Krzysztof Sobczak: Sędziowscy rzecznicy dyscyplinarni wszczynają kolejne postępowania wobec sędziów, którzy stawiają zarzut uchybienia godności urzędu poprzez zgłaszanie wątpliwości co statusu prawnego niektórych sędziów. Czy to jest delikt dyscyplinarny, czy można sędziemu stawiać taki zarzut?
Dr Michał Laskowski, sędzia Sądu Najwyższego: W mojej ocenie nie można. Szczególnie, że dotyczy to także sędziów, którzy zadają pytania Sądowi Najwyższemu, albo Trybunałowi Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Trudno mi sobie wyobrazić, nawet na gruncie jakichś akademickich rozważań sytuację, w której zadanie pytania mogłoby wyczerpać znamiona deliktu dyscyplinarnego, albo uchybiać godności urzędu sędziego. No chyba, żeby ktoś robił to z jakichś niedobrych pobudek, na przykład by ośmieszyć sąd, albo zdyskredytować sędziego. Ale w tych przypadkach, którymi obecnie zajmują się rzecznicy dyscyplinarni, tak nie jest. To są pytania, które w obecnej rzeczywistości są ważne i uzasadnione. Ważne dla sędziów, ale też w ogóle dla całego społeczeństwa. Odpowiedzi na nie są konieczne. Ja mówię w jakim kierunku one miałyby pójść, ale żeby represjonować za same pytania. Reakcja dyscyplinarna na to, że ktoś pyta, że chce wiedzieć, to coś nie z tego świata. W każdym razie ja z czymś takim nigdy nie spotkałem się.
Cena promocyjna: 103.2 zł
|Cena regularna: 129 zł
|Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł
Pytanie to połowa tego procesu, bo reakcją na nią może lub powinna być odpowiedź. Jeśli na pytanie prawne sędziów jakiegoś sądu odpowie Sąd Najwyższy, to zasiadający w nim sędziowie też powinni liczyć się z odpowiedzialnością dyscyplinarną?
Obserwacja dotychczasowej praktyki rzeczników dyscyplinarnych wskazuje, że to jest możliwe. Chociaż trudno mi to sobie wyobrazić. Znajdujemy się obecnie w bardzo skomplikowanej i nietypowej rzeczywistości prawnej. A może nawet w różnych rzeczywistościach i bardzo trudno jest w tym się odnaleźć. Tymczasem sędziowie i inni prawnicy staną prze koniecznością odpowiedzi na takie pytania. Bo one będą się pojawiać w konkretnych rozpatrywanych przez sądy sprawach. Strony będą się domagały odpowiedzi na nie. Ja rozstrzygam, jakie powinny być odpowiedzi na takie pytania, ale nie można zakazać ich stawiania. Sędziowie absolutnie nie powinni tracić z pola widzenia pewnego interesu społecznego i ładu prawnego oraz stabilizacji, na co im teraz zwracają uwagę rządzący politycy, ale jak można nie odpowiadać na pytania dotyczące podstawowych zasad funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości? Mamy się uczyć jakichś uników prawnych? Sądy są od tego, żeby odpowiadać na takie pytania. Niech to robią godnie i odpowiedzialnie, niech biorą pod uwagę to, co się obecnie dzieje w rzeczywistości prawnej, ale ta rzeczywistość prawna jest tak skomplikowana, że nie da się nie odpowiadać na te pytania. Ja takiej możliwości nie widzę. A karanie za odpowiedzi, czy próby odpowiedzi będzie zabijało sens tego, do czego powołane są sądy.
Czytaj:
Projekt PiS: Usunięcie z zawodu za kwestionowanie statusu innych sędziów>>
Prawnicy: Władza bierze sędziów pod but>>
Zaproponowane właśnie przez partię rządzącą zmiany w prawie mają jeszcze bardziej zakazać stawiania pytań o skutki prawne wprowadzonych przez nią zmian w wymiarze sprawiedliwości. Nie będzie wolno o tym dyskutować nawet na zgromadzeniach sędziów. Do tego kary dla sędziów mają być wręcz drakońskie. Do czego to doprowadzi?
Nie mam wątpliwości, że należy dążyć do ustabilizowania obecnej sytuacji i to na drodze ustawowej. Droga wybrana w projektowanych zmianach ustaw sądowych jest jednak zła. Nie można rozwiązać problemu przez uciszanie i grożenie sankcjami. Działania represyjne mogą nawet zaognić sytuację i wzmocnić opór społeczny, z pewnością nie zostaną przychylnie przyjęte przez społeczność międzynarodową . W mojej ocenie należy doprowadzić do zgodności rozwiązań ustawowych dotyczących Izby Dyscyplinarnej i Krajowej Rady Sądownictwa ze standardami wyznaczonymi w wyroku TSUE z 19 listopada 2019 r. Dziwi mnie, że obóz rządzący tego nie rozumie, proponowane rozwiązanie byłoby korzystne w rozumieniu dobra wspólnego, ale także korzystne dla rządzącej większości. Chyba, że ja z kolei nie rozumiem intencji projektodawców i właśnie chodzi o zantagonizowanie polskiej sceny politycznej i zaostrzenie stosunków z Unią Europejską.