- Spór o płace nauczycieli jest czubkiem góry lodowej walki o dobrą jakość oświaty - mówił Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. Tłumaczył, że pedagodzy jako fachowcy powinni być godziwie wynagradzani, a jakości oświaty nie da się poprawić w oparciu o obecny system finansowania.

 

 

Możliwy strajk w czasie egzaminów

8 kwietnia 2019 r. będzie jedynie terminem rozpoczęcia strajku, oznacza to, że  może on potrwać do egzaminów - gimnazjalnego i ósmoklasisty (pierwszy rozpoczyna się 10 kwietnia, drugi 15 kwietnia 2019 r.). Prezes ZNP podkreśla, że rząd ma 40 dni na podjęcie rozmów i zrealizowanie postulatów pedagogów. Już od 5 marca 2019 r. do szkół trafi pytanie referendalne dotyczące udziału w akcji.

- Nauczyciel, który jest uczestnikiem strajku, nie może być zobowiązany do opieki nad uczniami, po to powiadamiamy o tym wcześniej, by kierownik zakładu pracy mógł zaplanować jakieś działania - podkreślał Sławomir Broniarz. Dodał, że związkowcy nie ustąpią, jeżeli resort nie zrealizuje ich postulatów płacowych.

 

Dodatki i podwyżki - jest projekt zmian w Karcie Nauczyciela>>

 

MEN daje za mało

A chodzi o podwyżkę płacy zasadniczej o 1000 zł. Obecne podwyżki, którymi chwali się MEN, związkowcy uważają za niewystarczające, zwłaszcza że - jak tłumaczy Sławomir Broniarz - na ich sfinansowanie przeznaczono pieniądze zaoszczędzone po wydłużeniu stażów i likwidacji niektórych dodatków.

- Nigdy nie wykorzystywaliśmy dzieci do kolejnych rozgrywek i nie jest to naszym zamiarem. Podwyżki pensji leżą w interesie polskiej szkoły. Polski nauczyciel nie może być pariasem - mówił prezes ZNP.

 

Kopeć: nauczyciele nie przysporzą uczniom stresu

 -Każde zakłócenie naprawdę będzie wydarzeniem niespotykanym. Jestem przekonany, że nauczyciele nie będą dostarczać dodatkowego stresu dzieciom, rodzicom i egzaminy po prostu odbędą się bez żadnych zakłóceń - mówił wiceminister edukacji Maciej Kopeć.

 

MEN zapewnia, że nauczyciele dostają obiecane podwyżki. A ich pensje wzrosły po pięciu latach ich zamrożenia.

- Przekazaliśmy samorządom trzecią ratę subwencji i obecnie wypłacane są już podwyżki pensji nauczycieli z wyrównaniem od 1 stycznia br. Dodatkowo nauczyciele otrzymują również tzw. "trzynastkę". To nie koniec. Kolejna podwyżka zostanie wypłacona nauczycielom już od września tego roku - będzie to kolejne 5 proc. W sumie ich wynagrodzenie wzrośnie o 16,1 proc. w stosunku do roku 2018 r. – tłumaczy resort w komunikacie.

 

Zalewska: Nie ma planu B
 

- W przypadku egzaminów tak na prawdę nie ma planu B, tzn. one są tak ustawione: egzamin po gimnazjum, egzamin po ósmej klasie, egzaminy maturalne, egzaminy zawodowe - powiedziała w poniedziałek w Telewizji Trwam minister edukacji Anna Zalewska. - Od września 2018 r. były rozstrzygane przetargi, arkusze są wydrukowane. Nie ma takiej możliwości, tak jak kiedyś, przed 2002 r., że np. kurator razem z komisją piszą jakieś tematy, pytania i można sobie wymyślić jakiś nowy termin" - powiedziała Zalewska.

"To jest absolutnie niemożliwe. Poza tym to jest poza ministerstwem edukacji, to jest system zewnętrzny, zarządzany przez Centralną Komisję Egzaminacyjną" - dodała minister.

Szefowa MEN mówiła, że w związku z zapowiedzią strajku rodzice są bardzo zaniepokojeni. "Został przeprowadzony sondaż w tamtym tygodniu. Ponad 70 proc. rodziców nie wyobraża sobie takiej formuły strajku, dlatego, że to jest zwykły rodzicielski strach o swoje dzieci, bo wtedy nie kończy się szkoły lub nie dostaje się na studia" - powiedziała.

"Jednocześnie z takim dużym zaniepokojeniem obserwujemy tę eskalację, dlatego, że po raz pierwszy od 2012 r. my zaplanowaliśmy podwyżki. W dodatku nauczyciele byli pierwsza grupą, o której polski rząd zaczął mówić, bo w 2017 r." - mówiła. Zalewska przypomniała, że w 2017 r. płace nauczycieli zostały zwaloryzowane. "Wtedy doszło do waloryzacji, to była jedyna grupa zawodowa, o 1,3 proc. - rzeczywiście było to kilkadziesiąt złotych" - zauważyła.