Projekt zakłada zaniechanie finansowania z budżetu państwa lekcji religii w szkołach.
"Kiedy 25 lat temu wprowadzano religię do szkół, był to gest wymierzony w walczący z religią poprzedni system. Ten akt był próbą zadośćuczynienia niezaprzeczalnych szkód, jakie ponosiły środowiska wierzących, szczególnie wiernych Kościoła katolickiego w okresie PRL. Uzgodniony wówczas model nie niósł jednak szczególnych obciążeń dla podatnika. Sam prymas Józef Glemp deklarował: +Kościół nie chce ani złotówki z budżetu państwa za nauczanie religii w szkołach publicznych. My do szkół nie idziemy po pieniądze, my tam idziemy z misją+. Tak też było w pierwszych latach katechezy" - powiedział Celiński.
Tymczasem - jak ocenił - dziś jest inaczej. "Dziś katecheza oznacza 30 tysięcy etatowych pracowników z tzw. misją, to jest w praktyce wyłączonych z nadzoru kuratoryjnego, realizujących programy, które nie są zatwierdzane ani kontrolowane przez finansujące całe to przedsięwzięcie państwo polskie" - zaznaczył.
"Ani konkordat, ani tym bardziej konstytucja nie nakłada na państwo polskie obowiązku finansowania kosztów katechezy. Podnoszenie przez przeciwników naszego projektu przepisu konstytucji o bezpłatności edukacji jest nieporozumieniem. Nie można uznać za edukację publiczną zajęć nieobjętych państwowym programem nauczania, wyłączonych z nadzoru metodycznego i dydaktycznego odpowiednich organów państwa realizowanych przez osoby, które nie podlegają ogólnym zasadom dotyczącym kwalifikacji, jakim podlega nauczyciel w szkole publicznej" - powiedział przedstawiciel inicjatywy obywatelskiej.
Posłowie PiS za odrzuceniem obywatelskiego projektu ws. finansowania religii>>
Przypomniał też, że są dwa modele prowadzenia lekcji religii. "Pierwszy z nich konfesyjny, taki jak w Polsce, ściśle związany z ewangelizacyjną misją formowania wyznawcy. (...) Wtedy wydaje się, że ten model powinien być finansowany przez związek wyznaniowy. Drugi to model niekonfesyjny, który nie służy konkretnej religii, nauczaniu konkretnego Kościoła. Który dawno w Europie zachodniej ewoluował w stronę zajęć poświęconych systemom wartości, wtedy jest finansowany przez państwo, ale realizuje program uchwalany przez państwo (...). Są też modele pośrednie polegające na porozumieniu państwa ze związkami wyznaniowymi" - poinformował Celiński.
Przywołał wyniki badania opinii publicznej, z których w zależności od badania od 49 proc. do 66 proc. Polaków jest za finansowaniem religii przez Kościoły i związki wyznaniowe. "Większość popierających nasz postulat - jak wynika z arytmetyki - to osoby wierzące" - powiedział. Zaznaczył także, że jest to zgodne z nauką społeczną Kościoła, która prymat wychowania religijnego daje rodzinie i Kościołowi.
"Nie wnioskujemy o usunięcie religii ze szkół, nie kwestionujemy prawa wierzących do kultu, a Kościołom do formowania młodych wyznawców. Kwestionujemy jedynie rolę państwa i finansów publicznych w tym procesie" - podkreślił Celiński.
Przypomniał, że projekt w sprawie finansowania religii jest pierwszym w tej kadencji Sejmu procedowanym projektem obywatelskim. "W kampanii wyborczej obecnie rządzący słusznie piętnowali swoich poprzedników za odrzucanie inicjatyw obywatelskich w pierwszym czytaniu, bez poddania merytorycznej debacie w komisjach. Wierzę, że ta praktyka to przeszłość" - powiedział. (PAP)
W Sejmie pierwsze czytanie obywatelskiego projektu ws. finansowania religii>>