W Warszawie w środę rozpoczął się IV Ogólnopolski Zlot Asystentów Rodzinnych. Celem spotkania, które potrwa trzy dni, jest wymiana doświadczeń i dyskusja nad problemami asystentów z całego kraju.
Jak powiedziała PAP Krasiejko, problemów jest wiele, a są też duże różnice między środowiskami, w których pracują poszczególni asystenci. "Mimo że ustawa regulująca tę funkcję (asystenta-PAP) weszła w życie w 2011 r., cały czas trwa dyskusja, czym powinien się zajmować, jaką rolę powinien pełnić " - przyznała ekspertka.
Zgodnie z założeniem asystent powinien wspierać te rodziny, które mają szansę na samodzielne uporanie się z problemami. "Powinien asystować, towarzyszyć w różnych sytuacjach dnia codziennego dot. rodzin z dziećmi - czyli sporo pedagogizacji, trochę pracy socjalnej, mało interwencji. Jego praca powinna być oparta na dialogu, szukaniu z rodziną rozwiązań. Z moich badań wynika jednak - i to nas niepokoi - że czasem obok wspierania rodzin dochodzi do wymuszania przez asystentów pewnych działań" - zaznaczyła Krasiejko.
Jak przyznała, w ustawie nie ma zapisanej metodologii zasad działania asystentów rodzin. Nie ma też wystarczających środków na ich szkolenie. Kolejnymi problemami zgłaszanymi przez samych asystentów są np. niskie płace i zawierane z nimi umowy zlecenia. "42 proc. asystentów rodzin jest zatrudnianych na umowę zlecenie, czyli jest to zawód tymczasowy, czasem dorywczy, to nie służy jego profesjonalizacji" - dodała ekspertka.
Według niej m.in. z powyższych powodów większość asystentów rodziny to ludzie bardzo młodzi. "Osoby z doświadczeniem, które mają staż pracy, nie będą pracować za najniższą krajową" - podkreśliła Krasiejko. Dodała przy tym, że wiek asystentów ma jednak w większości przypadków pozytywny wpływ na ich pracę. "Świeże spojrzenie na sytuację w rodzinie jest bardzo ważne; warunek - że ci młodzi asystenci będą pracować modelem wspierającym, bo jeśli będą dawać rady, perswadować, to może pojawić się opór rodziny" - podkreśliła ekspertka.
Kolejnym problemem, na który zwracają uwagę i eksperci, i sami asystenci rodziny, jest mała wiedza rodzin o możliwości przydzielenia im asystenta. "W założeniu to rodziny mają się ubiegać o asystenta rodzinnego. W rzeczywistości to zazwyczaj pracownicy socjalni, którzy znają środowisko, przydzielają asystenta do rodziny albo sąd. Asystentura miała być formą profilaktyki dla rodzin, które w perspektywie miały szansę skorzystać z tego wsparcia. Tymczasem coraz częściej asystenci rodziny są przydzielani zamiast kuratorów sądowych do rodzin, w których na profilaktykę jest już za późno" - zaznaczyła Krasiejko. "Pozostaje pytanie, czy asystent jest w stanie pomóc przykładowo matce, która nie ma więzi z dziećmi, która stosuje przemoc fizyczną, psychiczną, która nie ma wykształconych uczuć wyższych? Takim wsparciem powinny być objęte rodziny, które mogą z pomocy skorzystać" - dodała.
Sami asystenci rodzinni przyznają, że problemy, z którymi spotykają się w rodzinach, są różnorodne, często bardzo poważne. "Najtrudniejsze są te przypadki, gdy ograniczona jest władza rodzicielska, gdy jest zagrożenie odebraniem dzieci; naszą rolą jest zapobieganie temu, by dzieci trafiały do pieczy zastępczej" - powiedziała PAP jedna z asystentek, Marta Bal.
Ona sama zajmuje się 13 rodzinami. Wśród problemów, z którymi boryka się na co dzień, wymieniła m.in. kwestie logistyczne - teren wiejski, problemy z dojazdem i brak świetlicy środowiskowej.
"Często rodziny chcą, byśmy pełniły funkcję opiekuńczą; zdarzało się, że proponowali mi bycie nianią, oczekiwali załatwienia spraw urzędowych. Naszą rolą jest towarzyszenie. Pokazujemy, jak się odnaleźć, gdzie się zgłosić po odpowiedni wniosek, jak napisać podanie. Potem się wycofujemy, żeby być tylko taką osobą prowadzącą" - opowiadała.
Jak oceniła, asystent rodziny to "swoiste koło ratunkowe"; osoba, która może pokazać - także w sytuacjach przejściowych problemów - że "można funkcjonować inaczej".
Ustawa o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej, wprowadzająca usługę asysty rodzinnej, weszła w życie 9 czerwca 2011 r.(PAP)