W sobotę w radiu RMF FM Jarosław Kaczyński, prezes PiS i wicepremier zapowiedział dalszą reformę wymiaru sprawiedliwości, ale przede wszystkim likwidację Izby Dyscyplinarnej i zmniejszenie kompetencji Sądu Najwyższego. Obecnie sądy powszechne podzielone są w Polsce na: sądy rejonowe (318), sądy okręgowe (46) i sądy apelacyjne (11), a od prawomocnych wyroków przysługuje wniesienie kasacji do Sądu Najwyższego. Po reformie będzie całkiem inaczej.

 

Sądu okręgowe z filiami

Wszystkie sądy będą miały status sądów okręgowych. To nie tylko poprawi sytuację sędziów, ale przede wszystkim poprawi sytuację tych, którzy  przed sądami w różnych rolach stają - mówił prezes PiS. I wyjaśnił, że dziś mamy sądy, które są bardzo ciężko obciążone - tak, że w gruncie rzeczy sędzia nie jest w stanie wywiązać się ze swoich obowiązków, a są sądy, gdzie to obciążenie jest bardzo niskie. A po reformie będzie można sprawy przekazywać między  sądami. - Jeśli będziemy mieli sąd okręgowy w woj. mazowieckim, to będzie centrala w Warszawie, ale będą też sądy, które dotąd były sądami rejonowymi i one będą po prostu filiami tego sądu. Będzie można komuś, kto ma proces cywilny, powiedzieć: tu w Warszawie będzie pan miał wyrok za trzy lata, ale na przykład w Przasnyszu będzie pan miał za trzy miesiące. Do pana należy wybór - wyjaśnił prezes. 

Sędziowie rejonowi awansują z mocy ustawy

Obecnie, aby zostać sędzią sądu okręgowego, trzeba przejść postępowanie nominacyjne, w tym uzyskać pozytywną opinię Krajowej Rady Sądownictwa. Jak zapewnia jednak Jarosław Kaczyński takiej weryfikacji nie będzie. - Na pewno tych, którzy są teraz sędziami rejonowymi, a to jest większość sędziów, trzeba będzie awansować, ale to już będzie z mocy ustawy. Chyba, że chodziłoby o jakieś ciężkie przypadki dyscyplinarne - wyjaśnił Kaczyński. Co więcej Kaczyński podkreślił, że będzie to poważny, także materialny, awans dla sędziów. Zostanie też zlikwidowana sytuacja, że wielu dobrych sędziów oczekuje na awans z sądu rejonowego przez wiele lat, a z powodów pozamerytorycznych tego awansu nie otrzymuje. 

Sądy apelacyjne zastąpią nowe sądy - regionalne, które będą rozpatrywać sprawy w II instancji, ale także część skarg kasacyjnych.

Temat "spłaszczenia" struktury sądów wraca od lat

Chodzi o projekty, które zapowiadane były już pod koniec 2019 r. Na początku 2020 o głównych założeniach mówiła Prawo.pl ówczesna wiceminister sprawiedliwości Anna Dalkowska. Wskazywała wówczas na dwa główne kierunki - spłaszczenie struktury i ujednolicenie statusu sędziego. W ramach tego etapu reformy wymiaru sprawiedliwości mieli być też wprowadzani sędziowie pokoju. 

Temat wrócił w listopadzie 2020 r. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro mówił, że projekty - bo przygotowywane są też zmiany dotyczące Sądu Najwyższego - są już gotowe i dyskutowane w gronie koalicji.  Tyle, że jak mówiono nieoficjalnie "zielonego światła" w rządzie na to nie było. 

Sędziowie przyjęli zapowiedzi ze sporymi obawami. Podkreślali, że kolejne zmiany to nie to, czego sądom w tym momencie trzeba. Bo potrzebują spokoju i pewności prawa. - W sytuacji kiedy wymiar sprawiedliwości boryka się z masą realnych problemów związanych z jego bieżącym funkcjonowaniem, wszelkie reformy muszą być przeprowadzane ostrożnie. Słyszymy o planowanym spłaszczaniu struktury i w mojej ocenie, obecnie jest to jeden z najgorszych pomysłów. Wszyscy mają świadomość, że taka reforma w jakiś sposób wpłynie na bieżące funkcjonowanie sądów, a w konsekwencji pogłębi chaos i zaległości - mówiła sędzia Marta Kożuchowska-Warywoda, prezes Fundacji Edukacji Prawnej Iustitia.

O pomyśle konsolidacji sądownictwa mówi się jednak od 2015 roku. Wówczas minister Ziobro skompletował zespół, który miał się zająć usprawnieniem sądownictwa. W jego skład wszedł m.in.  sędzia  Sądu Rejonowego w Olsztynie Jacek Ignaczewski, który był wtedy dyrektorem Departamentu Strategii w MS. Pracując nad reformą zajmował się m.in. kwestią konsolidacji, badał jak mogłaby ona przebiegać przy likwidacji także sądów apelacyjnych. Z resortu ostatecznie odszedł.  

Wiosną 2019 r., wiceministrowie sprawiedliwości w swoich wypowiedziach coraz częściej zaczęli wracać do tego pomysłu. Ówczesny wiceminister Łukasz Piebiak mówił Prawo.pl, że trwają prace nad projektem, który by prowadził do spłaszczenia struktury sądów i wprowadzał jednolite stanowisko sędziowskie. Wskazywał, że to mógłby być skuteczny sposób na wakaty i m.in. przewlekłość postępowań. 

Czytaj: Sądy jeszcze nie wyszły z COVID-u, a już czeka je kolejna reforma>>

Konsolidacja to nie wycięcie jednego szczebla

Sam sędzia Jacek Ignaczewski, jeszcze w 2019 r. w rozmowie z Prawo.pl  oceniał, że likwidacja apelacji, to skrajna nieodpowiedzialność. - W konsolidacji sądownictwa nie chodzi o to, którą jednostkę likwidujemy, możemy wszystkie likwidować nie ma to żadnego znaczenia, bo najważniejsze jest to co się stanie potem. A zlikwidowanie sądów apelacyjnych spowoduje, że to się wszystko rozsypie - mówił wprost.  I dodawał, że potwierdziła to symulacja, którą przeprowadził. - Musimy wiedzieć co się stanie za dwa dni, za rok, za 10, za 15 lat. Jeśli zlikwidujemy w prosty sposób czy to sądy apelacyjne, czy okręgowe, czy rejonowe to zabraknie jednego pionu. Jeśli mamy 3 mln spraw zaległych, to muszą one przejść do pionów pozostałych i wyprowadzenie wykroczeń z sądów nie uzdrowi sytuacji w sądownictwie, ani nie zmniejszy zaległości - mówił. 

Jak dodawał, jego analizy pokazały, iż jedynym skutecznym sposobem jest połączenie sądów w tych miastach gdzie są np. dwa okręgowe czy dwa rejonowe. - Nie ma bowiem powodu i potrzeby by tak było. W danym mieście powinien być jeden są okręgowy i symulacje pokazały, że w ten sposób system się obroni - mówił.

Sędzia trafi tam gdzie największe potrzeby

Z kolei Łukasz Piebiak argumentował, że jeżeli wszyscy sędziowie będą sędziami sądów powszechnych, to będzie można ich elastycznie przydzielać do tych sądów - w danym okręgu - gdzie potrzeby są największe.  - I nie będzie to wpływało na warunki finansowe pracy, bo te będą jednolite. Nie będzie jakimś despektem, że ktoś z sądu drugiej instancji będzie musiał pójść na jakiś czas do sądu pierwszej instancji i tam orzekać. Bo dzisiaj to tak jest postrzegane. Tym bardziej przy prostszej strukturze dwuszczeblowej, a nie trójszczeblowej - czyli bez sądów apelacyjnych - wskazywał jeszcze w kwietniu 2019 r. 

Oceniał też, że jest to dobry pomysł na rozwiązanie problemów delegacji w sądach. - Bo naturalne ubytki są zawsze na wszystkich poziomach i konieczne jest ich uzupełnienie. Generalnie zawsze uzupełnia się kadry z dołu, a nie z góry, zaś sędziowie są chętni by się sprawdzić wyżej w nowych kategoriach spraw czy w drugiej instancji. Chętnych na delegacje do sądów niższych raczej nie znaleźlibyśmy, a nie da się na dłuższy czas delegować sędziego wbrew jego woli  - mówił Piebiak.

Kolejne zmiany w Sądzie Najwyższym. Bliski koniec Izby Dyscyplinarnej w SN

Obecnie kasacje składa się do Sądu Najwyższego, którego rola po zmianach będzie mniejsza. - Tu trwa jeszcze pewna dyskusja, ale generalnie rzecz biorąc, to będzie sąd niewielki, którego zadaniem będzie porządkowanie orzecznictwa - tłumaczył Kaczyński.

Zapewnił jednocześnie, że wkrótce zostanie zlikwidowana Izba Dyscyplinarna. - Trzeba opanować tę anarchię, która dziś panuje w polskich sądach i trzeba zlikwidować te instytucje, które się nie sprawdziły. A Izba Dyscyplinarna się nie sprawdziła - powiedział Kaczyński. Przypomnijmy, że Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł w połowie lipca, że system odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów w Polsce, który nie zapewnia niezależności Izby Dyscyplinarnej, nie jest zgodny z prawem Unii. Taki pogląd TSUE potwierdził ostatnio w sprawie sędziego Waldemara Żurka