Od wtorku 16 stycznia br. zaczęła obowiązywać tzw. specustawa dot. zwalczania afrykańskiego pomoru świń (ASF), zgodnie z którą karane może być umyślne utrudnianie wykonywania polowania. Tymczasem w minioną sobotę doszło do incydentu z udziałem wielokrotnego mistrza Polski, Europy i świata w psich zaprzęgach Igora Tracza, który wraz z młodzieżą z klubu sportowego wybrał się na trening do lasów w gminie Trąbki.
Według mediów, które poinformowały o sprawie, w trakcie treningu polujący w okolicy myśliwi mieli podejść do Tracza i powiedzieć, że grupa "ma pięć minut, żeby się zwijać, chyba że chcecie dostać kulką". Mieli też zagrozić, że jeżeli trenujący nie opuszczą lasu, to zgłoszą to na policję, iż grupa utrudnia polowanie, za co będą mogli zostać ukarani mandatami.
Związek wyjaśnia sprawę
Sprawa trafiła do Zarządu Głównego Polskiego Związku Łowieckiego. Jak poinformowano, jego przedstawiciele niezwłocznie po zdarzeniu skontaktowaliśmy się z osobą opisującą zdarzenie w celu ustalenia szczegółów. - Sprawa została skierowana do Rzecznika Dyscyplinarnego Polskiego Związku Łowieckiego w Gdańsku, który podjął działania mające na celu wyjaśnienie okoliczności zajścia - napisała w oświadczeniu przesłanym w środę mediom rzeczniczka PZŁ Diana Piotrowska. Zapewniła w nim, że odbywające się wówczas polowanie zbiorowe było "legalne, prawidłowo zgłoszone na kilka tygodni przed jego przeprowadzeniem oraz, zgodnie z relacją świadków, oznakowane w celu zapewnienia bezpieczeństwa".
Legalne polowanie, nielegalny trening?
Według rzeczniczki myśliwi nie mieli wcześniej informacji o warsztatach prowadzonych przez Igora Tracza na tym terenie. - Podczas spotkania zgodnie w informacjami przekazanymi przez pana Tracza doszło do utarczki słownej. Obecnie trwa postępowanie dyscyplinarne i w zależności od tego, jakie będą jego skutki, zostanie podjęta decyzja o konsekwencjach. Media podają informację o groźbach użycia broni przez myśliwego, co miałoby poważne skutki karne, jednak pan Igor Tracz w rozmowie z nami nie potwierdza gróźb użycia broni - wyjaśniła Piotrowska.
Myśliwy może wezwać policję
Nawiązując do obowiązującej od wtorku tzw. specustawy dot. zwalczania afrykańskiego pomoru świń (ASF), zgodnie z którą karane będzie umyślne utrudnianie wykonywania polowania, rzeczniczka PZL stwierdziła, że opinia publiczna została wprowadzona w błąd co do znaczenia wprowadzonej zmiany. Jak stwierdziła, myśliwy nie ma prawa wyrzucić nikogo z lasu, ani nikogo ukarać. - W przypadku umyślnego utrudniania wykonywania polowania, które jest działalnością legalną, myśliwy ma prawo wezwać policję, która ocenia, czy zdarzenie było umyślne, oraz nakłada ewentualną karę - stwierdza rzeczniczka. Ale potwierdza, że Polski Związek Łowiecki opowiadał się za wprowadzeniem kar za utrudnianie wykonywania polowania. "
- Spowodowane to było nasileniem się ataków zorganizowanych grup, które przyjeżdżały świadomie i celowo utrudniać polowanie, chodząc na linii strzału, a nawet próbując myśliwym wyrwać broń. Takie działania są niedopuszczalne i zagrażały zdrowiu i życiu ludzi - wyjaśniła rzeczniczka.
Zapewniła jednocześnie, że PZŁ "będzie stanowczo reagował w przypadkach nadużycia tych zapisów przez swoich członków". (ks/pap)
Myśliwi już korzystają z prawa do usuwania utrudniających polowania
Jeszcze przed wejściem w życie nowelizacji prawa łowieckiego, która pozwala na karanie osób przeszkadzających w polowaniu, myśliwi mieli okazję przećwiczyć to w praktyce i próbowali wyrzucić z lasu trenującego tam mistrza psich zaprzegów.