"Przynosimy dzisiaj do Sejmu blisko milion głosów poparcia dla referendum edukacyjnego. Jako obywatele, jako rodzice nie zgadzamy się na reformę robioną bez pieniędzy, bez przygotowania, bez planu i bez szacunku dla dzieci oraz bez rozmowy z rodzicami. Przez te pięć lat nikt z nami rodzicami, którzy zgłaszaliśmy konkretne zastrzeżenia do tej reformy, nie rozmawiał. Nie było woli dialogu ani ze strony pani minister, ani premiera" - powiedziała Karolina Elbanowska ze Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców, które jest inicjatorem akcji referendalnej.
Jak zaznaczyła, zebrane podpisy świadczą o tym, że szkoły w Polsce nie są przygotowane na reformę obniżenia wieku szkolnego, a dzieci sześcioletnie będą cierpiały z jej powodu. "Dzisiaj sześciolatek jest niewolnikiem ławki, siedzi w szkole przez pięć godzin, a w domu musi odrabiać godzinami prace domowe i nadrabiać zaległości w stosunku do lepiej rozwiniętych starszych uczniów. My rodzice dzisiaj mówimy - ta reforma nie wejdzie w życie, nie ma na nią zgody społecznej" - podkreśliła Elbanowska.
Wspólnie z rodzicami z całej Polski zaangażowanymi w zbieranie podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum edukacyjnego, ułożyła przed Sejmem z pudeł zawierających podpisy napis "Reforma nie wejdzie w życie". Następnie przenieśli je do gmachu parlamentu i złożyli w Biurze Podawczym. Spotkali się także z marszałek Sejmu Ewą Kopacz.
Marszałek poinformowała później dziennikarzy, że Sejm zajmie się wnioskiem o przeprowadzenie referendum "bez jakiejś szczególnej zwłoki". Wyjaśniła, że wcześniej muszą zostać policzone i sprawdzone podpisy osób popierających wniosek. "Jeśli podpisów jest tak dużo jak państwo mówią, czyli blisko milion to liczenie ich przez naszych urzędników, sprawdzanie poprawności wpisania PESEL-ów (...) zabierze trochę czasu" - powiedziała.
Wyjaśniła, że następnie sprawa wniosku zostanie skierowana do porządku obrad Sejmu. "Najpierw omówię to na prezydium Sejmu, następnie na konwencie. Gdy zakończy się część formalna, skieruję to pod obrady Sejmu i to Sejm większością głosów zdecyduje o tym, czy będziemy dalej procedować. Jeśli będzie decyzja na +tak+ to sprawa zostanie odesłana do komisji ustawodawczej, gdzie jest ustalana treść pytań i projekt uchwały, który będziemy procedować" - mówiła marszałek.
Kopacz zaznaczyła, że ze względu na szacunek dla osób, które złożyły podpisy i które je zbierały pod wnioskiem, za każdym razem uruchamia procedury dotyczące projektów obywatelskich.
Organizatorzy akcji chcą, by obywatele odpowiedzieli w referendum na pięć pytań: 1. Czy jesteś za zniesieniem obowiązku szkolnego sześciolatków? 2. Czy jesteś za zniesieniem obowiązku przedszkolnego pięciolatków? 3. Czy jesteś za przywróceniem w liceach ogólnokształcących pełnego kursu historii oraz innych przedmiotów? 4. Czy jesteś za stopniowym powrotem do systemu: 8 lat szkoły podstawowej plus 4 lata szkoły średniej? 5. Czy jesteś za ustawowym powstrzymaniem procesu likwidacji publicznych szkół i przedszkoli?
Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców akcję zbierania podpisów pod wnioskiem rozpoczęło w styczniu tego roku.
Złożenie wniosku o przeprowadzenie referendum ogólnokrajowego wraz z koniecznymi minimum 500 tys. podpisów popierających go osób nie oznacza, że na pewno zostanie ono przeprowadzone. Uchwałę w sprawie referendum ogólnokrajowego Sejm podejmuje większością głosów w obecności, co najmniej, połowy ustawowej liczby posłów. W marcu ubiegłego roku Sejm odrzucił wniosek NSZZ "Solidarność" o przeprowadzenie referendum w sprawie wieku emerytalnego, pod którym podpisy złożyło ponad dwa miliony osób.
Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców zostało zawiązane w 2009 r. przez grupę rodziców zaangażowanych w akcję społeczną "Ratuj Maluchy" sprzeciwiających się obniżeniu wieku obowiązku szkolnego z siedmiu do sześciu lat.
Zbieranie wniosków o przeprowadzenie referendum edukacyjnego nie jest pierwszym tego typu działaniem podjętym przez Stowarzyszenie. W 2011 r. zebrało ono prawie 350 tys. podpisów pod obywatelskim projektem nowelizacji ustawy o systemie oświaty. Zakładał on m.in. cofnięcie wprowadzanej reformy edukacji, w tym odstąpienie od wprowadzenia obowiązku szkolnego dla sześciolatków. W czerwcu ubiegłego roku za odrzuceniem projektu opowiedziały się sejmowe komisje edukacji, nauki i młodzieży oraz samorządu terytorialnego i polityki regionalnej.
Obowiązek szkolny dla dzieci sześcioletnich został wprowadzony do polskiego systemu edukacji ustawą w 2009 r. Początkowo wszystkie sześciolatki miały pójść do pierwszej klasy od 1 września 2012 r., natomiast w latach 2009-2011 o podjęciu nauki mogli decydować rodzice. Rząd chcąc dać samorządom dodatkowy czas na przygotowanie szkół, przesunął ten termin o dwa lata, do 1 września 2014 r.
We wtorek rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o systemie oświaty zakładający, że we wrześniu 2014 r. obowiązek szkolny obejmie wszystkie dzieci 7-letnie (rocznik 2007) oraz dzieci 6-letnie, urodzone w okresie 1 stycznia - 30 czerwca 2008 r. Rok później - we wrześniu 2015 r. obowiązek szkolny ma objąć dzieci 7-letnie, urodzone w okresie 1 lipca - 31 grudnia 2008 r. oraz wszystkie dzieci z rocznika 2009 (6-latki). W projekcie zapisano też, że klasy I-III szkół podstawowych w okresie wprowadzania obniżenia wieku rozpoczynania nauki będą liczyły do 25 uczniów.
Jak tłumaczył premier Donald Tusk proponowane zmiany to wyjście naprzeciw obawom rodziców. Mają one zapobiec sytuacji, by w jednej dużej liczebnie klasie znalazły się dzieci, między którymi różnica wieku wynosi prawie dwa lata. "Wyrażając uznanie dla energii i intencji tych wszystkich, którzy angażują się na rzecz akcji referendalnej, ja jej nie mogę poprzeć" - powiedział premier. (PAP)
dsr/ akn/ abe/ jbr/