Wraca szkolna moda na kolekcjonowanie kart ze sportowcami. Uczniowie wymieniają się nimi na szkolnych korytarzach, co często powoduje, że dochodzi pomiędzy nimi do sporów, a nawet rękoczynów. Wielu gotowych jest posunąć się nawet do kradzieży, by zdobyć wymarzoną kartę. Niektóre szkoły nie radzą sobie z tym problemem i zakazują wnoszenia albumów na teren placówki lub informują dzieci, że przynoszą je na własną odpowiedzialność.
- To jest fatalne podejście do sprawy. - komentuje Tomasz Wojciechowski, psycholog zajmujący się przemocą w szkole. - Dziecka, które przyniosło album do szkoły, nie można czynić współodpowiedzialnym za to, że ktoś mu go ukradł. To tak, jakby częścią odpowiedzialności za gwałt obarczyć kobietę, bo ubrała krótką spódnicę. Po drugie, przyjęta przez szkoły polityka polegająca na tym, że zakazujemy wszystkim nosić rzeczy, które mogą zostać skradzione, nie rozwiązuje problemu. A problem jest, bo dziecko, które ukradło kartę dziś, jutro może ukraść drogą kurtkę, a za dziesięć lat samochód z parkingu. Dlatego takiej sytuacji nie można zostawić bez rozmowy - mówi. Eksperci doradzają przeprowadzenie lekcji, która uświadomi dzieciom, że niezależnie od tego, jak drobną rzecz sobie przywłaszczą, ich czyn jest kradzieżą.
Przemoc dotyka najmłodszych uczniów>>