Sprawa dotyczyła firmy, która nie miała umowy podpisanej bezpośrednio z głównym wykonawcą robót, zleconych przez GDDKiA a jedynie z firmą, która świadczyła usługi dla głównego wykonawcy.

Jak czytamy w "Rzeczpospolitej", owa firma świądcząca usługi dla głównego wykonawcy upadła, za nim zdążyła zapłacić za pracę swojemu podwykonawcy. W tej sytuacji firma, która była na końcu łańcucha wykonawców, wykonała roboty budowlane na autostradzie A2 i pozostała bez pieniędzy.

Najpierw zwróciła się po kwotę ok. 600 tys. zł do GDDKiA oraz generalnego wykonawcy. Niestety nic to nie dało. W efekcie, pokrzywdzony przedsiębiorca postanowił zwrócić się do sądu.

Warszawski Sąd Okregowy uznał rację przedsiębiorcy, któremu nie zapłacił bezpośredni zleceniodawca. SO stał na stanowisku, iż solidarna odpowiedzialność inwestora oraz generalnego wykonawcy wynika z przepisów prawa, a jej rolą jest ochrona dalszych podwykonawców w razie niewypłacalności ich kontrahentów.

W konsekwencji tzw. dalsi podwykonawcy, którzy za wykonane roboty nie uzyskali zapłaty, w tym również roboty wykonywane na rzecz Skarbu Państwa, mogą zasadnie dochodzić roszczeń od podmiotów, z którymi nie łączy ich umowa czyli od inwestora oraz głównego wykonawcy.

Warto również podkreślić, iż w takiej sytuacji jest wiele firm. Specustawa, która miała zapewnić wynagrodzenie wszystkim pracującym przy budowie autostrad, owszem obowiązuje ale jak dotąd wynagrodzenie dostali tylko ci, których zleceniodawcy wciąż funkcjonują. Ustawa nie przewiduje możliwości wypłacenia pieniędzy firmom, których bezpośredni zleceniodawca upadł.

Wyrok warszawskiego Sądu Okręgowego jest więc sygnałem, że dalsi podwykonawcy robót na budowie autostrad, którzy do dziś nie dostali wynagrodzenia za swoją pracę, mają szansę na należne im pieniądze.

Wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie, sygn. akt XXV C 1252/12.

Źródło: Rzeczpospolita