Przypomnijmy, że estoński CIT jest rozwiązaniem proinwestycyjnym dla małych i średnich firm o obrotach do 50 mln zł, które nie będą musiały płacić CIT, jeśli zainwestują pieniądze w rozwój. Rozwiązanie to wejść w życie z początkiem przyszłego roku.

Czytaj: Estoński CIT w Polsce coraz bliżej>>
 

Wsparcie jednych może zaszkodzić innym

Prezydent Lublina, Krzysztof Żuk wskazuje, że skutkiem wprowadzenia ustawy będą co prawda nowe inwestycje podmiotów gospodarczych, ale jednocześnie nastąpi utrata innych inwestycji realizowanych przez podmioty publiczne – samorządy po kolejnym spadku dochodów nie będą miały na to pieniędzy. Bogatsze samorządy wyhamują inwestycje samorządowe w najbliższym czasie, a w mniejszych jednostkach pieniędzy wystarczy już tylko na bieżące funkcjonowanie. - Spadek dochodów samorządowych oznacza spadek możliwości inwestycyjnych, które są w toku z tej perspektywy unijnej. To samo będzie dotyczyło nowego okresu programowania. Jeśli mamy propozycję od premiera, aby w ramach Funduszu Odbudowy zgłaszać propozycje inwestycyjne, to niezwykle trudno będzie zbilansować potrzeby z możliwościami, jeśli do ubytków w podatku dochodowym od osób fizycznych dojdą ubytki w podatku CIT. A do tego trzeba pamiętać o niedoszacowaniu subwencji oświatowej. Ta wielka luka w finansowaniu oświaty również zabiera środki na finansowanie inwestycji – argumentuje Krzysztof Żuk.

Czytaj w LEX:  Wstępny projekt ustawy wprowadzającej estoński CIT - propozycje zmian legislacyjnych >

Prezydent Lublina przytacza analizę dokonaną przez prezydenta Bydgoszczy, Rafała Bruskiego, z której wynika, że aż ¾ przychodów firm budowlanych w bydgoskim obszarze funkcjonalnym pochodziło z inwestycji realizowanych przez samorząd. Wprowadzenie więc estońskiego CIT-u niesie ryzyko, że pobudzając pewne podmioty do inwestycji, ograniczymy inwestycje publiczne, co pogorszy sytuację innych firm.

Czytaj: Pomysły na estoński CIT w Polsce pełne pułapek i niejasności>>

 

Cena promocyjna: 14.41 zł

|

Cena regularna: 16 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł


Perspektywa województw samorządowych

Województwa samorządowe, które najbardziej stracą na wprowadzeniu estońskiego CIT-u wyliczają, na co może zabraknąć pieniędzy. I tak graniczenie dochodów województw samorządowych oznaczać będzie niemożność pokrycia ujemnego wyniku  finansowego SPZOZ-ów, pogorszenie oferty kolejowych przewozów pasażerskich czy ograniczenie oferty kulturalnej.

Joanna Pomianowska z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego przypomniała, że udziały w CIT są znaczącą pozycją w budżetach województw i w ubiegłym roku stanowiły ponad 37 procent. Województwa otrzymały największy udział w podatku dochodowym od osób prawnych, który charakteryzuje się niską dynamiką i wysoką wrażliwością na wahania koniunktury. Jednocześnie regiony nie mają żadnego wpływu na kształtowanie wysokości dochodów z tego tytułu, a uszczuplenia związane np. z ulgami w tych dochodach nie są im rekompensowane. Zaznaczyła też, że dochody przypisane do budżetu państwa, takie jak VAT i akcyza odznaczają się wyższą dynamiką oraz, co ważne, niskimi kosztami ich poboru.

Zobacz w LEX: Kalendarz najważniejszych zmian w podatkach w 2021 r. >

Rekompensata, odroczenie lub zwiększenie JST udziału w podatkach

Samorządowcy zwracają uwagę na to, że w tym roku nastąpił spadek dochodów samorządowych zarówno z podatku PIT, jak i CIT. Na to nałożyły się ubiegłoroczne obniżki podatków, choćby zerowy PIT dla osób poniżej 26. roku życia, które również zmniejszyły wpływy do kasy samorządów czy podwyżka płacy minimalnej. Dlatego bez rekompensaty spadku dochodów nie mogą poprzeć projektu.

Padają też propozycje innych rozwiązań. Związek Powiatów Polskich np. rekomenduje odroczenie w czasie tych rozwiązań, by zobaczyć, jaka będzie sytuacja finansowa JST na koniec roku. Na razie jest jeszcze wiele niewiadomych związanych z koronawirusem. - To dobre rozwiązanie, bo na razie przedsiębiorcy skupiają się przede wszystkim na tym, by utrzymać swoją działalność, przeciwdziałać spadkowi obrotów, a nie myślą o inwestowaniu w rozwój – przekonuje Katarzyna Liszka-Michałka, radca prawny ZPP.

Z kolei Krzysztof Mączkowski, skarbnik Łodzi zaproponował, by resort finansów zwiększył udział samorządów w podatkach, choćby czasowo – na pierwsze 3 lata, w których skutek negatywny estońskiego CIT-u  dla budżetów jest znaczący. Taki zabieg zrekompensowałoby ubytek dochodów spowodowany ustawą. 

Zalety dla biznesu, ubytki w budżecie

Wiceminister finansów, Sebastian Skuza przekonywał samorządowców, że skutki wsparcia przedsiębiorców również dla budżetu państwa będą dotkliwe.  - Ja również jako odpowiedzialny za budżet państwa w pierwszym roku szacuję ubytki na 5 mld zł. Podchodzimy do tego jednak prorozwojowo - powiedział.

Drugi z wiceministrów finansów, obecny na spotkaniu z samorządowcami, Jan Sarnowski przekonywał, że wdrażanie tego rozwiązania w czasie kryzysu związanego z epidemią jest racjonalne, bo nie tylko pozwoli przetrwać firmom, ale też ochroni źródła wpływów podatkowych, którymi się dzieli budżet państwa i budżety samorządów.  - Na przykładzie Estonii widać, że wpływy z CIT-u wracają do poprzedniego poziomu w ciągu 2-3 lat, później wzrost jest nawet znacznie wyższy niż wynikający z cyklu koniunkturalnego – przekonywał wiceminister Sarnowski.

Przedstawiciele MF zwracają też uwagę, że przygotowana do projektu ocena skutków regulacji dotyczy innego czasu niż obecny - stabilnego. I stwierdzają, że to rozwiązanie poprzez pozostawienie środków finansowych w spółce, zwiększy jej stabilność finansową i pozwoli utrzymać się na rynku. Według danych z Estonii - zarówno w czasach kryzysu z 2008 roku, jak i obecnego – estońskie przedsiębiorstwa wymagały dużo mniejszego wsparcia ze strony państwa niż w Polsce. Dużo większa liczba małych firm przetrwała na rynku trudne czasy kryzysu.

Dziś filozofia działania ministra finansów jest taka, że podstawowym źródłem nowych wpływów z podatków powinno być poszerzanie bazy podatkowej, ewentualnie, w czasie kryzysu – zachowanie potencjału zgromadzonego wcześniej i zapewnienie szybkiego powrotu do normalności, w tym zachowanie łańcuchów dostaw. Przedstawiciele resortu podkreślają, że nawet w gorszym scenariuszu rozwiązania estońskie chronią źródła wpływów podatkowych, nie tylko CIT. Przecież kiedy firma się zamyka, zwalnia pracowników – nie tylko trzeba otoczyć ich opieką, co powoduje dodatkowe koszty, ale zmniejszają się wpływy z podatku PIT.

 

Estoński CIT tylko dla chętnych

Wiceminister Sarnowski przypomniał też, że w Polsce byłaby to ulga o charakterze fakultatywnym. Jeśli przedsiębiorcy będą się bali inwestować lub nie będą w stanie zaplanować procesów inwestycyjnych, które ta ulga ma wspierać w perspektywie 2-4 lat, to nie wejdą w ten system. Wtedy koszty wyliczone w ocenie skutków regulacji będą odpowiednio mniejsze. Dziś, w sytuacji COVID-owej bardzo trudno jest precyzyjnie oszacować koszty, bo zbyt wiele jest niewiadomych.

- Prawdopodobne scenariusze są dwa - albo koszty wprowadzenia nowego CIT-u będą zdecydowanie niższe niż zakładane, albo w najgorszym przypadku będzie to „dodatkowe ubezpieczenie”, które sobie wykupiliśmy na to, by najbardziej narażone na wypadnięcie z rynku firmy, czyli sektor małych i średnich przedsiębiorstw mogły otrzymać wsparcie – przekonywał wiceminister Skuza.

Przedstawiciel MF wskazywali też, że sytuacja jest dynamiczna, a epidemia - nieprzewidywalna. Jednak ich zdaniem, dzięki zaproponowanemu przez rząd rozwiązaniu, w najmniejszych firmach pojawi się pewna poduszka bezpieczeństwa, która może je uratować w najtrudniejszych miesiącach przyszłego roku.

Odnosząc się do obaw samorządowców o możliwość prowadzenia inwestycji, Sebastian Skuza jako wiceminister finansów odpowiedzialny za budżet państwa zapewnił, że analizuje budżety jednostek samorządu terytorialnego. I tak po pierwszym półroczu ubytek ich dochodów własnych wynosi 2 proc., a dochody ogółem rosną. – Powiem szczerze, chciałbym być w takiej sytuacji i mieć nadwyżkę budżetową prawie 12 mld zł – powiedział Skuza.

Samorządowcy zgadzają się, że propozycja tzw. estońskiego CIT-u jest dobrym rozwiązaniem dla przedsiębiorców i gospodarki. Uznają, że troską zarówno rządu i samorządów jest pobudzanie koniunktury. Jednak ze względu na odpowiedzialność ustawową za realizację zadań własnych, jak i zleconych nie mogą pozytywnie opiniować rozwiązań zmniejszających wpływy do budżetów.