Pikniki oraz plenerowe koncerty gwiazd piosenki i estrady, często zakończone pokazami sztucznych ogni, to typowy obraz Dni Miasta, organizowanych powszechnie, najczęściej u progu lata, w całej Polsce. Mają być lokalnym świętem; dzięki nim mieszkańcy mogą za darmo zobaczyć znanych artystów - wskazują organizatorzy. Z reguły im wyższy budżet imprezy, tym więcej popularnych wykonawców.
Ale są i tacy, dla których Dni Miasta to „plaga współczesnych samorządów i igrzyska za publiczne pieniądze". Tego zdania jest szef ośrodka kultury w 40-tysięcznym Krotoszynie (Wielkopolskie) Wojciech Szuniewicz, który w tym roku - zamiast Dni Miasta - zaproponował mieszkańcom „wiece kulturalne", podczas których krotoszynianie i ludzie kultury będą mogli wyrazić sprzeciw wobec komercjalizacji tego typu wydarzeń, a dokładniej - jak mówi - „poparcie dla kultury i afirmację dla stworzenia wspólnoty na jej i swoją rzecz".
"Chcemy ustawić w Krotoszynie bardzo poważną tamę przeciw wylewaniu mnóstwa pieniędzy na to ogólnopolskie zjawisko. Rok temu odbyły się u nas uroczyście ostatnie takie Dni i od tamtego czasu chcemy promować wydarzenia związane z kulturą, bo tak właśnie powinny być angażowane publiczne pieniądze. Jeśli rozrywka i wydarzenia komercyjne - to z prywatnych pieniędzy wielbicieli komercji" - powiedział PAP Szuniewicz, który inicjatywą „wieców kulturalnych" chce zmusić do refleksji nad promowaniem kultury, a nie komercyjnej rozrywki dla mas.
Dla Szuniewicza idea finansowanych z gminnych budżetów Dni Miast z „czystą komercją" to odbieranie mieszkańcom możliwości uczestniczenia w wydarzeniach stricte kulturalnych, na które brakuje pieniędzy. Animatorzy kultury z Krotoszyna chcą dotrzeć ze swoim przesłaniem do samorządowców w całej Polsce.
Od 20 czerwca do 29 sierpnia, co dwa tygodnie, w mieście zaplanowano tradycyjne wiece - z transparentami, plakatami itd., na których każdy będzie mógł wyrazić swoją opinię na ten temat. Na telebimie pojawią się komentarze uczestników na temat kultury i uczestnictwa w niej. Koncertować będą artyści, nazwani przez organizatorów „ambasadorami kultury polskiej" - min. Anna Maria Jopek, Mariusz Lubomski, Motion Trio, Kapela ze Wsi Warszawa, zespół Raz Dwa Trzy czy Kroke.
„To reprezentanci znakomitego i bardzo rzadkiego gatunku, a ich honoraria za udział w wiecach natychmiast były negocjowane. To pokazuje, że dla samych artystów ta inicjatywa jest równie cenna i potrzebna" - podkreślił Szuniewicz, według którego Dni Miast w tradycyjnej formule to odbieranie ludziom możliwości obcowania z kulturą i skazywanie ich wyłącznie na komercyjną rozrywkę.
Socjolog miasta z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach dr Barbara Lewicka podkreśla jednak, że w większości opinie o Dniach Miasta są pozytywne, zwłaszcza, że można w nich wziąć udział za darmo.
„W każdym mieście można znaleźć przeciwników tego typu działań, którzy uważają, że jest to jednak trwonienie dochodów - i być może tego typu racje doszły do głosu w Krotoszynie. Taki protest może stać się pewnym trendem, choć - moim zdaniem - raczej w mniejszych miastach" - oceniła socjolożka.
Jej zdaniem w większych ośrodkach miejskich sytuacja jest nieco inna, ponieważ na tego typu imprezy przeznacza się tam potencjalnie większe fundusze i są one organizowane z coraz większym rozmachem. „Ich program - w tym koncerty popularnych wykonawców, pokazy sztucznych ogni - jest bardzo atrakcyjny, co powoduje, że przyciąga również mieszkańców innych miejscowości. Często jest tak wiele wydarzeń, że każdy wybierze coś dla siebie" - powiedziała.
Według dr Lewickiej Dni Miasta są wydarzeniem promującym miasto i jego władze, ale to również pewien rodzaj wynagrodzenia dla tych, którzy w mieście płacą podatki i działają na rzecz miejskich przestrzeni. „To bardzo popularna forma spędzania czasu we wszystkich ośrodkach miejskich w kraju. Wiele osób jest przyzwyczajonych do tego typu aktywności ze strony władz miejskich, które część swoich środków z budżetu przeznaczają na taką imprezę" - wskazała.
Samorządowcy z miast, które co roku świętują swoje Dni, przekonują, że ich program jest przemyślany i dostosowany do oczekiwań mieszkańców. Promowani są m.in. lokalni artyści, a oferta jest dostosowana do różnych gustów - choć nie zawsze tak było.
W programie Dni Ustrzyk Dolnych na Podkarpaciu od ośmiu lat dominują występy i prezentacje lokalnych zespołów i grup artystycznych. „Pokazujemy to co my robimy, a nie płacimy horrendalnych kwot dla gwiazd, które przyjeżdżają na półtoragodzinny koncert, za występ kasują 40-50 tys. zł i tyle po nich zostaje w mieście" - powiedział PAP Wojciech Szott z Ustrzyckiego Domu Kultury.
Przyznał, że „wydawanie pieniędzy na artystów zewnętrznych nie zawsze pokrywało się z oczekiwaniami mieszkańców". „Często bywało, że przyjezdne zespoły, które pobierały duże pieniądze, koncertowały dla 20-50 osób" - dodał.
Tegoroczny program Dni Ustrzyk Dolnych w 80 proc. wypełnią występy i prezentacje grup działających głównie przy miejscowym domu kultury. Ich adresatami są mieszkańcy oraz wypoczywający w Bieszczadach turyści. Nowa formuła imprezy powstała m.in. po rozmowach z właścicielami bazy turystycznej i noclegowej w mieście. „Oni sami podrzucali pomysły; na razie są zadowoleni" - zaznaczył Szott.
W 10-tysięcznym podbiałostockim Wasilkowie, zdaniem burmistrza Mirosława Bielawskiego, mieszkańcy oczekują organizacji imprez typu Dni Miasta. „Jest społeczna potrzeba, by choć raz do roku mieszkańcy mogli wyjść z domów i spotkać się ze sobą, bo służy to integracji społecznej, a ta jest bardzo ważna i potrzebna" - ocenił.
Na tegoroczne Dni Miasta, które odbyły się w czerwcu, Wasilków, z powodów finansowych przeznaczył mniej pieniędzy niż to bywało dotychczas - 40 tys. zamiast 80 tys. zł. „Impreza miała charakter dużego festynu z typowymi letnimi atrakcjami dla dzieci i dorosłych. Były występy lokalnych seniorów, dzieci. Nie było koncertu tzw. dużej gwiazdy, za który trzeba by było zapłacić kolejnych kilkadziesiąt tysięcy zł" - powiedział burmistrz.
Jego zdaniem organizowanie Dni Miasta zupełnie nie przeszkadza temu, by organizować także inne przedsięwzięcia kulturalne, np. ambitny festiwal organowy czy koncerty profesjonalnych chórów - i to również dzieje się w miasteczku.
Podobnego zdania jest dyrektor wydziału promocji i kultury Gniezna Dariusz Pajkert, który zwrócił uwagę, że w mieście organizowanych jest wiele wydarzeń kulturalnych, co jednak nie zmienia faktu, że koncerty gwiazd pop-kultury, takich jak Margaret czy Afromental, którzy wystąpili w tym roku, są po prostu potrzebne mieszkańcom.
„Ten rynek napędzają duże ośrodki, więc dlaczego miasta średniej wielkości mają cierpieć z tego powodu. Nie wszystkich mieszkańców Gniezna czy np. Wrześni stać na to, żeby gdzieś pojechać i zobaczyć swojego ulubionego artystę" - powiedział Pajkert. „Osobiście uważam, że może i nastał czas, żeby odchodzić od tego typu darmowych komercyjnych koncertów na rzecz biletowanych. Może warto by było kiedyś ludzi do tego przygotowywać" - dodał.
W 220-tysięcznym Radomiu w programie Dni Miasta znalazły się duże plenerowe koncerty m.in. Maleńczuka i zespołu IRA oraz festiwal artystów ulicznych. „Przygotowując imprezę staramy się wyważyć pomiędzy elementami rozrywkowymi i edukacyjnymi" - podkreślił dyrektor wydziału kultury w radomskim magistracie Sebastian Równy.
W ramach tegorocznych Dni Radomia odbywają się też obchody kolejnych rocznic protestu robotniczego w tym mieście, który miał miejsce w czerwcu 1976 r. Od niedawna organizowany jest też duży piknik historyczny, a władze miasta kładą duży nacisk na to, by imprezy bardziej przyczyniały się do promocji Radomia. „Chcemy z kultury zrobić narzędzie do promocji miasta, do zmiany jego nienajlepszego wizerunku. A na to warto wydawać pieniądze, oczywiście w granicach rozsądku" - dodał Równy.