W wyniku powodzi w woj. dolnośląskim, opolskim, lubuskim i śląskim zajęcia zawieszono w ponad 600 szkołach, przedszkolach i placówkach oświatowych – informowało Ministerstwo Edukacji Narodowej. Podało także, że jednostki samorządu terytorialnego (JST) mogą wystąpić o pieniądze na remonty budynków szkolnych lub ich odbudowę, tyle że to potrwa, a uczniom - oczywiście, gdy będzie już bezpiecznie - trzeba będzie jakoś zapewnić możliwość powrotu do szkół. Jednak konsekwentna polityka PiS, która ograniczała JST swobodę w kształtowaniu swojej sieci szkół, może się teraz zemścić.

Małe szkoły będą znikać - o odprawie zdecyduje forma zatrudnienia >

 

Konsekwentna centralizacja oświaty

Za czasów rządów koalicji PO-PSL przepisy w kwestii przekazywania i likwidacji szkół były stosunkowo liberalne - w skutek tego wiele szkół zniknęło lub zostało przejętych przez podmioty prywatne. Powodowało to niezadowolenie lokalnych społeczności oraz nauczycieli, którzy albo tracili pracę, albo byli zatrudniani na gorszych warunkach, bo szkoła niesamorządowa nie musiała stosować Karty Nauczyciela. Niektóre gminy w ramach oszczędności przekazały większość szkół, a jedna - gmina Hanna - wszystkie prowadzone przez siebie placówki. Wzbudziło to spore kontrowersje i zrodziło wątpliwości, czy w ogóle realizuje zadania oświatowe. Ograniczenie tego typu praktyk było jedną z obietnic wyborczych Prawa i Sprawiedliwości.

Realizacją zajęto się od razu na początku pierwszej kadencji - wzmocniono uprawnienia kuratorów oświaty, wymagając uzyskania ich wiążących opinii przed likwidacją lub przekształceniem szkoły. Znalazło to odzwierciedlenie w ustawie - Prawo oświatowe, a konkretnie w jej przepisach: art. 9 i art. 89. Sami kuratorzy również raczej konsekwentnie realizowali politykę rządu - na tyle, że ich negatywne opinie wzbudzały poważne wątpliwości sądów administracyjnych, bo były zbyt lakoniczne.

 

Jak nie przekształcenie, to przeniesienie

Te bariery w kształtowaniu sieci szkół sprawiały, że samorządowcy szukali innych rozwiązań przy kształtowaniu swojej sieci szkół - zmieniano ich siedziby lub lokalizacje, w której prowadzono zajęcia. Kolejne nowelizacje Prawa oświatowego (PO) zawężały jednak te możliwości, co w sytuacji kryzysowej, jaką jest powódź, może być sporym utrudnieniem.

Według art. 89 PO ust. 1 szkoła publiczna może być zlikwidowana z końcem roku szkolnego przez organ prowadzący szkołę, po zapewnieniu przez ten organ uczniom możliwości kontynuowania nauki w innej szkole publicznej tego samego typu, a także kształcącej w tym samym lub zbliżonym zawodzie. Organ prowadzący jest obowiązany, co najmniej na 6 miesięcy przed terminem likwidacji, zawiadomić o zamiarze likwidacji szkoły: rodziców uczniów, a w przypadku uczniów pełnoletnich - tych uczniów, właściwego kuratora oświaty oraz organ wykonawczy jednostki samorządu terytorialnego właściwej do prowadzenia szkół danego typu. Według art. 89 ust. 3 szkoła lub placówka publiczna prowadzona przez jednostkę samorządu terytorialnego może zostać zlikwidowana po uzyskaniu pozytywnej opinii kuratora oświaty. W niektórych miejscowościach zniszczenia są na tyle duże, że remont będzie trwał miesiącami, o ile w ogóle nie trzeba będzie wybudować nowego budynku.

- Trudno sobie wyobrazić, by przez tyle czasu uczniowie mieli zajęcia zdalne - mówi serwisowi Prawo.pl Agata Piszko, specjalizująca się w prawie oświatowym. - Najprostszym rozwiązaniem byłoby ulokowanie uczniów w innym budynku, tyle że przepisy są tak skonstruowane, że nie do końca wiadomo, jaką procedurę zastosować. Z orzecznictwa wynika, że przy zmianie siedziby szkoły należy zastosować taką samą procedurę, jak przy jej przekształceniu, a co za tym idzie dochować wszystkich terminów wskazanych w art. 89 Prawa Oświatowego - wskazuje. Jednocześnie - jak podkreśla - pewną furtką były przepisy dotyczące zmiany lokalizacji, w jakiej odbywają się zajęcia bez dokonywania zmiany siedziby.  Tyle że te przepisy także zmieniono, również odsyłając do art. 89 PO (art. 39 ust. 7a PO - dodany w 2019 r.). - To ogranicza pole manewru w sytuacji, z jaką mamy obecnie do czynienia i resort edukacji powinien tę kwestię jakoś doprecyzować - podkreśla Agata Piszko.

 

Potrzebujemy nowych przepisów

Oczywiście trudno sobie wyobrazić, by w tej sytuacji jakikolwiek kurator robił samorządom problemy przy przeniesieniu lekcji do innego budynku, ale zmiana przepisów lub określenie, jak należy je interpretować pomoże choćby przy sprecyzowaniu, jak wyglądać ma organizacja lekcji i kto odpowiada za bezpieczeństwo uczniów (na przykład przy czasowym połączeniu kilku szkół i nie zastosowaniu procedur określonych w ustawie).

- Kilka dni temu wskazaliśmy ministrowi spraw wewnętrznych najważniejsze kwestie prawne, które trzeba natychmiast uregulować, żeby możliwe było zapewnienie osobom poszkodowanym powodzią odpowiedniej pomocy - mówi Marek Wójcik, rzecznik zarządu Związku Miast Polskich. - Na liście znalazło się wiele kwestii związanych właśnie z organizacją oświaty, bo będziemy musieli zupełnie inaczej zorganizować sieć szkół na zalanych terenach. Trzeba rozstrzygnąć kwestię dowożenia dzieci do szkół, kwestie sanitarne, czy związane z zapewnieniem uczniom wyżywienia  - wskazuje. Jego zdaniem najlepiej sprawdzi się współpraca w kwestiach organizacji edukacji z jednostkami samorządu terytorialnego, które nie zostały tak poważnie dotknięte katastrofą. - Ale tu potrzebne są zmiany w przepisach, bo te nie pozwalają nam na elastyczność, choćby dlatego, że na twardo określają odległości, jakie mogą pokonywać uczniowie do szkoły. Trzeba będzie wypracować sposoby na zorganizowanie współpracy między szkołami. A na razie zorganizować dzieciom wyjazdy np. na zieloną szkołę, żeby mogły odpocząć i odreagować - mówi Marek Wójcik.

 

Pomoże spadek po covidzie?

Wskazuje, że MEN będzie musiał rozstrzygnąć także kwestię zmiany organizacji roku szkolnego i ewentualnego przesunięcia egzaminów. O ile najlepszą drogą rozstrzygnięcia tych kwestii byłaby ustawa, trzeba w tym miejscu przypomnieć o kompetencjach, jakie przyznano ministrowi edukacji w czasie pandemii. Minister zastrzega sobie np. możliwość czasowego ograniczenia lub zawieszenia funkcjonowania jednostek systemu oświaty na terenie kraju. Powodem nie musi być epidemia - art. 30b ustawy Prawo oświatowe pozwala na zrobienie tego w przypadkach uzasadnionych nadzwyczajnymi okolicznościami zagrażającymi życiu lub zdrowiu dzieci i młodzieży. W takiej sytuacji minister może wyłączać w drodze rozporządzenia stosowanie przepisów niektórych ustaw - oczywiście w sytuacji ograniczenia lub zawieszenia funkcjonowania jednostek systemu oświaty.

- Powódź jest oczywiście taką sytuacją i minister może skorzystać z tych uprawnień - mówi prof. Grzegorz Krawiec z Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie. - Może w drodze rozporządzenia zawiesić stosowanie przepisów Prawa oświatowego - może wydłużyć rok szkolny, przesunąć egzaminy, czy też właśnie zawiesić stosowanie przepisów dotyczących kształtowanie sieci szkół - wskazuje. Trudno przewidzieć, na co zdecyduje się MEN, ale być może w tym wypadku covidowa prowizorka, mocno kontrowersyjna z punktu widzenia konstytucyjnej hierarchii źródeł prawa, okaże się remedium na wprowadzane latami zbyt kazuistyczne rozwiązania.

Zobacz też w LEX: Zmiany w prawie oświatowym 2024/2025 – zadania dyrektora >