Orzeczenie nie jest prawomocne. Nie należy się jednak raczej spodziewać jego zaskarżenia, bo samo biuro lustracyjne IPN - po zebraniu materiałów w tej sprawie - złożyło wniosek, by oświadczenie Renkiewicza uznać za zgodne z prawdą.
W grudniu 2012 roku Czesław Renkiewicz złożył wniosek o wszczęcie postępowania lustracyjnego, licząc na to, że sąd rozwieje wątpliwości co do prawdziwości jego oświadczenia. Pojawiły się bowiem wówczas w mediach informacje o prowadzonych wobec niego postępowaniach IPN.
Jak wynika z zapisów w Biuletynie Informacji Publicznej IPN, w marcu 1982 r. Renkiewicz zarejestrowany został w centralnym rejestrze współpracowników Wojskowej Służby Wewnętrznej jako TW (tajny współpracownik) o pseudonimie "S-11". Według tych informacji, współpracę rozwiązano w kwietniu 1984 roku z powodu jego "odejścia do rezerwy".
Po wszczęciu przez sąd procesu lustracyjnego, biuro lustracyjne Instytut Pamięci Narodowej w Białymstoku przez kilka miesięcy zbierało materiały w tej sprawie i złożyło wniosek - poparty też w czasie rozprawy w minioną środę - o uznanie, że samorządowiec złożył zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne, iż nie był tajnym i świadomym współpracownikiem służb.
Jak uzasadniał IPN, co prawda w archiwach jest jego zobowiązanie do współpracy z Wojskową Służbą Wewnętrzną, ale brak jakichkolwiek dowodów na jej zmaterializowanie, a wszystkie wątpliwości w tej sprawie należało rozstrzygać na korzyść lustrowanego.
Sędzia Anna Hordyńska mówiła we wtorek, że w ocenie sądu, zebrane dokumenty w sprawie nie dają podstaw do "kwestionowania zgodności z prawdą oświadczenia lustracyjnego". Dodała, że nie ulega wątpliwości, iż lustrowany został zarejestrowany jako tajny współpracownik. Sąd nie miał też wątpliwości, co do autentyczności tych dokumentów.
Sędzia przypomniała, że lustracją jest "świadoma i tajna współpraca z ogniwami operacyjnymi lub śledczymi organów bezpieczeństwa państwa w charakterze tajnego informatora". Dodała, że współpraca musiała polegać na świadomym przekazywaniu informacji i nie mogła też ograniczać się jedynie do złożenia deklaracji współpracy. W tym przypadku - w ocenie sądu - nie wszystkie przesłanki zostały spełnione.
Hordyńska mówiła, że nie ma dowodów na "materializację współpracy" Renkiewicza z organami bezpieczeństwa, brak jest też jakichkolwiek dokumentów na poparcie takiej tezy.
Zdaniem sądu, współpraca lustrowanego ograniczała się jedynie do podpisania przez niego deklaracji współpracy. Hordyńska mówiła, że nie można w tej sprawie "ustalić i poddać rzeczowej kontroli jakiegokolwiek konkretnego przekazu dotyczącego konkretnej sprawy bądź konkretnej osoby". Dlatego - jak podsumowała sędzia - sąd uznał, iż złożone przez Renkiewicza oświadczenie lustracyjne, jest zgodne z prawdą.
Renkiewicz po orzeczeniu sądu powiedział dziennikarzom, że wyrok jest dla niego korzystny. Dodał, że miał świadomość, iż "nigdy tej współpracy nie było". Dlatego też zdecydował się na sprawę lustracyjną, bo - jak podkreślił - nie chciał dłużej trwać w takiej niepewności i zawieszeniu. Mówił, że wyrok stawia go, jako osobę publiczną, "w określonym świetle".