących etatowymi pracownikami w DPS we wskaźniku zatrudnienia pracowników zespołu terapeutyczno-opiekuńczego może prowadzić do obniżania standardów. - Aktualny wskaźnik zatrudnienia kadry merytorycznej w domach pomocy społecznej jest optymalny. Należy pamiętać, że mieszkańcy DPS z zasady są osobami wymagającymi całodobowej opieki i wsparcia osób drugich. Stażysta czy wolontariusz nie zapewni ciągłej opieki oraz opieki na poziomie jaką świadczy pracownik związany z placówką. Osoby takie jak wolontariusze czy stażyści pełnią funkcję wspomagającą - podkreśla.

Jak dodaje, zaangażowanie osób bez odpowiednich kwalifikacji powoduje wzrost odpowiedzialności pracowników, którzy te kwalifikacje posiadają. - Nie jest też właściwym włączanie do opieki i wsparcia przesadnie dużej liczby osób, ponieważ relacja opiekun – mieszkaniec jest sytuacją intymną, opartą na wzajemnym zaufaniu - mówi.

Czytaj też: Dodatki do pensji w DPS będą, ale nie dla wszystkich>>

Konieczne zmiany systemowe

Tymczasem obniżanie współczynnika nijak ma się do problemu płac, które są bardzo niskie i często powiązane ze złymi warunkami pracy. Federacja zaznacza w piśmie do ministerstwa, że luzowanie standardów w dłuższej perspektywie nie skłania samorządów do refleksji, że trzeba coś zmienić w organizacji pracy w DPS.

Federacja zauważa też, że wieloletnie trudności DPS z zatrudnieniem i warunkami pracy mogłyby zostać rozwiązane przez kompleksowe zmiany w tym zakresie, co zachęciłoby nowych specjalistów do pracy. A wliczanie osób nieświadczących bezpośrednio pracy na rzecz mieszkańców doprowadzi do dalszego i nadmiernego obciążania personelu już zatrudnionego, co spowoduje odchodzenie z pracy w DPS.

- Czas pandemii bardzo mocno uwidocznił, że odraczanie poprawy sytuacji pracowników DPS prowadzi do załamania systemu – zaznacza Paweł Maczyński.

Potrzebne pieniądze na działalność DPS

Istotny wpływ na poprawę funkcjonowania domów pomocy społecznej miałoby zwiększenie środków finansowych przekazywanych z budżetu państwa na działalność tych domów. Konieczne jest zapewnienie odpowiednich - konkurencyjnych zarobków, bo trudno znaleźć osoby chętne do pracy w DPS. Wiele osób rezygnuje z pracy przez niskie wynagrodzenia, wysokie wymagania takie jak praca zmianowa, praca w weekendy i święta oraz duże obciążenie fizyczne i psychiczne a także  konieczność stałego podnoszenia kwalifikacji.

- Jednocześnie problemem jest podnoszenie najniższego wynagrodzenia bez regulacji dla pozostałych pracowników, co powoduje „spłaszczanie” wynagrodzeń – zaznacza Karina Kaczyńska. Jak zauważa, problemem pozostaje również zatrudnienie pielęgniarek w domach pomocy społecznej. Ich wynagrodzenia są rażąco niskie w porównaniu do wynagrodzeń pielęgniarek zatrudnionych w placówkach służby zdrowia. Jak dodaje, potrzebne są pilne rozwiązania w tym zakresie - np. finansowanie zatrudniania pielęgniarek w domach pomocy społecznej ze środków NFZ, co z jednej strony pozwoliłoby na wyrównanie płac pielęgniarek,  a z drugiej strony byłoby odpowiedzią na podnoszone już od kilku lat prawo do korzystania przez mieszkańców z usług pielęgniarskich w ramach ubezpieczenia w NFZ.

Zobacz też w LEX:
Uprawnienia zawodowe pracowników socjalnych w praktyce>>

Tymczasowe przeniesienie pracownika samorządowego do wykonywania innej pracy w zw. z epidemią koronawirusa>>
Rodzaje i standardy usług w domu pomocy społecznej>>