W rozmowie z portalem Prawo.pl Machińska odnosi się m.in. do sprawy 25-latka, który zmarł w Hrubieszowie po interwencji policjantów. Wezwali ich ratownicy medyczni, którzy nie potrafili poradzić sobie z mężczyzną. Użyto paralizatora.
Patrycja Rojek-Socha: Pani Rzecznik, czy ta sprawa będzie analizowana przez Biuro RPO?
Dr Hanna Machińska: Tak, podobnie jak pozostałe tego typu sprawy. Będziemy ją dogłębnie analizować. Ponieważ nie jest odosobniona, skupiamy obecnie uwagę na tym środku przymusu bezpośredniego. Będziemy też - jako pracownicy Biura RPO - szkolić się w zakresie użycia paralizatorów. Chcemy poznać ryzyko i zagrożenia z tym związane.
Wprowadzając paralizatory do wyposażenia policji uzasadniano, że ten środek przymusu bezpośredniego jest skuteczny i bezpieczny...
Tymczasem jak pokazuje doświadczenie z minionych lat, i nie chodzi tu tylko o najgłośniejszą sprawę śmierci Igora Stachowiaka, jest to środek przymusu bezpośredniego, który musi być stosowany jako absolutnie ostateczny. Z badanych przez nas spraw wynika, że jest to wyposażenie wysokiego ryzyka. Policjanci powinni mieć świadomość skutków i właśnie ryzyka stosowania paralizatorów. Brak refleksji grozi absolutnie nieodwracalnymi konsekwencjami.
Czytaj: Proces w sprawie śmierci Stachowiaka - istotne kto i za co odpowiada>>
A - w ocenie Pani Rzecznik - takiej świadomości nie mają?
Moim zdaniem brak odpowiedniej wiedzy, brak odpowiednich szkoleń też jest tu problemem. Generalnie policjanci muszą działać szybko, często w sytuacji strachu, stresu. Reakcja bywa nadmierna do danej sytuacji. Tym bardziej gdy paralizatora używa osoba niedoświadczona, bez zbadania kontekstu sytuacji. Mówiąc wprost - nie wiedząc czy osoba, wobec której go stosuje jest chora czy nie jest, czy przyjęła dopalacze, narkotyki. Szkolenia w tym zakresie są konieczne.
Głośna była też sprawa francuskiego obywatela, rażonego paralizatorem przez policjanta w Lublinie. B. funkcjonariusz nieprawomocnie został skazany na trzy lata więzienia, jego koledzy, którzy nie reagowali po roku pozbawienia wolności oraz na zakaz wykonywania zawodu policjanta przez 4 lata...
W czasie procesu odtwarzano zapis rozmów między nimi. I z tego zapisu wprost wynikało, na co wskazał też w uzasadnieniu sąd, że rażony paralizatorem mężczyzna nie stanowił zagrożenia. Czyli były to tortury, sadyzm funkcjonariusza. To też pokazuje, że problemem jest brak wyśrubowanych standardów, czy reguł stosowania paralizatorów. A przecież standardy międzynarodowe są i powinny zostać wprowadzone także w naszym kraju. Instytucje państwowe nie mogą sobie pozwolić na bezduszne sadystyczne metody, bo w ten sposób nie osiągną pozytywnego efektu - poprawy bezpieczeństwa. Strach, który wywołujemy nie zmienia się w pozytywne emocje za to powoduje eskalacje napięcia. I to eskalacje po drugiej stronie.
Czytaj: Sąd: rażenie zatrzymanego paralizatorem to tortury>>
Są jeszcze jakieś kwestie, które w zakresie paralizatorów budzą wątpliwości RPO?
Tak. Otóż zdarzają się sytuacje kiedy policjanci korzystają z prywatnych paralizatorów. Co jest w ogóle nie do zaakceptowania ponieważ jest to wyposażenia policjanta i musi spełniać określone warunki.
Pani Rzecznik, możemy przytoczyć przykład?
Wspomniana już sprawa obywatela Francji. Chodziło o prywatne paralizatory. Rzecznik Praw Obywatelskich występował też do komendanta głównego policji przypominając postulaty Amnesty International dotyczące zakazu używania paralizatorów wobec pewnych grup np. osób starszych czy dzieci. Kolejna istotna kwestia - paralizatory powinny być stosowane tylko w sytuacjach bezpośredniego, poważnego zagrożenia.