Instytut Medycyny Pracy z Łodzi, poproszony o dodatkową opinię w tej sprawie, dostał zgodę sądu na przedłużenie terminu przygotowania opinii do lutego 2013 roku - poinformowała PAP w środę sędzia Grażyna Zawadzka–Lotko, koordynator biura prasowego Sądu Rejonowego w Białymstoku.
Opinia została zlecona we wrześniu, miała być gotowa w ciągu trzech miesięcy. Prosząc o dłuższy termin na jej przygotowanie, biegli tłumaczyli się zawiłością sprawy.
Proces toczy się od kilku lat i pośrednio związany jest z jedną z największych katastrof drogowych w regionie. Oskarżonymi są bowiem właściciele biura turystycznego, które wynajęło autokar wiozący maturzystów do Częstochowy.
Prokuratura zarzuciła im szereg nieprawidłowości dotyczących rozliczania czasu pracy kierowców czy zgłaszania ich zarobków do ZUS. Mają też zarzut sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy drogowej poprzez dopuszczenie do pracy kierowcy, który - z powodów zdrowotnych - nie powinien mieć zawodowych uprawnień do prowadzenia autokarów czy ciężarówek.
Okazało się bowiem, że mężczyzna cierpiał na epilepsję. Opinia przygotowywana przez Instytut Medycyny Pracy w Łodzi, ma dotyczyć zależności między chorobą kierowcy a wypadkiem.
Proces trwa od wiosny 2009 roku. Miał już półtoraroczną przerwę, związaną z oczekiwaniem na specjalistyczną ekspertyzę dotyczącą wypadku, przygotowywaną przez Instytut Ekspertyz Sądowych w Gdańsku. Biegli z tego instytutu byli przesłuchiwani w tym procesie na początku lipca 2012 r.
Do wypadku pod Jeżewem, na trasie Białystok-Warszawa doszło we wrześniu 2005 roku. Wskutek zderzenia autokaru wiozącego maturzystów na pielgrzymkę do Częstochowy z ciężarową lawetą, zginęło 13 osób - dziesięcioro maturzystów, kierowca autokaru i jego zmiennik oraz kierowca lawety.
Biegli z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Gdańsku ocenili, że to nieprawidłowe zachowanie na drodze kierowcy autokaru było przyczyną katastrofy. Nie zgodzili się jednak z poglądem, że manewr został podjęty w czasie, gdy prowadzący miał napad padaczki. Choć przyznali, że nie są tego w stanie wykluczyć jednoznacznie, to jednak - jak mówili przed sądem - dowody nie potwierdzają takiego stanu rzeczy.
W 2009 roku zakończył się pierwszy proces związany z wypadkiem. Dotyczył m.in. lekarki, która wydała kierowcy autokaru zgodę na wykonywanie zawodu, podczas gdy okazało się, że miał on chorobę uniemożliwiającą taką pracę.
Kobieta została skazana na karę więzienia w zawieszeniu i czasowy zakaz wykonywania zawodu. Sąd przyjął jednak, że między jej zaniedbaniami a wypadkiem nie było związku przyczynowo-skutkowego.(PAP)
rof/ pz/