Opinie publiczną, a przynajmniej jej część związaną z biznesem, poruszyło spektakularne zatrzymanie znanego krakowskiego biznesmena, właściciela firmy komputerowej Comarch i klubu piłkarskiego Crakovia. Oskarżenia dość błahe, za to akcja jak by chodziło o jakiegoś szefa mafii. Zaskoczenie tym większe, że pod rządami obecnego ministra sprawiedliwości można było się spodziewać raczej większego umiaru ze strony prokuratury.
Janusz Filipiak zatrzymany został w sobotę na lotnisku, zakuty w kajdanki i przewieziony do aresztu, gdzie spędził noc. Niecałą, bo o trzeciej nad ranem zaczęto go przesłuchiwać. Do akceptacji byłoby, gdyby taką procedurę zastosowano wobec kogoś wnoszącego bombę do tego samolotu, albo przestępcy poszukiwanego od miesięcy listem gończym. A tu chodzi o oskarżenie, że Filipiak wiedział i akceptował antydatowanie jakiejś umowy z piłkarzem oraz, że stosował wobec tego piłkarza coś, co można potraktować jako mobbing.
To jeszcze nie jest udowodnione, ale gdyby nawet się potwierdziło, to Filipiak może mieć kłopoty, ale nie takie, żeby trafić do więzienia. Trzeba też postawić pytanie, czy wyjaśnianie przez prokuraturę takiej sprawy wymaga stosowania aż takich środków. Jedynym uzasadnieniem dla zatrzymania i przetrzymywania w areszcie byłoby unikanie przez podejrzanego spotkań z prokuratorem, ale informacji o tym, że Filipiak był wzywany i nie stawiał się na przesłuchania, tu nie było.
W każdym razie środowiska biznesowe są oburzone takim traktowaniem przedsiębiorców i menedżerów, tym bardziej, że to przecież nie pierwszy taki przypadek. Wystarczy przypomnieć zatrzymanie byłego ministra skarbu Emila Wąsacza., którego przewieziono z Katowic do Gdyni, a następnie zwolniono. Wcześniej było głośne zatrzymanie prezesa Orlenu czy Romana Kluski. W stosunku do wyżej wymienionych Januszowi Filipiakowi oszczędzono przynajmniej transmisji telewizyjnej. W każdym razie o tych biznesmenach z pierwszych stron gazet było głośno, o mniej znanych przedsiębiorcach nękanych przez organa ścigania tak dużo się nie mówi.
Sprawa zatrzymania Janusza Filipiaka jest o tyle ważna, że odbyła się pod rządami ekipy, która obiecywała odstąpienie od metod, które krytykowała u poprzedników. Refleksje musi budzić też fakt, że nastąpiła zaledwie parę dni po publikacji w "Rzeczpospolitej" artykułu o prowadzonych w Ministerstwie Sprawiedliwości pracach nad projektem zmian przepisów dotyczących zatrzymań i tymczasowych aresztowań. Z publikacji tej wynikało, że przepisy o tymczasowym aresztowaniu mają być zliberalizowane szczególnie w odniesieniu do osób podejrzanych o tzw. przestępstwa białych kołnierzyków, czyli związane z pieniędzmi, dokumentami itp. Kierunek zmian miał być taki, że w takich sprawach zamiast aresztu miały być stosowane inne formy zabezpieczeń. Ideę tę skrytykowali obszernie w artykule cytowani członkowie stowarzyszenia Ad Vocem tworzonego właśnie przez grupę prokuratorów wyniesionych na stanowiska przez Zbigniewa Ziobro, a zdymisjonowanych przez Zbigniewa Ćwiąkalskiego. Prokuratorzy narzekali, że teraz to już nie da się prowadzić żadnych postępowań, no bo jak to robić, gdy podejrzany nie siedzi w areszcie. Czy to jest opinia całego środowiska prokuratorskiego nie wiadomo, ponieważ inni prokuratorzy w artykule cytowani nie byli. Zanim jednak dyskusja o tym projekcie mogła się rozwinąć, z resortu nadeszło dementi. Że to nie ich projekt tylko Ministerstwa Gospodarki (dobrze, że ten resort chce bronić ludzi biznesu!), że owszem w Ministerstwie Sprawiedliwości pracuje się nad pewnymi zmianami, ale to nie tak itd. Czyżby zatrzymanie następnego dnia znanego biznesmena miało być praktycznym dowodem na to, że żadnej liberalizacji w tej dziedzinie jednak nie będzie?
Po medialnej wrzawie wokół zatrzymania Janusza Filipiaka minister Zbigniew Ćwiąkalski ogłosił, że sprawdzi, czy były powody do takiego potraktowania tego przedsiębiorcy. Dobrze by się stało, gdyby przy okazji minister powiedział też, jaka ma być jego polityka wobec tymczasowego aresztowania. Szczególnie, że w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu czekają zdaje się kolejne sprawy przeciwko Polsce o nadużywanie tej instytucji.
Prokuratura zatrzymuje biznesmena
Opinie publiczną, a przynajmniej jej część związaną z biznesem, poruszyło spektakularne zatrzymanie znanego krakowskiego biznesmena, właściciela firmy komputerowej Comarch i klubu piłkarskiego Crakovia.