Zgodnie ze znowelizowaną ustawą o systemie oświaty opłata za każdą dodatkową godzinę opieki przedszkolnej - powyżej pięciu godzin bezpłatnych - wynosi od 1 września tego roku nie więcej niż jeden złoty. Na dofinansowanie edukacji przedszkolnej z budżetu państwa przeznaczono w tym roku (na miesiące wrzesień-grudzień) 504 mln zł. W przyszłym roku kwota na ten cel na 12 miesięcy ma wynieść 1 mld 567 mln zł.
Środki te mają zrekompensować samorządom ubytek wpływów po obniżeniu opłat wnoszonych przez rodziców za pobyt dziecka w przedszkolu oraz mają służyć rozwojowi edukacji przedszkolnej, poprzez dofinansowanie zajęć dodatkowych. Obniżeniu opłat towarzyszy zakaz organizowania w czasie zajęć przedszkolnych dodatkowych płatnych zajęć dla dzieci. Wzbudziło to niezadowolenie części rodziców.
MEN od tego czasu wielokrotnie tłumaczyło, że większość zajęć, które były organizowane do tej pory w ramach dodatkowych płatnych zajęć jest ujętych w podstawie programowej wychowania przedszkolnego (np. plastyka, rytmika) i powinny one być przez przedszkola realizowane.
Podczas czwartkowego posiedzenia komisji edukacji wiceminister Przemysław Krzyżanowski przypomniał, że mimo iż samorządy dostały dotację z budżetu państwa, to organizacja wychowania przedszkolnego nadal jest zadaniem własnym samorządów finansowanym z ich dochodów własnych, głównie z podatków PIT i CIT. Tłumaczył, że zajęcia dodatkowe można nadal organizować w przedszkolach, ale rodzice nie mogą z tego tytułu ponosić dodatkowych wydatków. Podkreślił, że to samorząd powinien za te zajęcia płacić. Wymienił długą listę miast, gdzie samorządy podjęły decyzję o organizacji takich zajęć, m.in. Warszawę, Radom, Płock, Opole, Białystok, Słupsk, Chorzów, Katowice, Lublin, Bydgoszcz, Toruń, Jelenią Górę, Legnicę.
Informację skrytykowali posłowie PiS i Solidarnej Polski. Marzena Machałek (PiS) mówiła, że gdyby była taka możliwość to złożyłaby wniosek o odrzucenie przez komisję informacji MEN. Według niej nowa regulacja ograniczyła prawo rodziców do decydowania o tym, kto i czego uczy ich dziecko w przedszkolu. Marzena Wróbel (SP) oceniła, że wprowadzając "przedszkola za złotówkę" "wylano dziecko z kąpielą", czego można by uniknąć gdyby wychowanie przedszkolne było finansowane z subwencji oświatowej. Mówiła też, że ograniczenie dotyczące zajęć dodatkowych spowoduje, że rodzice będą przenosić dzieci do przedszkoli prywatnych z bogatszą ofertą zajęć.
Zmian broniły posłanki Platformy Obywatelskiej. Urszula Augustyn oceniła, że nowe regulacje prowadzą do wyrównania szans edukacyjnych dzieci. Jak mówiła, teraz na zajęcia dodatkowe mogą chodzić wszystkie dzieci, a nie tylko te, których rodziców było stać na dodatkowe opłaty. Domicela Kopaczewska przytoczyła przykłady m.in. Torunia i Bydgoszczy, gdzie samorządy zdecydowały się na sfinansowanie czterech rodzajów zajęć dodatkowych i gminę Brześć Kujawski, gdzie dzięki dotacji przedszkolaki mają zajęcia z angielskiego, których wcześniej nie miały. Danuta Pietraszewska zwróciła zaś uwagę na to, że dzieci w przedszkolach nie można przeciążać zajęciami ponad ich możliwości.
Nowe przepisy krytykowali obecni na posiedzeniu komisji rodzice. Mówili m.in., że pozbawiono ich możliwości wyboru zajęć. Magdalena Kasznia ze Stowarzyszenia Dom Wszystkich Polska, reprezentująca rodziców ze Szczecina poinformowała, że obecnie w jej mieście przedszkolaki mają tylko jedne zajęcia dodatkowe do wyboru: albo angielski, albo rytmika. Anna Turska z Lublina mówiła zaś, że w przedszkolu jej dziecka jest teraz tylko angielski i gimnastyka, podczas gdy ona chciała rytmikę. Głos zabierali także przedstawiciele środowisk osób, które wcześniej prowadziły zajęcia dodatkowe. Mówili, że stawki im proponowane są zbyt niskie.
Podczas posiedzenia żaden z posłów nie złożył wniosku przeciw umieszczeniu informacji o zajęciach dodatkowych w porządku obrad Sejmu.