Słyszał Pan, że prezes PiS Jarosław Kaczyński, po zastosowaniu w Wielkiej Brytanii aresztu wobec jego byłego współpracownika, oczekującego na ekstradycję do Polski, powiedział, że brytyjskie sądy wymagają poważnej reformy. Nie wiem, co prezes wie o brytyjskim sądownictwie, ale Pan posiada taką wiedzę.

Owszem, studiowałem w Cardiff prawo, uczestniczyłem w rozprawach i od lat zawodowo zajmuję się między innymi obsługą brytyjskich klientów. Nie słyszę od nich narzekań, by tamtejsze sądy miały wydawać niesprawiedliwe wyroki, nie ma też narzekań na przewlekłość postępowań. Natomiast brytyjscy klienci z niedowierzaniem przyjmują informację, jak długo trwają sprawy sądowe w Polsce.

Czyli to może Brytyjczycy mogliby nam doradzić, jak usprawnić pracę sądów? Bo wszyscy to widzimy od lat, włącznie z sędziami i kolejnymi ministrami sprawiedliwości, kolejne rządy deklarują rozwiązanie problemu, a jest gorzej.

Zdecydowanie, to my moglibyśmy się wzorować na brytyjskich rozwiązaniach w zakresie organizacji pracy sądów.

Czytaj: Brak rozprawy w określonym terminie nie uzasadni skargi na przewlekłość >>

 

Przewlekłość postępowań nigdy nie była u nich problemem?

Była i to bardzo poważnym, a szczyt osiągnęła w latach 80. i 90. ubiegłego wieku. I wtedy władze państwowe postanowiły coś z tym zrobić. Pracami nad reformą kierował Harry Woolf, członek Izby Lordów od 1992 r., przewodniczący Izby Cywilnej Wyższego Sądu Anglii i Walii w latach 1996 – 2000, lord najwyższy sędzia Anglii i Walii (2000–2005). Reforma weszła w życie w 1998 roku, a ja miałem przyjemność studiować w Wielkiej Brytanii w latach 2005/2006, i zmiany te oraz ich skutki były szeroko komentowane przez naszych wykładowców. Miałem wtedy okazję obserwować, jak działa brytyjski wymiar sprawiedliwości i prawdę mówiąc jest to imponujące.

Zobacz wzór dokumentu w LEX: Skarga na przewlekłość postępowania > >

 

Co jest w tym najważniejsze, że to sprawnie działa?

Kluczową sprawą jest pozycja sędziego. W Wielkiej Brytanii sędziowie są do decydowania o najważniejszych kwestiach. Mają pełną obsługę, co sprawia, że na rozprawie sędzia tylko zarządza nią, podejmując najważniejsze decyzje, natomiast reszta jest w gestii obsługi administracyjnej sądu. To jest tak zorganizowane, że proste sprawy sędzia rozstrzyga od ręki, bo wszystko jest wcześniej przygotowane. Reforma sędziego Woolfa sprawiła, że kluczem jest odpowiednie przygotowanie sprawy. Po pierwsze przez strony postępowania, które dla siebie nawzajem i dla sądu przygotowują materiały, co personelowi sądu pozwala przygotować wszystko na rozprawę, a sędzia może wtedy spór rozstrzygnąć. Dla mnie imponujący jest też poziom profesjonalizmu tych zespołów pracujących z sędziami.

 

Czy to usprawniło postępowania sądowe?

Reforma sędziego Woolfa sprawiła, że obecnie brytyjskie sądy pracują bez porównania efektywniej niż przed tymi zmianami.

Ale w Wielkiej Brytanii do sądów też chyba trafiają nie tylko proste sprawy, które można rozstrzygnąć na jednej rozprawie.

Oczywiście. I dlatego wprowadzone w ramach tej reformy zmiany w procedurze podzieliły sprawy cywilne wpływające do sądów na trzy grupy: "small claims", "fast track" i "multi-track" – ze szczególnymi zasadami dla każdej z tych kategorii. Dzięki temu proste sprawy są załatwiane szybko, co zwalnia zasoby dla rozstrzygania bardziej skomplikowanych. Ta reforma bardzo zmieniła postępowanie, nawet słownictwo, terminologia używana w postępowaniu została zmieniona na prostszą.

Wprowadzono różne procedury dla tych trzech kategorii spraw?

Tak, specjalna ustawa Civil Procedure Act 1997 wprowadziła Civil Procedure Rules 1998, przewidujące podział na te trzy kategorie spraw. Na przykład w tych najprostszych sprawach sędzia ma pełną władzę dyskrecjonalną co do prowadzenia postępowania. Procedura jest odformalizowana, sędzia decyduje o wszystkim, prowadzi sprawę według swojego uznania, posiedzenia nie muszą się odbywać na sali rozpraw tylko w pokoju sędziego. To często ma charakter zwykłej rozmowy, po której sędzia wydaje orzeczenie.

Czytaj w LEX: Zakres badania skargi na przewlekłość postępowania > >

Kto decyduje, do której kategorii trafi konkretna sprawa?

O wszystkim oczywiście decyduje sędzia, ale wnoszący sprawę może to zaproponować. Tam obowiązuje zasada, że strony postępowania muszą przygotować wszystko, zgodnie z prawnie określonymi wytycznymi, czego sąd potrzebuje do rozstrzygnięcia sporu. I na tym etapie strona może wnosić o rozpatrzenie sprawy w określonym trybie. Jest też instytucja takiego sędziego proceduralnego, który prowadzi sprawę na początku, żeby przygotować wszystkie dowody do rozprawy. Na tym etapie zapada decyzja o skierowaniu sprawy na jedną z tych trzech ścieżek.

Czy nie pojawiły się opinie, że na skutek tej reformy sądy przerzuciły znaczną część pracy na uczestników postępowań?

Naturalnie, ale pozytywne skutki reformy pokazują, że ten wysiłek uczestników postępowań nie idzie na marne, bo dzięki temu na wyrok czeka się znacznie krócej. W Wielkiej Brytanii bardzo się to sprawdziło. A warto to docenić tym bardziej, że tam sądy zajmują się co do zasady tylko poważniejszymi sprawami, naprawdę spornymi, bo te prostsze, które Polsce też trafiają do sądów, tam załatwiane są w trybie polubownym. W Anglii są długie tradycje takiego rozstrzygania prostszych sporów, co u nas wciąż nie może się upowszechnić.

U nas w sądach też są sprawy proste, trudne i bardzo trudne.

Oczywiście. I dlatego, gdybyśmy poważnie myśleli u usprawnieniu polskiego sądownictwa, to warto byłoby podzielić sprawy podobnie jak w Wielkiej Brytanii. Czyli na zupełnie proste, nieco bardziej skomplikowane i te naprawdę skomplikowane. Chociaż już może bez przerzucenia obowiązków związanych z przygotowaniem sprawy na strony, bo już obecnie na starcie wnoszący ją musi przygotować pozew i dowody. Natomiast wyzwaniem jest taka regulacja, która wymagałaby rozstrzygnięcia sprawy na pierwszej rozprawie.

Przy dzisiejszych regulacjach to niemożliwe?

Możliwe, ale jakoś „nie przyjęło się”. Pomimo, że od lat obowiązują przepisy o postępowaniu uproszczonym i o możliwości orzekania na posiedzeniu niejawnym, to w praktyce sądów niewiele one zmieniły. Co do szybkiego kończenia spraw w trybie zwykłym, to mam ciekawe wspomnienie w tej dziedzinie. Podczas aplikacji trafiłem na praktyki w Sądzie Okręgowym w Warszawie do sędziego, który przyjął zasadę, że będzie rozstrzygał sprawy na pierwszej rozprawie.

Zobacz również wzór dokumentu w LEX: Wniosek o przeprowadzenie postępowania uproszczonego > >

O, to ciekawe. Udawało mu się?

W większości przypadków tak, bo sędzia był zawsze do sprawy przygotowany, wzywał świadków na pierwsze posiedzenie i nie było żadnych powodów, żeby wyznaczać kolejne. Chociaż czasem zdarzały się zaskoczenia, bo np. strony nie były na to przygotowane. Pamiętam taką konsternację pełnomocnika na jednej z rozpraw, gdy sąd oddał mu głos przed zamknięciem rozprawy, a on zrozpaczony zaczął tłumaczyć, że za słabo zna sprawę żeby wygłosić mowę końcową.

No bo jak można tak ludzi zaskakiwać? Normą na pierwszej rozprawie jest raczej tylko sprawdzenie różnych formalności i potwierdzenie stanowisk stron, znanych już z pozwu i odpowiedzi na pozew. A tu sędzia chciał od razu merytorycznie sprawę rozpatrzyć...

To prawda, złe praktyki stały się normą, a dziwimy się, że ktoś próbuje normalnie pracować. Tak można, gdy w sprawie nie ma potrzeby powoływania biegłego. Gdy potrzebna jest taka opinia, to rzeczywiście trzeba odroczyć, tego się nie uniknie. Jeśli nie trzeba biegłego, a lista świadków nie jest długa, można sprawę rozstrzygnąć na jednej rozprawie.

 

Jeśli ten sędzia tak mógł, to inni nie mogą? Pracują przecież w tych samych warunkach prawnych.

Według mnie w dużym stopniu mogą, bo obecne przepisy na to pozwalają. Często odraczają postępowania, mimo że nie ma takiej konieczności. I to chyba jest największy problem naszych sądów.

Brytyjczycy przeprowadzili reformę i osiągnęli istotną poprawę. W tym samym czasie w Polsce kilkakrotnie zapowiadano i wprowadzano zmiany, mające usprawnić procesy, jak choćby ta duża nowelizacja procedury cywilnej z 2019 roku, a nadal jesteśmy w tym samym miejscu, jeśli nie jest gorzej. Możliwa jest jakaś reforma w polskim wymiarze sprawiedliwości?

Jest możliwa i jest konieczna, chociaż dotychczasowe doświadczenia nie napawają optymizmem. Bo przecież już obecne przepisy pozwalają sędziom załatwiać sprawy szybko, ale chyba nie zachęcają do tego.

Jakie zachęty ma Pan na myśli? Finansowe?

Być może i taka motywacja wchodzi w grę, chociaż oczywistym jest, że sędzia nie może pracować na akord.

Brytyjscy sędziowie mają takie zachęty?

Akordu też tam nie ma, może jakimś argumentem są wysokie zarobki, które na pewno motywują do staranności w wykonywaniu powierzonej pracy. W każdym razie w polskich sądach widzę dużą rezerwę w podejściu do stosowania już istniejących przepisów przyspieszających postępowanie.

Planowanie postępowań miało w tym pomóc.

Miało, ale wprowadzone nowelizacją z 2019 r. posiedzenie przygotowawcze jakoś nie przyjęło się w sądach. To był pomysł wzorowany na rozwiązaniu brytyjskim, ale ma sens tylko w dużych, skomplikowanych sprawach. Niepotrzebne jest w mniejszych sprawach, które powinny być rozstrzygnięte na jednej rozprawie lub wręcz bez rozprawy. Może więc zanim pojawią się jakieś nowe pomysły, warto przyjrzeć się, dlaczego te już obowiązujące mechanizmy nie działają. Dlaczego to samo w Wielkiej Brytanii „przyjęło się”, a w Polsce nie? Na pewno nie powinniśmy ślepo kopiować. I najważniejsze: pomysły warto konsultować z praktykami – nie tylko sędziami, ale również adwokatami i radcami prawnymi. Osoby z wieloletnim doświadczeniem procesowym mogą od ręki powiedzieć co przyśpieszy orzekanie, a co odniesie odwrotny skutek. Może warto też pomyśleć o większym wsparciu administracyjnym dla sędziów.

 Zobacz także w LEX: Cele (funkcje) posiedzenia przygotowawczego w postępowaniu cywilnym > >