Krzysztof Sobczak: Ukazał się właśnie komentarz do ustawy o Trybunale Stanu, którego jest pan współautorem i redaktorem naukowym. Tylko czy warto komentować ustawę, która jest bardzo rzadko stosowana?
Krzysztof Grajewski: Wyczuwam w tym pytaniu prowokację. Zdecydowanie warto! Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że w tzw. ustabilizowanej demokracji rzadkie stosowanie przepisów odnoszących się do odpowiedzialności konstytucyjnej może być jednym z dowodów na prawidłowe działanie mechanizmów demokratycznych. Nie znaczy to jednak, że to rzadko stosowane prawo nie ma znaczenia – w pewnym zakresie pełni ono bowiem rolę prewencyjną, tak samo, jak chociażby przepisy kodeksu karnego. W konkretnych warunkach politycznych mogą to jednak być rozwiązania nieskuteczne.
Cena promocyjna: 79.5 zł
|Cena regularna: 159 zł
|Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 159 zł
Jakie okoliczności - prawne i pozaprawne - musiałyby wystąpić, by Trybunał Stanu stał się żywym organem?
Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że Trybunał Stanu jest organem, w którego kompetencjach leży orzekanie o odpowiedzialności konstytucyjnej osób wymienionych w konstytucji, a w przypadku Prezydenta oraz członków Rady Ministrów – także do orzekania o ich odpowiedzialności karnej. Zatem pierwszym, podstawowym warunkiem jest zaistnienie tzw. deliktu konstytucyjnego, a więc czynu popełnionego przez jedną z osób zajmujących najwyższe stanowiska państwowe, który nie jest przestępstwem i polega na zawinionym naruszeniu przepisów konstytucji lub ustawy oraz który został popełniony w związku z zajmowanym stanowiskiem albo w zakresie urzędowania tej osoby. Dodatkowo Trybunał Stanu orzeka w sprawie odpowiedzialności karnej Prezydenta (jest wyłącznym sądem karnym dla głowy państwa) oraz może orzekać o odpowiedzialności karnej członków Rady Ministrów. Aby Trybunał mógł pełnić rolę sądu karnego, musi zatem zostać popełnione przestępstwo.
Drugim warunkiem jest podjęcie uchwały przez odpowiedni organ (Zgromadzenie Narodowe, Sejm lub Senat) o pociągnięciu do odpowiedzialności konstytucyjnej lub postawienie w stan oskarżenia przed Trybunałem Stanu. Zatem potrzebny jest akt woli politycznej większości parlamentarnej, co – jak się wydaje – w obecnych warunkach polskich jest jedną z największych przeszkód w realizacji odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu. Przykładowo, ze względu na wymaganą większość 2/3 głosów konstytucyjnej liczby członków Zgromadzenia Narodowego, czyli 374 spośród 560 głosów, praktycznie niemożliwe jest podjęcie odpowiedniej uchwały dotyczącej Prezydenta RP. W ten sposób Prezydent staje się w Polsce de facto osobą nieodpowiedzialną nie tylko politycznie, ale również konstytucyjnie i karnie za czyny popełnione w trakcie sprawowania swojego urzędu.
W ostatnich kilku latach wiele działań przedstawicieli władz określanych było jaki delikty konstytucyjne - np. odmowa ogłoszenia wyroków TK czy odmowa przyjęcia ślubowania od prawidłowo wybranych sędziów TK, a zaprzysiężenie dublerów. Czy w obowiązującym stanie prawnym te delikty mogą być kiedyś osądzone?
Mogą i powinny zostać osądzone. Sądzę, że zdaniem zdecydowanej większość prawników – poza stosunkowo nieliczną grupą związaną z obecną większością parlamentarną – wspomniane przez pana czyny są deliktami konstytucyjnymi. Osoby popełniające takie czyny, zgodnie z przepisami konstytucyjnymi i ustawowymi, podlegają odpowiedzialności konstytucyjnej przed Trybunałem Stanu.
Praktyka funkcjonowania Trybunału Stanu często komentowana jest w ten sposób, że do jego użycia potrzebna jest wola polityczna. Czy taka mieszanka odpowiedzialności politycznej i konstytucyjnej (prawnej) ma sens?
Istnienie woli politycznej jest immanentną cechą odpowiedzialności konstytucyjnej, a zarazem chyba jedną z jej największych słabości. W definicję tej odpowiedzialności, zwanej też czasem odpowiedzialnością karnopolityczną, wpisany jest udział ciał parlamentarnych, które mają uprawnienie co najmniej do wszczęcia postępowania w sprawie odpowiedzialności konstytucyjnej, a w niektórych systemach pełnią także rolę organu orzekającego.
Czy dla stworzenia mechanizmu realnej odpowiedzialności konstytucyjnej potrzebne byłyby jakieś zmiany w ustawie o Trybunale Stanu, a może też w konstytucji? Jakie?
Jeśli mówimy o klasycznej konstrukcji odpowiedzialności konstytucyjnej jako jednym z instrumentów kontrolnych władzy ustawodawczej, to decyzja o pociągnięciu do takiej odpowiedzialności musi należeć do parlamentu lub jego części np. jednej z izb. W takiej sytuacji możliwości są stosunkowo niewielkie, nawet jeśli wziąć pod uwagę konieczność zmiany konstytucji. Przede wszystkim należałoby przemyśleć warunki wymagane do podjęcia takiej decyzji. Z drugiej strony, nie można tak zmienić przepisów, by podjęcie uchwały w sprawie postawienia np. Prezydenta w stan oskarżenia przed Trybunałem Stanu mogło nastąpić przez przypadkowo ukształtowaną większość ad hoc. Fatalny jest też sposób wyboru sędziów Trybunału Stanu przez Sejm na okres jego kadencji, co rodzi pytania o niezawisłość sędziów tego Trybunału. Można również rozważyć powierzenie jakiemuś organowi pozaparlamentarnemu prawa do podejmowania decyzji o postawieniu w stan oskarżenia. Takie zmiany wymagałyby jednak nowelizacji konstytucji, a ostatnia ze wspomnianych mogłaby oznaczać odejście od modelu uwzględniającego czynnik polityczny w realizacji odpowiedzialności konstytucyjnej.
Warto jednak dodać, że odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu nie jest jedynym rodzajem odpowiedzialności ponoszonej przez osoby zajmujące najwyższe stanowiska państwowe. W aktualnych dyskusjach najczęściej umyka uwadze jedna sprawa: wszyscy piastuni najwyższych urzędów w państwie, poza Prezydentem Rzeczypospolitej, który odpowiada wyłącznie przed Trybunałem Stanu, co – jak już wspomniałem – powoduje jego praktyczną bezkarność, mogą odpowiadać na ogólnych zasadach przed „zwykłym” sądem karnym. Dotyczy to także członków rządu. Ich odpowiedzialność karna przed Trybunałem Stanu ma bowiem charakter subsydiarny. Jeśli zatem konkretny czyn popełniony przez urzędnika państwowego (np. odmowa ogłoszenia wyroku TK) wypełnia znamiona przestępstwa, osoba ta może odpowiadać za niego w „zwykłym” postępowaniu karnym. Wydaje się, że jest to lepsza, a zarazem bardziej skuteczna metoda rozliczenia osób sprawujących władzę. Poza tym, przy założeniu istnienia właściwie ukształtowanych ustrojowo organów prokuratury oraz niezależnego sądownictwa, zastosowanie takiej ścieżki wykluczy albo przynajmniej znacznie utrudni możliwości formułowania zarzutów o stosowanie zemsty politycznej.
Sprawdź również książkę: Ustawa o Trybunale Stanu. Komentarz >>