Belgijskie sześciolatki traktowane są w szkole jak starsi uczniowie. W pierwszym roku jedyny ukłon w stronę sześciolatków to mniejsze klasy. Poza tym są traktowani jak inni uczniowie do klasy VI włącznie. Tyle samo zajęć, blaty ławek sięgające ramion, nauka czytania, pisania, liczenia. I oceny w specjalnych biuletynach. Zmieniają się tylko co dwa lata rubryki z zagadnieniami i nauczyciele. Oceny za „czytam na głos” lub „rozumiem, co czytam”, dostają wyłącznie uczniowie I i II klasy.
W tej szkole (jedna z brukselskich szkół odwiedzona przez reporterkę „Rzeczpospolitej”) nikt nie oddziela sześciolatków od starszych dzieci. Razem biegają po podwórku, a akty przemocy raczej się nie zdarzają. W I klasie dzieci siedzą w ławkach, mają zeszyty, pani za biurkiem co chwilę przyjemnym, ale zdecydowanym tonem prosi o ciszę. Widać dyscyplinę i autorytet nauczycielki.
Zdaniem dyrektorki szkoły sześciolatek jest gotowy uczyć się w tej samej szkole co starsi i można wobec niego stosować te same metody. Ale zaznacza: w Belgii ponad 90 proc. dzieci chodzi do trzyletniego przedszkola.
Źródło: Rzeczpospolita, 29.10.2008 r.