Po paru latach dyskusji może wreszcie powstanie ustawa zapewniająca bezpłatną pomoc prawną ubogim. Właśnie Sejm rozpoczyna prace nad projektem, nie ma jednak pewności czy nowa regulacja doprowadzi do rozwiązania problemu, jakim jest ograniczony dla większości Polaków dostęp do tych usług. Interesującym w tym kontekście wydarzeniem jest także przyjęta niedawno deklaracja 15 dużych kancelarii, które zobowiązały się do świadczenia potrzebującym bezpłatne pomocy prawnej.
Problem jest, bo jak wynika ze statystyk Ministerstwa Sprawiedliwości, tylko niewielki odsetek osób stających przed sądami korzysta z fachowego wsparcia prawnika, a o konfliktach rozstrzyganych w różnego typu urzędach lepiej nie wspominać. Owszem, jest instytucja obrony z urzędu, ale ona dotyczy tylko spraw karnych i o jej zastosowaniu decyduje sąd. Jest też sieć kancelarii adwokackich i radcowskich, ale ich usługi kosztują, więc o masowym korzystaniu też nie ma mowy.
Stary projekt do poprawki
Władza ten problem widzi, więc postanowiła zorganizować jakiś system bezpłatnej pomocy prawnej dla tych, których nie stać na zapłacenie za nią. Projekt ustawy powstał jeszcze w poprzedniej kadencji, za rządu Marka Belki, ale jak dotąd nie nadano mu w sejmie biegu. Fakt, ma on wady, które z góry skazywałyby przedsięwzięcie na niepowodzenie. Przyjęte zostało w nim najprostsze rozwiązanie: skoro są ludzie potrzebujący bezpłatnej pomocy prawnej, to utworzy się sieć państwowych biur, w których prawnicy doradzaliby, pomagali napisać pozew, skargę itp. Oczywiście, nie byłoby problemu z utworzeniem takich biur. Tylko na ile placówek państwo wyłożyłoby pieniądze, ilu prawników zostałoby w nich zatrudnionych? Nie trzeba być wielkim specjalistą od budżetu państwa by przewidzieć, że byłaby to liczba ograniczona. Nie ma natomiast wątpliwości, że zderzyłaby się ona z nieograniczonymi potrzebami. Te biura zatkałyby się dość szybko wielką ilością napływających do nich spraw, tak jak już zatkały się utworzone niedawno przez Ministerstwo Finansów biura konsultacyjne dla podatników. Liczba zgłaszanych tam pytań rośnie z miesiąca na miesiąc w postępie geometrycznym, czemu nie należy się dziwić znając jakość i stan skomplikowania polskiego prawa podatkowego. W biurach porad prawnych doszłoby do tego samego. Państwowe pieniądze byłyby wydane, a zostałoby poczucie i zła atmosfera, że społeczny problem nadal nie jest rozwiązany.
Usługi na zlecenie
Wprowadzona przez obecny rząd autopoprawka do starego projektu odchodzi od idei tworzenia sieci biur państwowych na rzecz zlecania takich zadań już istniejącym instytucjom. Specjalna państwowa instytucja, która zostanie dla tego celu powołana, kupować będzie w trybie konkursowym usługi w kancelariach adwokackich, biurach porad prawnych, poradniach uniwersyteckich, jednostkach samorządu terytorialnego. W każdym razie zakłada się, że w każdym powiecie ma działać co najmniej jedna taka placówka, w której osoby niezamożne będą mogły skorzystać z pomocy prawników.
To chyba rzeczywiście lepsze i tańsze rozwiązanie od tworzenia państwowych biur. Dobrze też, że przyjęte zostały kryteria, oparte na zasadach wynikających z ustawy o pomocy społecznej, na podstawie których ustalać się będzie, komu bezpłatna pomoc przysługuje. To niewątpliwie ograniczy liczbę potencjalnych klientów takich placówek. W sytuacji jednak, gdy znacznie rozszerzono katalog spraw podlegających takiej pomocy – sprawy cywilne, karne, administracyjne – to i tak organizatorzy całego przedsięwzięcia muszą się liczyć z długimi kolejkami do instytucji, który uzyskają zlecenia na świadczenie bezpłatnej pomocy. Często będzie pewnie tak, jak z usługami stomatologicznymi w prywatnych gabinetach. Mają one zwykle kontrakty z NFZ, ale gdy pacjent chce z tego skorzystać to dowiaduje się, że limit już się wyczerpał. Trudno zakładać, że w tej dziedzinie budżetowe pieniądze nie będą limitowane. Organizatorzy nowego systemu mogliby też skorzystać z doświadczeń redakcji czasopism, które próbowały swoim czytelnikom obiecywać bezpłatne porady prawne. Zawsze kończy się to stosami nie otwartych kopert i frustracją po obu stronach.
Niestety, projektowany właśnie system pomocy prawnej dla ubogich może doprowadzić do tego samego.
Będzie ustawa, a VAT trzeba płacić
Nie negując jednak generalnie idei, warto przy okazji zapytać, dlaczego rząd i parlament nie pomyślą nad jakąś pomocą dla funkcjonujących już form wspierania ludzi potrzebujących pomocy prawnej. Rozwiązanie proponowane w nowym projekcie stworzy wprawdzie możliwość ubiegania się o państwowe dotacje przez działające przy wydziałach prawa poradnie, w których porad udzielają ich studenci i naukowcy, do konkursu będą mogły też stawać biura prowadzone przez organizacje społeczne. Nadal jednak nie jest rozwiązany problem VAT od bezpłatnych porad udzielanych w kancelariach. Akcja świadczenia takiej pomocy przez zatrudnionych tam prawników rozwijała się już od jakiegoś czasu. Została ona jednak wyhamowana, gdy okazało się, że państwo nie ma nic przeciwko takiej charytatywnej działalności, ale … każe płacić od niej 22 proc. VAT. Niejeden prawnik od czasu do czasu chętnie zrobiłby coś dla dobra publicznego, ale dlaczego ma do tego dopłacać, albo narażać na straty kancelarię? Obecna inicjatywa grupy dużych kancelarii także może rozbić się na tej podatkowej barierze.
Już wszyscy w tej sprawie protestowali, rzecznik praw obywatelskich pisał do ministra, premiera, i nic. Łatwiej uchwalić nową ustawę i wydać nowe pieniądze z budżetu niż rozwiązać taki problem?