Wielu polskich obywateli w odruchu serca zdecydowało się przyjąć pod swój dach migrantów wojennych. Cześć samorządów lokalnych promuje te rozwiązania, pośrednicząc w przekazywaniu adresów obywateli, którzy chcą przygarnąć uciekinierów. Miasto Chełm zapowiada nawet zwolnienie mieszkańców, którzy przyjęli pod swój dach uchodźców z opłat za wodę i ścieki. - Wszyscy mieszkańcy Chełma, którzy nieodpłatnie, z dobrego serca udostępnili swoje mieszkania uchodźcom z Ukrainy otrzymają bon komunalny– napisał na Twitterze Jakub Banaszek, prezydent Chełma. Do wprowadzania takich rozwiązań jak Chełmie przymierzają się też inne samorządy.

Czytaj też: Prawa i obowiązki cudzoziemców - reprezentacja prawna >

- Z naszych obserwacji wynika, że w pierwszej fali były osoby, które miały u kogo zatrzymać się w Polsce, bo tu uczyli się lub pracowali ich bliscy. Dla wielu Polska była krajem tranzytowym. Teraz zaczynają docierać uchodźcy, którzy nie mają określonego miejsca pobytu w Polsce i ci pewnie zostaną u nas na dłużej– dzieli się spostrzeżeniami wolontariuszka pracująca na przejściu granicznym w Hrebennem.

Zobacz także:  Pomoc prawna dla Ukrainy>>

WZORY DOKUMENTÓW:

Gościnni już pukają do gmin po pomoc

Ten spontaniczny odruch dobroci niepokoi jednak samorządowców i ekspertów, bo przyjęcie pod dach uciekiniera wojennego jest czym innym niż przenocowanie pielgrzyma w drodze do Częstochowy. Może to zrodzić kłopoty prawne i społeczne. Odbywa się też to poza jakąkolwiek kontrolą.

- To nie jest dobre rozwiązanie. Nie wiadomo czy osoby, które trafią do tych domów i mieszkań są dobrze zaopiekowane, nie ma pewności czy za tydzień lub dwa gospodarzowi nie przejdzie entuzjazm i nie zechce się pozbyć gościa. A przede wszystkim uciekinierzy wojenni wymagają wsparcia organizacyjnego i psychologicznego, którego gospodarz nie jest w stanie zapewnić – mówi Tomasz Telesiński, dyrektor biura Stowarzyszenie Gmin i Powiatów Wielkopolski. -  Nie wiadomo jak długo potrwa konflikt i jak długo może trwać ta dobra wola. Obawiam się, że wcześniej czy później te osoby przyjdą po pomoc do samorządów  - dodaje Bernadeta Skóbel, radca prawny Związku Powiatów Polskich.

I to zaczyna się już dziać. Wójtowie i burmistrzowie przygranicznych gmin, z którymi rozmawiało Prawo.pl przyznają, że odbierają pierwsze prośby od mieszkańców, aby im pomóc w kosztach utrzymania uchodźców. Proszą aby gmina np. za darmo wybrała im szambo, pytają czy zostaną zwolnieni z opłat za śmieci, wodę i czy dostaną jakąś zapomogę na koszty utrzymania Ukraińców.  - Właśnie otrzymałem telefon od jednego z mieszkańców, który żalił się, że Ukraińcy siedzą u niego już cztery dni, a on nie wie co ma z nimi robić – mówi jeden z włodarzy gmin z powiatu tomaszowskiego.

ROZPORZĄDZENIE z dnia 29 kwietnia 2014 r. w sprawie dokumentów wydawanych cudzoziemcom >

Rząd nie chce brać odpowiedzialności za prywatne kwatery

Problem pokrywania kosztów zakwaterowania i wyżywienia uchodźców podnosili też samorządowcy na posiedzeniach Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu związanych z wojną na Ukrainie. Proponowali, aby gminy mogły zbierać informacje, kto jest zainteresowany udostępnieniem lokum i gmina zawierałaby wówczas umowę z mieszkańcami – pozwoliłoby to na refundację kosztów.

Rząd kategorycznie nie przewiduje jednak rekompensowania pobytu uchodźców w przypadku zaoferowania tego pobytu przez osoby prywatne. Przeciwnie zaleca aby samorządy w kwestii zapraszania uchodźców do swoich domów zachować zdrowy rozsądek i ostrożność. Rekomenduje prowadzenie oficjalnych miejsc noclegowych organizowanych na podstawie poleceń wojewodów m.in.: w hotelach, motelach, internatach i pensjonatach. I za to ma płacić, co przewidują przepisy projektu specustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa.

Przeczytaj także: Specustawa: Zasiłki dla uciekinierów wojennych, uproszczony dostęp do pracy, oświaty i zdrowia>>

- Inny jest charakter małych miejscowości, a inny jest charakter dużych miast. Mamy już przykłady takie, że osoby przyjęły kogoś w czwartek, a dzisiaj już zwracają się do wojewody z pytaniem, ile to jeszcze potrwa. Nie możemy ryzykować i zajmować się każdą osobą po kolei. Państwo nie może też autoryzować kwater prywatnych. Przy tak dużej liczbie osób chcielibyśmy jednak działać systemowo - mówi Paweł Szefernaker, wiceminister MSWiA

Przedstawiciele ministerstwa przyznają, że nie są w stanie tego zinstytucjonalizować, ani kontrolować standardów kwater prywatnych lub zagwarantować, że osoby, które przyjęły migrantów wojennych nie będą chciały wykorzystywać Ukraińców lub zarabiać na nich.

 

Pomoc musi być skoordynowana

Także eksperci, choć rozumieją odruch serca obywateli, wskazują, na ryzyka z tym związane. - Teraz pomoc przypomina partyzantkę, rozumiem że sytuacja mogła nas zaskoczyć, ale z każdym dniem trzeba coraz większej koordynacji. Osoby przechodzą granicę, wsiadają do prywatnych aut, jednym autem dojadą do miejsca docelowego, ale drugim nie. Już dochodzą niepokojące sygnały znad granicy. To nie może być tak, że każda osoba, która stoi tam z tabliczką bierze kogo chce – mówi dr hab. Patrycja Grzebyk z Uniwersytetu Warszawskiego, specjalizująca się w międzynarodowym prawie karnym oraz międzynarodowym prawie humanitarnym. Uważa, że uciekinierów wojennych trzeba rejestrować, zorientować się gdzie są wywożeni znad granicy, gdzie będą przebywać, jakie będą mieli potrzeby.

- To nie jest kwestia kilku dni, ale mówimy o kryzysie, który będzie trwał miesiące, a może nawet lata. To musi być koordynowane we właściwy sposób, takie są zasady współczesnej, nowoczesnej pomocy humanitarnej. Tym mają zajmować się profesjonaliści i to musi być skoordynowane. W stosunkach międzynarodowych bardzo jest krytykowany system „My Own NGO” czyli, że każdy chce mieć własną organizację pozarządową, która będzie pomagała. To  rodzi chaos – wskazuje dr hab. Patrycja Grzebyk.

Podkreśla, że historia, także współczesnych konfliktów zbrojnych, jak Bałkanach czy w Syrii wskazuje, że tam gdzie zaczyna się wojna, zaczyna się migracja ludności i handel ludźmi. -  A jak to kontrolować, skoro ludzie rozjechali się po prywatnych kwaterach - pyta Patrycja Grzybek.