Ministerstwo Rozwoju zorganizowało 29 listopada br. konferencję “Prosta Spółka Akcyjna – nowa spółka dla innowacyjnego biznesu” (PSA) wskazując, że “Wprowadzenie do polskiego prawa nowego typu spółki, dedykowanej zwłaszcza tzw. startupom, to jeden z elementów pakietu „100 zmian dla firm”.
Czytaj także: Prof. Kidyba: nadciąga legislacyjny Armagedon>>
Przedstawiono projekt PSA – jego uzasadnienie to aż... półtorej strony. O recenzję projektu poproszono aż... dwóch autorów. Natomiast na zapoznanie się z projektem dano aż... półtora tygodnia. Z uzasadnienia dowiadujemy się, że impulsem prac nad PSA była analiza potrzeb startupów, które w odpowiednich warunkach (czytaj: w formie PSA) mogą „wygenerować w 2023 r. ponad 2,2 mld zł wartości dodanej [...] i stworzyć ponad 50,3 tys. miejsc pracy, co przełoży się na przychody gospodarstw domowych na poziomie 757 mln zł“. Oby autorzy nie pomylili się. Każdy chciałby, aby Polacy stali się dzięki startupom bogatsi, a bezrobocie spadało. Prognozy to za mało, aby wprowadzać spółkę celową dedykowaną startupom (po którą mogą sięgać także nie-startupy). Na marginesie - czym w ogóle jest startup?
Projektodawcy wskazują, że regulacje dotyczące spółek nadal utrudniają działanie startupów, co jest związane z brakiem udziałów niemych, wymogiem formy pisemnej z podpisami notarialnie poświadczonymi dla zbycia udziałów oraz z tym, że minimalna wartość udziału wynosi 50 zł. Są to „bariery“, których nie ma... w spółce akcyjnej. Te “straszliwe bariery” łatwo znieść w spółce z o.o.
Grzech pychy
Głównym grzechem projektu jest legislacyjna pycha. Projektodawcy nie podjęli próby uprawdopodobnienia czy deklarowane cele można osiągnąć w ramach istniejących spółek. Ich zadaniem było stworzenie PSA dla startupów, a nie uzasadnianie potrzeby stworzenia PSA. Tomasz z Akwinu tłumaczył, że wyraz „główny” pochodzi od „głowa”. Głowa zaś to taki członek - wskazywał, któremu przysługuje pierwszeństwo oraz kierownictwo całym ciałem: „[…] w przenośni nazywamy głową to, czemu przysługuje pierwszeństwo […] w tym znaczeniu wadą główną jest to, z czego rodzą się inne wady, szczególnie drogą przyczynowości celowej, gdyż cel jest początkiem formalnym […]. Stąd wada główna ma nie tylko pierwszeństwo w stosunku do innych, ale także dzierży kierownictwo nad innymi grzechami, niejako prowadząc je. Zawsze bowiem sztuka czy sprawność odnosząca się do celu ma pierwszeństwo i kierownictwo nad tymi rzeczami, które służą do osiągnięcia celu”.
W zasadach techniki prawodawczej obowiązuje główna zasada, aby nie tworzyć bytów ponad potrzebę. Błąd uzasadnienia wymusza kolejne błędy.
Nowa spółka TSA
Projekt PSA liczy 121 artykułów, a do tego odesłania. Jest regulacją obszerniejszą i bardziej skomplikowaną, niż spółka z o.o., spółka akcyjna (SA) i spółka komandytowo – akcyjna (SKA). Jest zlepkiem tych spółek. Fundacja Startup Poland apelowała aby prosta spółka akcyjna rzeczywiście była prosta. Wskazywała, że sama idea spółki kapitałowej ułatwiającej rozwój przedsięwzięcia opartego na innowacjach jest dobra, ale towarzyszą jej obawy zbytniego przeregulowania i stworzenia “hybrydy” prawnej.
Tyle, że pytanie środowiska startupów czy jest za wprowadzeniem spółki dostosowanej do jego potrzeb ma taki sam sens, jak pytanie - czy chcemy żyć długo i szczęśliwie. Nie wystarczy napisać, że coś jest proste. Stworzono nie PSA, ale TSA (Trudną Spółkę Akcyjną).
Zbyt wiele słów wprowadza w błąd
PSA upodobni prawo spółek do prawa podatkowego, które “rozjechało się” z powodu wielości i braku spójności przepisów. Natura PSA jawi się mgliście. Prowokuje się stosowanie wykładni a contrario (skoro w jednym typie spółki coś jest, to w drugiej tego nie ma albo jest mniej lub inaczej). Ryzyko dla praktyki jest bardzo duże. Projektodawcy wprowadzają w błąd, przedstawiając PSA jako konstrukcję taką, jak umowa obligacyjna. Natura umowy jako granica wolności umów jest bardzo pojemna, ponieważ odnosi się do podstawowych cech umowy obligacyjnej. Katalog umów jest otwarty. W prawie spółek pole swobody jest zakreślone zamkniętą typologią spółek. PSA to bigos zrobiony ze spółki z o.o. i SA z przeterminowaną bitą śmietaną w postaci zniesienia kapitału zakładowego. Badając naturę PSA trudno będzie ustalić czy jest to hybryda spółki z o.o., SA czy SKA.
Liczne przepisy ograniczają swobodę kształtowania PSA, skoro normy dyspozytywne mają wyrażać preferencje ustawodawcy. Nie można tworzyć PSA w opozycji do spółki z o.o. i SA, bo to jest zła konkurencja. Zamknięty katalog spółek musi być kompatybilny. Nie rozumiem, które z rozwiązań PSA – pomijając ich dyskusyjność – nie mogą być wprowadzone w ramach spółki z o.o., SA i SKA. Proponuje się aby w PSA można było wnieść wkład w postaci usługi, wprowadzić business judgement rule I obowiązek lojalności. Przewiduje się (demonizowany zresztą) monistyczny model zarządzania, test wypłacalności, uproszczoną likwidację, swobodę uprzywilejowania akcji,rezygnację z kapitału zakładowego i wprowadzenie akcji beznominałowych. Nie da się wyjaśnić różnic między PSA a spółką z o.o. i SA, odwołując się do jej natury.
Co na to projektodawcy
Projektodawcy odrzucają uwagi. Minister wyznaczył im zadanie stworzenia PSA dla startupów, a nie dyskutowanie o potrzebie PSA czy kompatybilności systemu. To co zostało zaprezentowane nie jest typem spółki, ale mieszanką wszystkiego “co się rusza” w prawie spółek kapitałowych. Zachowanie właściwości i stabilność systemu wymaga spojrzenia całościowego. Bo system jest jak mechanizm zegarka. Popsujesz jedną częś i całość przestaje działać. Projektodawcy podnoszą, że spółka jawna także nie jest prosta. Jednak spółka jawna będąc prostszą, nie nazywa się prosta. Zapominają, że miało być jednak łatwiej. Argumentują, że spółka cywilna ma mało przepisów, a jest trudna. Jednak trudność nie wynika z liczby przepisów, ale z funkcji spółki cywilnej jako umowy obligacyjnej i jednostki organizacyjnej. 300 tysięcy spółek cywilnych dowodzi, że zalety jej prostoty przeważają nad wątpliwościami doktrynalnymi. Jest to spółka samoobsługowa i tania w obsłudze.
Chyba nikogo nie przekonuje fakt, że duża liczba przepisów sprzyja prostocie. Zdaniem projektodawców, problemy wykładni będą wynikiem braku wiedzy startupowców, ich doradców i sądów. Obce jest mi założenie legislatora, że ryzyko błędnej wykładni to problem adresata norm. Projektodawcy przyjmują, że znakiem czasu jest odejście od kapitału zakładowego na rzecz akcji beznominałowych. Tak nie jest. Można przejść z kontroli wkładów na system kontroli wypłat ze spółki, zachowując kapitał zakładowy. Projekt komplikuje system zachowując kontrolę wkładów do spółki i zwiększając formalizm wypłat z niej. Projektodawcy wołają “Akcje beznominałowe albo śmierć”. Dogmatyzm zamyka na optymalne rozwiązania.
Operacja na żywym organizmie
Projektodawcy twierdzą, że PSA nie generuje ryzyka operacji na żywym organizmie jakim jest spółka z o.o. Ale przecież ułatwienie jest szansą, a nie ryzykiem. Skoro w uzasadnieniu projektu jest mowa o co najmniej 2,7 tysiącach startupów, a zastrzega się, że ich rzeczywista liczba jest jednak znacznie wyższa, to PSA będzie operacją na żywym organizmie i to a wielką skalę. Padł też argument, że z braku PSA, polskie startupy będą uciekać za granicę.
Od 1999 r. we Francji można zakładać uproszczoną spółkę akcyjną (SAS), która była inspiracją wprowadzenia PSA w Polsce. Pomijając fakt, że polska PSA jest odległa od SAS, nie widać masowej emigracji polskich startupów do francuskiej ziemi obiecanej. Działanie pod obcym prawem to koszt i komplikacja, której nie równoważy prostota spółki. Projektodawcy ogłosili, że czas, aby polskie prawo spółek opuściło “epokę żelaza” dołączając do awangardy reformatorów. PSA trudno uznać za awangardę, a twierdzenie, że polskie prawo spółek i jego kolejni współtwórcy po roku 1989 są w epoce żelaza jest nieusprawiedliwione i nieeleganckie. KH z 1934 r. i KSH z 2000 r. nie są z epoki żelaza. W 2012 roku Polska była jednym z pierwszych państw europejskich, które umożliwiły zakładanie spółki online w ciągu 24 godzin. Jest to wzorzec dla reform w innych państwach. Polska jest w awangardzie digitalizacji spółek (idea spółki cyfrowej i dematerializacji). Od 2008 r. jesteśmy także liderem implementacji najnowszych dyrektyw w prawie spółek. Regulacja PSA nie zawiera żadnego oryginalnego rozwiązania, które nie było analizowane w polskiej doktrynie. Padł także argument, na przykładzie spółki Apple, że PSA pozwala uniknąć ryzyka związanego z różnicą w wycenie akcji spółki w fazie założycielskiej i w fazie sukcesu rynkowego. Zabrzmiało to tak, jakby PSA była magiczną kulą, pozwalającą przewidzieć przyszłość. A kto wybierze PSA będzie jak król Midas. Martwi mnie tylko, że królowi Midasowi, na skutek daru zamieniania wszystkiego w złoto, zajrzała w oczy śmierć głodowa.
Czego należy życzyć startupom
Poddajmy PSA testowi 3 kryteriów, a więc czy będzie: łatwiej, taniej i mniej rygorystycznie. Zniesienie kapitału zakładowego w PSA oznacza że:
• kapitał własny PSA trzeba będzie utrzymać na poziomie 5% sumy zobowiązań, ale nie mniej niż 50 tys. zł - np. 4 mln zobowiązań to 200 tys. zł itd. Taki kapitał to odpowiednik kapitału zakładowego w spółce z o.o., który wynosi 5 tys. zł, w SKA 50 tys. zł (de facto 12,5 tys. zł), a w SA 100 tys. zł (de facto 25 tys. zł);
• wkłady niepieniężne do PSA muszą być wniesione w ciągu 2 lat - takiego ograniczenia nie ma w SA i SKA;
• w PSA wypłata na rzecz akcjonariuszy wymaga złożenia przez zarząd oświadczenia pod rygorem osobistej odpowiedzialności, że w ciągu roku PSA nie zbankrutuje. Bezpieczne złożenie takiego oświadczenia będzie wymagać opinii renomowanego prawnika, biegłego rewidenta i polisy ubezpieczeniowej;
• utrzymano kontrolę wartości godziwej wkładów.
Wynik: będzie trudniej, drożej i surowiej. Od PSA bardziej liberalna, bezpieczniejsza w obsłudze i tańsza będzie spółka z o.o., SKA i SA. Przy PSA więcej będzie pracy dla prawników, ale płacić będzie za to beneficjent regulacji, czyli start-upy.
Od 1989 r. spór w prawie spółek odbywał się w zgodzie, że należy dbać o kompatybilność i stabilność systemu, niezależnie od tzw. woli politycznej. PSA rozbija system, a odwrócenie jej skutków będzie bardzo trudne. Niepokoję się o przyszłość prawa spółek, nie rozumiem tego co się dzieje.
Autor; prof. dr hab. Michał Romanowski, Uniwersytet Warszawski, wspólnik w kancelarii Romanowski i Wspólnicy, , w latach 2006-2015 członek Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego, w tym przewodniczący podkomisji ds. prawa spółek