Ministerstwo Sprawiedliwości postanowiło spełnić oczekiwania społeczne. W projekcie ustawy o zmianie niektórych ustaw w związku z poprawą bezpieczeństwa ruchu drogowego zaproponowało wprowadzenie do kodeksu karnego definicji „nielegalnego wyścigu samochodowego” (projektowany art. 115 par. 26). Ma nim być:

  1. rywalizacja kierujących co najmniej dwoma pojazdami mechanicznymi w ruchu lądowym, z zamiarem pokonania określonego odcinka drogi w jak najkrótszym czasie i z naruszeniem zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym, lub
  2. celowe wprowadzenie pojazdu w poślizg lub doprowadzenie do utraty styczności z nawierzchnią, chociażby jednego z kół pojazdu, wykonane w trakcie zgromadzenia zorganizowanego na otwartej ogólnodostępnej przestrzeni tzw. drift i wheelie

– odbywające się bez wymaganego zezwolenia.

Aby zachowania te mieściły się w definicji nielegalnego wyścigu, musi do nich dojść w trakcie zorganizowanego zgromadzenia na otwartej ogólnodostępnej przestrzeni. Dopuszczenie się takiego zachowania w innym miejscu lub w sposób spontaniczny, niezaplanowany, będzie stanowiło wykroczenie.

Przeczytaj także:  Legalna definicja nielegalnego wyścigu. Widz także może być ukarany

 

Nielegalny wyścig, ale czy dwukółek?

Eksperci uczestniczący w konsultacjach publicznych projektu wskazują, że tak sformułowana definicja nielegalnego wyścigu wydaje się problematyczna. Dr Grzegorz Bogdan z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagielloński uważa, że choć z samej treści definicji wynika, że rozciąga się ona również na inne pojazdy mechaniczne np. motocykle, to niezrozumiałe jest, dlaczego dotyczy tylko wyścigu „samochodowego”. Zauważa też inne problemy z definicją. Na przykład nieuzasadnione odwołanie do „określonego” odcinka drogi, co postawi poza zakresem definicji większość improwizowanych wyścigów, których uczestnicy nie mają wręcz możliwości „określenia” dystansu, na którym ich rywalizacja się odbywa.

- Poza zakresem definicji pozostaje również alternatywna forma rywalizacji, a więc popularny „wyścig spod świateł”, którego celem jest nie tyle najszybsze przebycie określonego odcinka drogi, ile osiągnięcie maksymalnego przyspieszenia bezpośrednio po wymuszonym przez warunki ruchu drogowego zatrzymaniu pojazdu. Proceder taki stwarza istotne zagrożenie dla innych uczestników ruchu, wydaje się zatem, że także powinien zostać objęty zakresem projektowanej definicji – wskazuje dr Grzegorz Bogdan, ekspert Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego.

Uwagi zgłosił Rzecznik Praw Obywatelskich. Jego zdaniem zaproponowana definicja rodzi dwie zasadnicze wątpliwości. Pierwsza: czy i dlaczego tak projektowana regulacja ogranicza zakres znaczeniowy zwrotu tylko do sytuacji z posłużeniem się samochodami. Druga: dotyczy rozumienia w projektowanym przepisie terminów „pojazd mechaniczny” (który nie należy utożsamiać z pojazdem silnikowym).

RPO wskazuje, że w pewnych okolicznościach pojazdem mechanicznym mogą być hulajnoga elektryczna, rower elektryczny, wózek elektryczny czy nawet tzw. urządzenia transportu osobistego. Każdy z tych pojazdów może być przedmiotem użytym do nielegalnego wyścigu, w którym osiągnięte przez te pojazdy prędkości mogą być niebezpieczne dla życia ich uczestników i osób postronnych. Dlatego brak jest podstaw do zawężania definicji z art. 115 par. 25 Kodeksu karnego.

Problem z driftem

Stanisław Trociuk - zastępca RPO wskazuje m.in. że brak jest podstaw do ograniczania definicji „nielegalnego wyścigu samochodowego” tylko do sytuacji wykonywania wyścigów w trakcie zgromadzenia zorganizowanego na otwartej ogólnodostępnej przestrzeni. Definicja ta nie obejmie swoim zakresem sytuacji, w której przynajmniej dwie osoby, niezależnie od widowni, urządzają sobie wyścig z naruszeniem zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym. Dowodzi także, że nie ma również racjonalnych podstaw, aby nielegalnym wyścigiem nazywać „celowe wprowadzenie pojazdu w poślizg”, gdy ma ono miejsce wprawdzie w trakcie zgromadzenia zorganizowanego na otwartej ogólnodostępnej przestrzeni, ale nie ma na celu pokonania określonego odcinka drogi w jak najkrótszym czasie, lecz wykonanie najbardziej efektywnego manewru poślizgu ocenionego zarówno pod względem ilościowym (długość jednego poślizgu lub liczba poślizgów występujących bezpośrednio po sobie), jak i jakościowym (płynność poślizgu i stopień panowania nad torem ruchu kierowanego pojazdu).

- Trudno doszukać się powodów, dla których prowadzenie samochodu w sposób, w którym dochodzi do jego podbicia skutkującego oderwaniem kół od podłoża, albo prowadzenie motocykla w sposób, w którym przy przyspieszaniu przednie koło ulega uniesieniu, albo przy hamowaniu uniesieniu ulega tylne koło, nazywać nielegalnym wyścigiem – argumentuje RPO.

Także zastępca Prokuratora Regionalnego w Lublinie Paweł Banach uważa, że zdefiniowane w projekcie pojęcie nielegalnego wyścigu samochodowego może być w powszechnym odczuciu mylące. Podobnie jak niezrozumiała może być regulacja dotycząca tzw. driftu.

- Dlatego rozważenia wymaga rezygnacja ze słowa „nielegalny” oraz wprowadzenie dwóch odrębnych pojęć, np. wyścigu ulicznego oraz driftu ulicznego. W definicjach należałoby wskazać, że chodzi o zdarzenia, które odbywają się poza terenem przeznaczonym do uprawiania sportów motorowych, a jednocześnie zrezygnować z braku zezwolenia jako okoliczności definiującej nielegalność –  zauważa prokurator.

Przeczytaj również:  Maczugą w kierowców, czyli o zaostrzeniu represyjności za wypadki drogowe

Karanie uczestników zgromadzenia

Propozycja zmian obejmuje również wprowadzenie do porządku prawnego nowego art. 178c Kodeksu karnego. Projekt przewiduje odpowiedzialność za organizowanie lub prowadzenie nielegalnego wyścigu lub uczestniczenie w nim w charakterze prowadzącego pojazd mechaniczny (zagrożenie karą pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5). Karane ma być też przygotowanie do przestępstwa.

- Wyjaśnienia wymaga, kogo rozumie się jako „prowadzącego” nielegalny wyścig. Określenie przesłanek, których spełnienie będzie skutkowało odpowiedzialności karną, powinno być bowiem maksymalnie precyzyjne – podnosi wątpliwości Robert Brochocki, wiceprezes Rządowego Centrum Legislacji.

Autorzy projektu chcą objąć odpowiedzialnością za wykroczenie także uczestników zorganizowanego bez wymaganego zawiadomienia (gminy) zgromadzenia użytkowników pojazdów na otwartej ogólnodostępnej przestrzeni, w liczbie większej niż 10, którego celem jest w szczególności prezentacja pojazdów, w tym wprowadzonych w nich modyfikacji. Organizacja takiego zgromadzenia lub przewodniczenie mu ma być zagrożone karą grzywny nie niższą niż 2 tys. złotych.

Robert Brochocki zauważa, że dotychczasowa odpowiedzialność osób biorących udział w zgromadzeniu, obejmowała przede wszystkim organizatorów tych zgromadzeń oraz ich przewodniczących. Natomiast uczestnicy mogą być objęci taką odpowiedzialnością jedynie w szczególnych sytuacjach – np. w związku z posiadaniem broni lub niebezpiecznego narzędzia albo w przypadku wzbraniania się od opuszczenia miejsca zgromadzenia po jego rozwiązaniu. Proponowane rozwiązanie jest problematyczne.

- Uczestnicy zgromadzenia nie mają obowiązku sprawdzenia, czy dane zgromadzenie zostało zgłoszone, a sam ich udział w tym zgromadzeniu może być przypadkowy. Ratio legis proponowanego objęcia penalizacją uczestników zgromadzenia wymaga więc szczegółowego wyjaśnienia w uzasadnieniu – wskazuje Robert Brochocki.

Michał Burtowy, adwokat, autor komentarza Prawo o ruchu drogowym uważa, że proponowane regulacje mogą wzbudzać różne wątpliwości np. związane z odpowiedzialnością za przygotowanie przestępstwa nielegalnych zawodów (skoro tak naprawdę o ich nielegalnym charakterze świadczy brak zezwolenia organu gminy), a tym bardziej driftu. Wątpliwości może też wzbudzać kwestia odpowiedzialność widzów za uczestnictwo w nielegalnych wyścigach samochodowych. W konsekwencji mogą pojawić się trudności z karaniem tego typu czynów.

 

Nowość
Prawo o ruchu drogowym. Komentarz
-40%

Cena promocyjna: 179.4 zł

|

Cena regularna: 299 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 179.4 zł