Gazeta Wyborcza zamieszcza rozmowę z Krzysztofem Konarzewskim, dyrektorem CKE, na temat egzaminu maturalnego.
Dyrektor Konarzewski obawia się egzaminu z matematyki, bo po raz pierwszy od ćwierćwiecza będzie to powszechny egzamin, co znaczy, że musi do niego podejść każdy maturzysta. Ma nadzieję, że uczniowie nie zlekceważyli ostrzeżenia, które dostali w listopadzie, podczas próbnego egzaminu, kiedy co czwarty uczeń nie zdał, mimo że egzamin nie był trudny.
Dyrektor Konarzewski wycofał się z zapowiadanej wcześniej zmiany w egzaminach, która miała usunąć wypracowanie z WOS.
- Kiedy to zapowiadałem, nie zdawałem sobie sprawy, że nie mogę zmienić nawet drugorzędnych elementów formy testu w tak szybkim tempie. Prawo wymaga, żeby ogłosić zmianę z dwuletnim wyprzedzeniem. Wprowadzimy to później – powiedział.
- Kiedy to zapowiadałem, nie zdawałem sobie sprawy, że nie mogę zmienić nawet drugorzędnych elementów formy testu w tak szybkim tempie. Prawo wymaga, żeby ogłosić zmianę z dwuletnim wyprzedzeniem. Wprowadzimy to później – powiedział.
Zdawaniu egzaminów na poziomie podstawowym a następnie rozszerzonym powiedział: - A egzamin trzeba powtarzać dlatego, że chcemy, aby każdy absolwent zdawał taki sam egzamin obowiązkowy, tylko wtedy wyniki będą porównywalne… I tak już będzie każdego roku dla trzech przedmiotów obowiązkowych, czyli polskiego, matematyki i języka obcego. Nawet po zmianach w maturze planowanych na 2015 r. Jedyne, co można by zmienić, to termin matury. Gdyby egzaminy odbywały się w czerwcu, mogłyby zająć więcej dni, bo nie rozwalałyby pracy całej szkoły. Teraz jest tak: trzy pierwsze dni są wolne od nauki dla wszystkich uczniów, a także dla gimnazjalistów, jeśli ich szkoła mieści się pod jednym dachem z liceum. W następnych dniach mamy naukę na pół gwizdka - odwoływane lekcje, zastępstwa, wycieczki. I tak przez trzy tygodnie matury. A przecież w szkole najważniejsze jest kształcenie, a nie egzaminowanie.