Rodzice siedmiolatków są zbulwersowani postępowaniem szkoły. - Dziecko wróciło do domu zupełnie rozbite - mówią gazecie. - W końcu rozpłakało się, bo od dłuższego czasu czekało na wizytę pani Szumilas, słyszało, jak ważne będzie to wydarzenie. I okazało się, że nie weźmie w nim udziału. Bo jest za stare. Ma siedem lat. W szkole są trzy klasy pierwsze, zadecydowano, że ta, w której jest najwięcej sześciolatków, przeprowadzi lekcję pokazową. Aby dzieci z pozostałych klas nie czuły się pokrzywdzone, miały przywitać minister. Niestety nie wszystkie mogły wziąć w tym udział. Siedmiolatki musiały zostać w świetlicy. Kuratorium tłumaczy, że tematem wystąpienia minister były sześciolatki, a pedagog zwraca uwagę, że szkoła powinna zrekompensować dzieciom przykre wrażenia.
- Nie przypuszczam, żeby ktoś specjalnie chciał segregować uczniów - Mirosława Nowak-Dziemianowicz, pedagog z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, - Myślę, że w ferworze przygotowań, emocjach towarzyszących wizycie nauczycielom umknął problem siedmiolatków. Może teraz warto zrobić coś specjalnie dla nich, żeby im wynagrodzić zawód jaki przeżyły. Więcej>>
Wrocław: siedmiolatki nie wzięły udziału w wizycie minister edukacji, bo nie pasowały do koncepcji
W zeszły poniedziałek minister edukacji odwiedziła jedną z wrocławskich szkół, aby przekonać się, jak idzie uczącym się w niej pierwszoklasistom. Jak jednak donosi w emocjonalnym artykule Gazeta Wrocławska, witać minister Szumilas mogły tylko sześciolatki, ponieważ to one były tematem jej wystąpienia.